Kościół Młodych spotkał się znów z ks. Stanisławem Wysockim
W „małym kościółku” ks. Stanisław Wysocki (lat 75) odprawił po ponad 30 latach od zakończenia swojej posługi w Łomży mszę św. dziękczynną, w której uczestniczyło około 150 osób, związanych w latach 1974 – 1982 z założoną przez niego wspólnotą Kościoła Młodych. Po mszy św. w Wyższym Seminarium Duchownym odbyło się miłe spotkanie, w trakcie którego ukochany duszpasterz ówczesnej młodzieży zbierał podpisy pod apelem o odtajnienie archiwów w sprawie obławy augustowskiej 1945 i rozdawał uczestnikom na pamiątkę albumy fotograficzne ze zdjęciami Adama Bujaka i Arturo Mari z długich lat pontyfikatu Jana Pawła II. Wspomnieniom nie było końca.
- Czcigodny Księże, Drogi Wujku, Nasz Przyjacielu... – zwróciła się w imieniu przybyłych z uniesieniem i wzruszona Dorota Kumińska, z którą Tadeusz Komosa, również łomżyniak i radca prawny z Warszawy, witali uwielbianego duszpasterza, owianego legendą i oddanego sercem łomżyńskiej młodzieży katechety, urodzonego kaznodziei, sojusznika rodzącego się związku zawodowego „Solidarność” i animatora działań niepodległościowych wśród uczniów szkół średnich Łomży na przełomie lat 70. i 80. ubiegłego wieku. - Witamy Cię w progach świątyni, w której przed ponad 30 laty powołałeś Kościół Młodych...
Prowadzona przez gitarzystę i lekarza Dariusza Rutkowskiego schola – już kobieca - odśpiewała radosne „Oto jest dzień, który dał nam Pan, weselmy się i radujmy się w Nim”, natomiast przedstawiciele wspólnoty na początku podarowali ks. Stanisławowi wielki kosz pięknych pąsowych róż, które stanęły przy tabernakulum w prezbiterium.
„Walka z Bogiem rozgrywa się na naszych oczach...”
Ks. Stanisław Wysocki podkreślił, że intencją tak wyjątkowej mszy św. modlący się uczynią „wdzięczność za to, co było, jest i będzie w przyszłości”. W tym kontekście przytoczył znamienne słowa z wiersza Cypriana Kamila Norwida: „Przeszłość – jest to dziś, tylko cokolwiek dalej...”. W intencjach modlitewnych nie zabrakło Państwa Kumińskich, obchodzących 60-lecie małżeństwa, oraz kilkorga zmarłych, którzy nie doczekali spotkania po latach, m.in.: Jolanta Osowska, Robert Karwowski, Mariusz Karpiuk, Mirosław Grużewski i Karol Konopka... - Jak wypowiedzieć radość, że jesteśmy tutaj razem, jak podziękować Bogu za to spotkanie...? - pytał retorycznie ks. Stanisław Wysocki. - Ale był czas, kiedy było nie za ciekawie, gdy trudno było w tym kościele pracować...
Akurat tej myśli duszpasterz nie musiał rozwijać, ponieważ znakomita większość zebranych doskonale pamiętała, że na księdza ciągle „zgłaszano” donosy do biskupa Mikołaja Sasinowskiego oraz że miała go stale na oku i na przesłuchaniach Służba Bezpieczeństwa w Komendzie Wojewódzkiej Milicji Obywatelskiej w Łomży. Wraz z wprowadzeniem stanu wojennego 13. grudnia 1981 sytuacja zaczęła się zagęszczać: władze nie chciały tolerować patriotycznych mszy św. i nabożeństw z udziałem setek młodych ludzi, gromadzących się z gitarami w kościele czy dyskutujących o polityce. Postawiły warunek: za przeniesienie księdza wydadzą zgodę na budowę nowego kościoła Miłosierdzia Bożego, wówczas jedynej świątyni na dużym osiedlu Południe.
- Konfrontacja dobra ze złem, walka z Bogiem, rozgrywa się na naszych oczach, w naszych czasach – nauczał ks. Stanisław, nawiązując do czołowych postaci okupacji hitlerowskiej, stalinowskiej czy komunistycznej, m.in., Bieruta, Gomułki, Gierka, Jaruzelskiego i Kiszczaka. - Te „kiszczaki”, cała zgraja, pełna banda, chcieli zdobyć rząd nad nami i nad naszą Ojczyzną. Nie podcinajcie korzeni, z których wyrastamy. Nie pozwólcie na profanację krzyża i imienia Bożego. Brońcie krzyża, naszego dziedzictwa narodowego. Nieustannie Boga proszę, abyście byli mocni w wierze. Idźcie przez życie tak, aby ślady waszych stóp przetrwały każdego z was...
Ksiądz Stanisław Wysocki dawał poczucie sensu
Każdy z dawnego Kościoła Młodych chciał chociaż przez chwilę zamienić kilka słów z ks. Stanisławem, czy to jego ówcześni „metrykalnie” młodzi, ich przejęci rodzice czy wzruszeni nauczyciele. Każdy miał coś dobrego do powiedzenia o tym kapłanie.
- Nasz młodzieżowy ksiądz traktował ludzi bardzo serio, nie unikał trudnych pytań – wspomina Małgorzata Komosa, biolog uniwersytecki i znawczyni historii sztuki. - Te katechezy były bardzo dynamiczne, niemalże na granicy kłótni przebiegały te nasze dyskusje światopoglądowe. Ksiądz nie zamiatał niczego pod dywan, był autentyczny, wykazywał chęć zrozumienia i wskazywał, gdzie ktoś błądzi. Niczego nie narzucał. Życzyłabym sobie, abyśmy w jego wieku mieli taką pasję życia i poczucie humoru.
Dla trenera biznesu z Warszawy, również absolwenta LO im. Tadeusza Kościuszki w Łomży, Sławomira Zdanowicza ks. Stanisław to mentor i przewodnik. - Brzmi to może patetycznie, ale ksiądz pomagał nam w ukształtowaniu się, wyznaczał kierunki rozwoju, myślenia i duchowości. Brakuje mi spotkań z kimś tak autentycznym, kto na mszy świętej, we wspólnej pracy czy na spływie kajakowym daje poczucie sensu.
Mirosław R. Derewońko
Fot.: Tadeusz Komosa