Noclegownia i ogrzewalnia czynne w mrozy całą dobę
Noc z poniedziałku na wtorek w noclegowni miejskiej przy ul. Dwornej w Łomży spędziło jedenastu mężczyzn i jedna kobieta. Siedmiu nietrzeźwych i pijanych miało o wiele gorsze warunki w ogrzewalni tuż obok, ale przynajmniej ciepło przy 10-stopniowym mrozie na dworze. - Przygotowaliśmy także dodatkowe pomieszczenie, aby w noclegowni dla panów było o cztery miejsca więcej – informuje kierownik Tadeusz Kurkowski. - Oprócz prowadzenia „przechowalni” dla ludzi bez własnego dachu nad głową, mamy też sukcesy na polu socjoterapii: jeden pan wyszedł z bezdomności, bo znaleźliśmy mu pracę wulkanizatora, a drugi po naszych mediacjach porozumiał się z rodziną i wrócił do domu.
Niestety, jeden bezdomny stracił „własne” łóżko w noclegowni z powodu choroby alkoholowej, której ataków nie zdołał powstrzymać, mimo kilku prób w ośrodku terapii uzależnień: dla pijących trunki nie ma tu miejsca. - W 2013 roku mieliśmy aż 3772 „pensjonariuszy”, czyli tyle osobodób, co jest wzrostem o prawie 18 procent w stosunku do roku 2012. Jeden spędza u nas tylko noc, inny – 120 dni i nocy. Co roku tak bezradnych ludzi jest coraz więcej, bo w 2010 było 1240 osobodób.
„Mają ciepło i czysto, i mają co jeść...”
Większość z bezdomnych dostaje zasiłki stałe, celowe z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej. Sześcioro bezdomnych stołuje się w Klubie Seniora przy ul. Marii Skłodowskie-Curie, a sześciu – w kuchni Caritas przy ul. Pięknej. - Wszyscy mają czystą pościel, środki czystości i suchy prowiant na śniadanie i kolację – zapewnia kierownik. - Panuje porządek. Na razie zima nam nie dokuczyła.
Dzięki całodobowej działalności noclegowni i ogrzewalni, bezdomni przestali „okupować” parter Urzędu Miejskiego, co – ze względu na ich wygląd i nieprzyjemny fetor – odstręczało petentów. Według kierownika, jeśli przed mrozem chronią się tam bezdomni, to nie są z Łomży, zaś dobrym prognostykiem wydaje się malejąca liczba korzystających z ogrzewalni: - To zasługa wielu ludzi dobrej woli, którzy pomogli alkoholikom skończyć z piciem do nieprzytomności różnych trucizn.
Jedną z inicjatyw, przybliżających bezdomnym „świat normalnych ludzi”, były spotkania z ojcami Kapucynami i paniami z ruchu odnowy w Duchu Świętym, podczas których mogli opowiedzieć o swoich przeżyciach i problemach oraz pośpiewać przy muzyce gitary. - Chcieliśmy stworzyć klimat wzorców rodzinnych, przypomnieć bezdomnym, jak to kiedyś w ich życiu również było – tłumaczy kierownik. - Większość spędziła Boże Narodzenie w noclegowni, nie mieli do kogokolwiek pójść...
Kierownik wie z doświadczenia, że niektórzy z bezdomnych swój pusty i bezradny los starają się „dopracowywać”, na przykład, w budownictwie wnętrzarskim czy odśnieżaniu. Ale kiedy skończy się zima, to wielu znajdzie pracę w rolnictwie. A czy z wiosną odmieni się ich smutny los, nie wie...
Mirosław R. Derewońko