„Masz mało czasu, trzeba dać świadectwo...”
- Jestem szczęśliwy i dumny, że po 72 latach bohater wraca ze skromnej mogiły przy drodze na swoje wzgórze, okazałe i z daleka widoczne, gdzie walczył do końca w obronie Ojczyzny – tak w Strękowej Górze Jacek Raginis-Królikiewicz, wnuczek kpt. Władysława Raginisa (1908-1939) ocenił kilkuletnie wysiłki Stowarzyszenia Wizna 1939 i prezesa Dariusza Szymanowskiego o godny pochówek dowódcy polskiej obrony w krwawej bitwie z armią hitlerowską o Wiznę, nazywaną Polskimi Termopilami.
Uroczystości ponownego pochówku odbyły się w sobotę, 10. września 2011 r., w wizneńskim kościele i wokół bunkra w Strękowej Górze, w którym kpt. Władysław Raginis (+31) dokładnie 72 lata wcześniej rozerwał się granatem, dotrzymując złożonej żołnierzom przysięgi, że żywy nie opuści schronu. Uczynił tak, gdy generał Guderian postawił warunek: albo kapitulacja, albo rozstrzelanie żołnierzy wziętych do niewoli. O skali ich bohaterstwa świadczy fakt, że 720 Polaków walczyło przez trzy dni przeciwko 42 tysiącom Niemów i 350 czołgom...
Po śmierci kpt. Raginisa pochowano przy schronie, a wkrótce przeniesiono do – prawdopodobnie zbiorowej – mogiły przy pobliskiej drodze Wizna – Białystok. Prace ekshumacyjne w sierpniu br. pozwoliły wydobyć tylko niewielkie szczątki. Jak twierdzą działacze Stowarzyszenia Wizna 1939 kpt. Raginisa i por. Stanisława Brykalskiego (+27), który dowodził artylerią obrońców i zginął od odłamka także 10. września 1939 r. Niestety do tej pory naukowcy nie potwierdzili, że wydobyte z groby przy drodze białostockiej kości są faktycznie szczątkami tych bohaterów. Dlatego też na nowym grobie nie ma ich nazwisk. Nie zgodziła się na to Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa.
Pogrzebowej Mszy św. w kościele w Wiźnie przewodniczył biskup łomżyński ks. Stanisław Stefanek TChr, rozpoczynając następnie przy bunkrze na Strękowej Górze ceremonię pochówku. W modlitwie prosił Boga, o pokój duszy dla bohaterów, którzy „Ojczyźnie oddali życie, a dla nas są modelem zachowania społecznego”.
Duszpasterza słuchało kilka tysięcy ludzi, przybyłych z całej Polski. Wyróżniali się jeźdźcy z Podlaskiej Brygady Kawalerii sekcji w Kolnie, weterani i kombatanci wojenni, Sybiracy, uczniowie ze sztandarami, m.in., II LO w Łomży z dyr. Józefem Przybylskim, kibice ŁKS 1926 Łomża i motocykliści z rajdu Katyńskiego i Motocyklowego Stowarzyszenia Wschód-Zachód.
- Przyjechało nas około 50 z całego kraju, aby złożyć hołd bohaterom, których długo nie doceniano – tłumaczył szef grupy MSWZ Andrzej Cholewiński. - Naszym obowiązkiem jest dbać o ojczystą historię, tradycję i pamięć.
To poczucie obowiązku dbałości o pamięć narodowej przeszłości przewijało się w przemówieniach gości oficjalnych.
Ambasador Polski na Łotwie Jerzy Marek Nowakowski przypomniał, że Władysław Raginis urodził się w polskiej rodzinie w Dyneburgu w Inflantach Królewskich, które leżą na ziemi łotewskiej. Związki Polaków z ojczyzną, mimo często zmieniających się przez stulecia w Europie granic, podkreślały przedstawicielki ambasadorów Łotwy i Szwecji w Warszawie. Ksiądz mjr Mateusz Hebda odczytał list od Prezydenta RP Bronisława Komorowskiego. Prezydent sławił męstwo i wierność obrońców liczącego dziewięć km odcinka Wizna, dostrzegając w tym fakcie tragiczny symbol historii Polski w XX wieku. Podziękował społecznikom ze Stowarzyszenia Wizna 1939 za „dzieło kształtowania naszej wspólnej narodowej pamięci”. „Symbolem poświęcenia i odwagi” nazwał zacięty i nierówny bój z hitlerowskimi Niemcami minister obrony narodowej Tomasz Siemoniak w liście, odczytanym przez radcę generalnego MON Krzysztofa Sikorę. Bohaterom, pochowanym w ziemi „uświęconej krwią polskiego żołnierza” pokłonił się wicewojewoda podlaski Wojciech Dzierzgowski, przyklaskując prowadzeniu w tym wyjątkowym miejscu żywych lekcji historii, jak wcześniej tu organizowanym koncertom patriotycznym, rajdom i rekonstrukcjom historycznym. Admirał Waldemar Głuszko, zastępca szefa Sztabu Generalnego, przybył, aby „wyrazić wdzięczność za odwagę kpt. Raginisowi i jego żołnierzom, którzy ponieśli ofiarę życia”. Łomżyński poseł Lech Antoni Kołakowski (PiS) przybliżył biografię kpt. Raginisa, zwracając uwagę, że z okazji 100-rocznicy urodzin bohatera złożył oświadczenie poselskie, „aby ta wybitna postać została uwieczniona także w dokumentach Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej”. Słuchacze mogli się dowiedzieć, na przykład, że kolega ze Szkoły Podchorążych Piechoty w Komorowie k. Ostrowi Mazowieckiej „tak go wspominał: miał kresowy akcent, był cichy i nieśmiały. Szczupły, drobny blondynek”.
W grobie wewnątrz rozerwanego wybuchem na wielkie odłamy schronu spoczęła skrzynka ze szczątkami bohaterów, a przed nim złożono wieńce. Jeden - od twórców programu telewizyjnego „Było... nie minęło”, którzy badają miejsca walk (materiał z poszukiwania grobu kpt. Raginisa: http://www.tvp.pl/historia/magazyny-historyczne/bylo-nie-minelo).
- Jestem o czternaście lat starszy od dziadka, gdy umierał, nie byłem jak on nigdy w ekstremalnych sytuacjach wojennych i nie stawałem przed tak dramatycznymi wyborami – mówił wnuk (ze strony siostry Kapitana Marii, gdyż ten zmarł bezpotomnie) Jacek Raginis-Królikiewicz, który na uroczystości przybył z pięcioma synami: Szymonem (lat 20), Jankiem (18), Michałem (16), Stasiem (10) i Kubą (9) oraz ze swą siostrą Bogną Janiec, jej mężem Dariuszem i ich córeczką Zosią. - W prozaicznym stwierdzeniu: mój dziadek był całkowitym bankrutem, w niewygranej bitwie z garstką żołnierzy przeciwko armii Guderiana. Ta bitwa nie zmieniła przebiegu kampanii, bo niebawem armia niemiecka witała się w Brześciu z Armią Czerwoną. Jednak postawa i wierność są fundamentem, bez względu na to, jak rozegra się fizycznie walka.
Wnuk Kapitana odczytał nad Jego mogiłą „Przesłanie Pana Cogito” Zbigniewa Herberta, gdzie padają pamiętne słowa:
idź wyprostowany wśród tych co na kolanach
wśród odwróconych plecami i obalonych w proch
ocalałeś nie po to aby żyć
masz mało czasu trzeba dać świadectwo
bądź odważny gdy rozum zawodzi bądź odważny
w ostatecznym rachunku jedynie to się liczy
Mirosław R. Derewońko
Fot. Marek Maliszewski