„Z Królestwa Błękitu”
Galeria Sztuki Współczesnej oraz Autor zapraszają 29 grudnia 2012 roku (sobota), o godz. 12.00 na otwarcie wystawy fotografii Wojciecha Białeckiego zatytułowanej „Z Królestwa Błękitu”. Na wystawie znalazło się 100 zdjęć ukazujących pejzaże znad Narwi i z dalekiego świata.
Wojciech Białecki urodził się w 1953 roku w Szczuczynie. W 1960 rodzina sprowadziła się do Łomży. W roku 1978 ukończył Wydział Nawigacji Wyższej Szkoły Morskiej w Gdyni i rozpoczął pracę w Polskich Liniach Oceanicznych jako starszy marynarz - obecnie jest kapitanem Żeglugi Wielkiej. Od 1989 roku pływa na statkach obcych bander, m.in. drobnicowcach, kontenerowcach, masowcach i rorowcach. Fotografuje od 1965 roku. Swoje zdjęcia prezentował m.in. w Galerii Sztuki Współczesnej w Łomży (1994,1997), brał także udział w wystawach zbiorowych i konkursach fotograficznych, w których kilkakrotnie był wyróżniany i nagradzany.
Wojciech Białecki jest marynarzem od 40 lat - trudno zliczyć ile razy opłynął kulę ziemską. Śmieje się, że nie dotarł jeszcze do Australii oraz na Grenlandię. Zawsze w towarzystwie aparatu fotograficznego. Obserwując świat przez obiektyw, pamiętał o wskazówkach jakich udzielał mu serdeczny nauczyciel i przyjaciel domu, łomżyński artysta plastyk – Jerzy Swoiński. Zamiłowanie do fotografii zaczęło się w dzieciństwie i od tamtego czasu w centrum zainteresowania pozostał pejzaż i przyroda. Z uśmiechem wspomina samodzielne próby z legendarnymi aparatami Druh i Ami polskiej produkcji, poprzez rosyjskiego Zenita i solidną niemiecką Prakticę, by wreszcie pozostać wiernym japońskiej niezawodności Nikona – dziś w wersji cyfrowej. Na przestrzeni wielu lat utrwaliło się w jego fotografiach coś charakterystycznego. Coś co łączy podejmowane tematy.
Można odnieść wrażenie, że to punkt widzenia z wysokości kapitańskiego mostka. Horyzont gigantycznej przestrzeni, obecny nieustannie przed oczami, jakby narzucił potrzebę porównań po zejściu na ląd. Przeniesiony został na zamaszyste panoramy rodzinnego Mazowsza Łomżyńskiego. W zbliżeniach – na sposób widzenia pełnej ściany lasu lub łąki z grupą maków i traw, a w przypadku makro – na szerszy oddech mikro przestrzeni np. z ważkami. Morski sposób widzenia może też wpływać podświadomie na wybór obrazów z rodzinnych stron, które Autor chce zabrać pod powiekami na długie godziny wachty. To czego zwykle mieszczuch nie docenia - będzie kojącym wspomnieniem podczas długich podróży, chociażby zwyczajne z pozoru – pod światło: trawy po pas, droga leśna lub samotna chata. Człowieka woli zapamiętać symbolicznie, poprzez emanujące energią gospodarstwo twórcy ludowego z Kleczkowa, z wielkimi figurami – Piastem, Rzepichą i świętymi czuwającymi nad pomyślnością wsi. Egzotyczne tematy również dowodzą umiejętności patrzenia na nieskończone piękno, spokój lub grozę swoistego Teatru Natury mórz i oceanów – w odcieniach pór roku. Przeżywamy ich potęgę w pełnej rozpiętości barw – obok siebie, lub, jak okiem sięgnąć, po nitce horyzontu wokół płynącego statku. Mamy też okazję spojrzeć na ląd z perspektywy kapitana – w Kamerunie dymy nad wioską sprawiały wrażenie groźnej, niezapowiedzianej mgły. W Zatoce Gwinejskiej oglądamy akcję ratowania rozbitków i przyjęcie ich na kontenerowiec. Widzimy potężnego humbaka prychającego fontanną wody. Towarzyszymy rybakom z Kamerunu, których łodzie właśnie kierują się na łowiska. Łącznikiem tych wszystkich obrazów jest wyważona, przemyślana kompozycja. Najmocniejszym akcentem wydają się swoiste „portrety” fal – uniwersalne w każdym kręgu kulturowym. Realny świat z odbiciem mikro Słońca, a jednocześnie fantastyczny dzięki wariacjom „ruchomego lustra” zmienności barw i faktur na wielopoziomowej powierzchni. Studium fal - cykl wyłowiony spod horyzontu i burty kontenerowca – powstał przy użyciu odpowiedniego teleobiektywu i z jak najwyższego punktu widzenia. Tak specyficznego efektu nie uzyskamy z brzegów rzek, tym bardziej to intrygujące dla ludzi z gruntu lądowych. Obrazy wyłowione z arabesek na powierzchni oceanu są zapowiedzią przygód i fantazji bez niebezpieczeństw „drugiej strony lustra Alicji”. Zwarte, oszczędne i wieloznaczne – pewnie najbardziej pozostaną w pamięci wielu widzów.
Bolesław Deptuła