Podlasianie rzadko skarżą się na pracę urzędników
Skarga to jeden z podstawowych instrumentów do walki z nierzetelnymi urzędnikami. Złożyć ją może każdy obywatel - ważne, by była sporządzona na piśmie i podpisana imieniem i nazwiskiem. Mieszkańcy naszego regionu z tego sposobu walki z biurokracją korzystają raczej rzadko. Do urzędów największych miast w województwie rocznie wpływa niewiele tego typu dokumentów. W Białymstoku w ubiegłym roku było około 160 takich pism, w Łomży - 22, a w Suwałkach zaledwie 12. Bardzo mało z nich uznano za uzasadnione. W urzędzie w Suwałkach wszystkie zostały uznane za bezpodstawne, w Łomży uzasadnione były 2 - na pracę Centrum Obsługi Mieszkańców i działalność systemu informatycznego na pływalni.
W Białymstoku zasadnych skarg było 9 - dotyczyły m.in. nadmiernego hałasu podczas Juwenaliów, braku udekorowania ul. Konstytucji 3 Maja podczas Święta Niepodległości, braku aktualnych rozkładów jazdy komunikacji miejskiej czy bezpodstawnego ukarania przez Straż Miejską za parkowanie w miejscu przeznaczonym dla osób niepełnosprawnych.
Mieszkańcy bardzo często skarżą się na odmowę przydziału mieszkania komunalnego czy opieszałość urzędników, na niesłusznie wystawione przez strażników miejskich mandaty czy złe odśnieżanie ulic w czasie opadów.
Często mieszkańcy źle adresują pisma - np. mieszkaniec Kolna zgłosił do Urzędu Miejskiego w Łomży fakt okradzenia go, a mieszkanka Podkowy Leśnej poskarżyła się w urzędzie w Białymstoku na brak sielskiej atmosfery na Rynku Kościuszki podczas jej pobytu w mieście.
Natomiast jeden z mieszkańców Suwałk poskarżył się na niewłaściwą pracę urzędnika z Wydziału Komunikacji. Urzędnik nie wydał mu potwierdzenia posiadania kategorii w prawie jazdy, które potrzebne mu było w pracy. Jak się okazało, suwalczanin miał sądowy zakaz prowadzenia pojazdów na 2 lata.