Pięciotonowy jacht „przypłynął” lawetą do Portu Łomża
Zupełnie nieoczekiwanie w Porcie Łomża pojawił się 10-metrowy i ważący aż pięć ton jacht, który pod koniec sezonu żeglarskiego łomżyński przedsiębiorca Patryk Rutkowski (lat 25) postanowił zwodować nad Narwią w rodzinnym mieście. Przez trzynaście lat nowo nabytemu jachtowi bliższe były Ruciane – Nida niż Łomża oraz jeziora mazurskie, głębsze i rozleglejsze niż Narew, ale po ostatnich wrześniowych deszczach zapalony żeglarz ma nadzieję jeszcze wypłynąć na rzekę z rodziną i przyjaciółmi. W lipcu czy sierpniu byłoby to już niemożliwe, ponieważ Narew jest za płytka i w okolicy Czarnocina nieudrożniona, aby można było dopłynąć do Pisy i na Mazury.
Sięgając po zwroty o proweniencji dosłownie żeglarskiej, trzeba by więc dosłownie napisać: obecne władze Łomży po prawie trzech latach nie nabrały dotychczas wiatru w żagle. Nie wzięły silniej w swe ręce koła sterowego inwestycji wartej 16 mln zł. Oddany do użytku Port Łomża w najlepszym turystycznie okresie wakacyjnym jest niedostępny, ze względu na progi kamienne, rafy i płycizny, uniemożliwiające bez obawy o urwanie śruby żeglowanie po Narwi. Problem ten wymaga szybkich działań, żeby przed drugim sezonem nie opuścili rodzimej przystani nawet łomżyńscy żeglarze. Do tej pory zdecydowanie na temat iście absurdalnej sytuacji, gdy nie da się dopłynąć ani wypłynąć na szerokie wody, wypowiedział się tylko Jacek Piorunek, członek zarządu województwa podlaskiego. 13. września na konferencji w Hotelu Zbyszko w Nowogrodzie mówił do 86 uczestników debaty nt. Szlaku Wodnego im. Króla Stefana Batorego: - Żeglarze z Łomży mają całkowitą rację, bo po co port, jeśli nie można pływać jachtami i łodziami dalej niż od starego do nowego mostu. Żyjemy w oczekiwaniu, że Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej w Warszawie jednak udrożni nam Narew.
„Mamy nadzieję, że wreszcie ktoś pogłębi tę rzekę...”
Zanim oczekiwania samorządowca – o ile w ogóle... – się ziszczą, Patryk Rutkowski na początku roku znalazł z narzeczoną Diana Talkowską (lat 22) wymarzony jacht w serwisie aukcyjnym, a już w lipcu i sierpniu sprawdzali na jeziorach wokół Rucianego – Nidy, czy był to dobry wybór. Uznali oboje, że tak, tym bardziej, że rejsy spodobały się babci Annie, siostrze Diany Elwirze i córce Julii.
A świeżo wodowany w Porcie Łomża jacht Emilia za dwa tygodnie zmieni nazwę na bliższą sercu kapitana – Julia, chociaż trwają jeszcze rodzinne dyskusje, kto miałby zostać nową matką chrzestną jednostki. Nie zmienią się natomiast parametry techniczne jachtu, imponującego zgrabną sylwetką, rozmiarami i eleganckim wnętrzem z wyposażeniem. Emilia - Julia nadal będzie mieć długość 10 metrów, szerokość trzech, wysokość 3, 80 m i zanurzenie w trakcie spokojnego rejsu około metra. Jednak ten „krążownik wodny”, rozwijający prędkość do 75 km na godzinę, przy wchodzeniu w ślizg zanurza się nawet do 1, 80 m. - Mamy nadzieję, że wreszcie ktoś pogłębi tę rzekę i oznaczy bezpieczny szlak wodny – marzy po zwodowaniu Patryk Rutkowski, który samodzielnie żegluje od pięciu lat na kolejnej jednostce: miał wcześniej jachty Seadu Bombardier i Quick Silver oraz skuter wodny. - Nasz jacht Regal 2 ma dwa silniki o mocy 500 KM, a jedna śruba kosztuje ok. 3 tys. zł...
Jacht robi wrażenie z zewnątrz i w środku, gdzie są wygodne kanapy, trzy łózka, kuchnia i łazienka. Właściciel w stopniu starszego sternika jachtowego od 2009 r. wzdycha: - Ciekawe, czy udrożnią...?
Mirosław R. Derewońko