Bezdomni – skazani na wykluczenie...?
- Podstawowym warunkiem zamieszkania w łomżyńskiej noclegowni dla bezdomnych jest trzeźwość – mówi kierownik Tadeusz Krukowski, który piąty rok pracuje z ludźmi bez dachu nad głową. - O! tu mamy swoje dwa alkomaty. A poza tym, trzeba mieć skierowanie z MOPS-u i trochę dobrej woli, żeby się z bezdomności wydobyć. Iluż to ludziom uratowało się życie...
W środę znaleziono ciało 63-letniego mężczyzny w śmietniku kolo Szkoły Podstawowej nr 9 przy ul. Księżnej Anny.
- Według lekarza, który był na miejscu, przyczyną śmierci mogło być wychłodzenie organizmu albo toksyczne działanie alkoholu – mówi Sławomir Dąbrowski, oficer prasowy KMP w Łomży.
Zmarły to bezdomny mieszkaniec Łomży. Nadużywał alkoholu. Wcześniej kilkakrotnie był przewożony przez policję z tego śmietnika: - Lubił tu nocować – dodaje Dąbrowski.
Noclegownia dla bezdomnych w Łomży zajmuje dwa parterowe budynki i ma niewielki, starannie utrzymany skwer. Mieści się przy ul. Dwornej 24 a, obok muzeum, za sklepem z pieczywem. To dobre i korzystne sąsiedztwo, bo w zamian za posprzątanie czy odśnieżenie chodnika podopieczni dostaną chleb. Na zupę z wkładką chodzą do stołówki Caritas przy Pięknej, skąd też dostają coś na śniadanie. Zwykle nie pracują ani do roboty się nie garną, mimo że zdarza się propozycja pracy na budowie.
- Mamy w noclegowni 12 miejsc dla mężczyzn i cztery dla kobiet z oddzielnym wejściem – opowiada kierownik Krukowski, z którym współdziała dwóch opiekunów. - Bezdomni za pobyt, wodę i światło nie płacą, mają czyściutką pościel, którą oddajemy do pralni w Konarzycach, a swoje rzeczy mogą wrzucić do pralki. Podstawowe środki czystości też ich nic nie kosztują.
Żeby lepiej i skuteczniej opiekować się tymi, którym troski o samego siebie w życiu zabrakło, kierownik zaczął studiować resocjalizację w „Jańskim”. Chwali zwłaszcza zajęcia z doktorami Wrzoskiem i Szkatułą: rozmowy z doświadczonymi specjalistami pozwalają mu świeższym okiem spojrzeć na problemy ze swymi podopiecznymi. Opracował materiał „Skazani na wykluczenie”, w którym oparł się na przeprowadzonej wśród nich ankiecie.
Jak sami bezdomni postrzegają przyczyny – lekko mówiąc - kiepskiego losu? Odpowiedzieli, że główne powody to konflikty rodzinne i ich alkoholizm, a potem ubóstwo, przemoc fizyczna, jakiej się dopuszczali, i niezaradność życiowa. Niektórzy są tak zdesperowani, że piją do nieprzytomności najgorsze świństwa za kilka zł, a potem ręce im się trzęsą, że nie mogą zapiąć guzików.
Ci, którzy „nie nadają się” do noclegowni, mają do dyspozycji ogrzewalnię: po jednym z pomieszczeń dla trzeźwych kobiet i mężczyzn, trzecie dla pijanych. Tu szczególnie często przyjeżdża policyjny bus.
- W ubiegłym roku skorzystało z ogrzewalni 728 osobo-dni, a w noclegowni mamy zarejestrowanych 926 osobo-nocek – mówi kierownik. - Bo niektórzy wracają do nas, i to niepokojąco często. Czasem mówią, że nie chce im się żyć. I że stracili sens w życiu.
Wprawdzie rzadko, ale czasami bywa zupełnie inaczej.
- Niektórzy starają się być użyteczni, pomagając rodzinie czy w noclegowni – uśmiecha się kierownik. - Nie mamy za dużo pieniędzy, więc na przykład sami wymalowaliśmy pomieszczenia, bo farby dostaliśmy od życzliwej firmy. Dla mnie to jest najlepsza zapłata, jak spotkam kogoś, kto wydobył się z bezdomności: znalazł pracę i wynajął stancję czy mieszkanie. Wtedy z daleka pojawia się uśmiech na ulicy i podziękowanie. W tym roku było dwoje takich ludzi, rok temu trzech i dwa lata temu też trzech. Ale historia człowieka bezdomnego to zazwyczaj tragiczna droga...
Noclegownia dla bezdomnych przy ul. Dwornej 24a w Łomży będzie od 1. listopada czynna codziennie w godz. 15 - 8.
Utrzymanie noclegowni i ogrzewalni w 2010 r. kosztowało 112 tys. 670 zł, w tym roku wyniesie 117 tys. 570 zł, zaś planowany budżet na rok 2012 to kwota 151 tys. 200 zł.
- Wzrost budżetu związany jest z tym, że chcemy stworzyć dodatkowy etat, bo w latach poprzednich korzystaliśmy z pomocy Powiatowego Urzędu Pracy w ramach robót publicznych – wyjaśnia Wiesław Jagielak, dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej. - Policja i Straż Miejska regularnie dostarczają do ogrzewalni zziębniętych ludzi, często pod wpływem alkoholu, więc ktoś musi sprawować nad nimi opiekę i kontrolę.
Mirosław R. Derewońko