Żegnamy tłumaczkę „Tryptyku rzymskiego”
Nie bała się śmierci. Wierzyła w życie duchowe w wieczności. Do historii przeszła jako autorka włoskiego tłumaczenia poematu „Tryptyk rzymski” Jana Pawła II, które ukazało się równocześnie z polskim wydaniem i zostało 6 marca 2003 r. przedstawione papieżowi. Dziś Grażyna Miller (1957 – 2009) spoczęła obok swego ojca i dziadka w grobie rodzinnym na cmentarzu katedralnym w Łomży...
Wykształceni rodowici Włosi nazywali ją „włoską poetką pochodzenia polskiego”.
„Lustro... Lustro...” - to były ostatnie ojczyste słowa, jakie wyszeptała do matki i siostry słabnącymi wargami. Towarzyszący jej do końca 19-letni syn Claudio zrozumiał, że słowami ze swego wiersza o śmierci uprzedzała rodzinę, iż odchodzi na zawsze... Grażyna Miller zmarła 17 sierpnia 2009 r.
Przyjechała z Rzymu do rodziny w Łomży na Boże Narodzenie. Kiedy złapały ją bóle, myślała, że to chwilowe, że przejdą. Próbowała sama leczyć się tabletkami. Potworne boleści nie przeszły. W styczniu trafiła do szpitala w Warszawie. Przez osiem miesięcy walczyła z rakiem. A teraz odeszła...
Urodziła się 29 stycznia w Jedwabnem, bo mieszkająca w Świnoujściu mama Halina odwiedzała akurat rodzinę w pobliskim Kotowie. Pięć lat później rodzina Millerów znów na stałe osiadła w Łomży, gdzie Grażynka ukończyła Szkołę Podstawową nr 3 (dziś nie istniejącą) i Liceum Ogólnokształcące im. Tadeusza Kościuszki. Po studium pedagogicznym uczyła dzieci polskiego i pilotowała wycieczki zagraniczne. Zakochała się we Włoszech, a w niej zakochał się Włoch.
Wyjechała ćwierć wieku temu do Sieny, żeby na tamtejszym uniwersytecie poznawać język i kulturę słonecznej Italii. W Toskanii narodziła się jako poetka. Wydaje po włosku tomik „Curriculum” (1988), chociaż swój pierwszy wiersz o morzu napisała jeszcze w Łomży, kiedy miała 14 lat.
- Ta poezja długo we mnie dojrzewała. Musiałam pokochać Włocha i wyjść za mąż, żeby zaistnieć – mówiła w wywiadzie sprzed ośmiu lat. - Moja poezja wzięła się z miłości. Pierwszy napisany po włosku wiersz dedykowałam Francesco...
Zajęta pracą publicystyczną i dziennikarską we włoskich periodykach, kolejny tom „Sull'onda del respiro” („Na fali oddechu”) wydała dopiero w roku 2000, cztery lata po śmierci męża. Inspiracją była miłość do niego i do dzieci: do syna i do Moniki (starszej od Claudia o 12 lat córki z pierwszego małżeństwa). Tomik łomżynianki zebrał znakomite recenzje we Włoszech, chwalili go m.in. wybitny krytyk literacki Pierfranco Bruni i poeta Renato Civello.
„Na fali oddechu” przynosi Grażynie Miller rok później międzynarodową nagrodę Luigi Vanvitelli i włoską nagrodę w dziedzinie poezji religijnej. Tomik ofiarowała także Papieżowi Polakowi.
- Grażynka opowiadała, że na audiencji u Jana Pawła II siedziała w pierwszym rzędzie i nie wiedziała, czy idzie do niego na kolanach czy na nogach, żeby wręczyć mu tę książkę– wspomina mama Halina. - Tak bardzo była wzruszona...
Nie mniej wzruszony tymi wierszami był chyba i papież, i jego otoczenie, skoro niebawem do zbiorów archiwum watykańskiego trafił także trzeci tom Grażyny Miller „Alibi di una farfalla” („Alibi motyla” 2002), w którym zamieściła kilka tłumaczeń młodzieńczych wierszy Karola Wojtyły.
Zupełnie nieoczekiwanie i w wielkiej tajemnicy Wydawnictwo Watykańskie zaproponowało jej przetłumaczenie na włoski papieskiego poematu „Tryptyk rzymski”. Miało ono ukazać się w marcu 2003 r. jednocześnie z polską, francuską, niemiecką i hiszpańską wersją językową. W podobnej sytuacji znaleźli się inni tłumacze: zdążyć do początku marca i nikomu nie pisnąć ani słowem. W wymianie myśli między nimi pomagało Wydawnictwo Watykańskie.
- Watykan spełniał rolę „żywego internetu”, dzięki któremu my, tłumacze, mogliśmy harmonizować ze sobą teksty – wspominała Grażyna Miller. - Tekst dostałam w styczniu i niemal od razu zaczęła się moja wielka przygoda z utworem. Pisałam niezależnie od tego, czy był to dzień czy była to noc. Oddałam się temu całą duszą. Tłumaczenie „Tryptyku” było naprawdę inspirującą pracą. Z całą pewnością moje tłumaczenie jest wierne. Nie wypacza oryginału. Pisałam to, co czułam. Nie bałam się ekspresji ani odważnych zwrotów. O niektóre nawet się delikatnie wykłócałam i... wygrywałam.
Obszernym komentarzem teologiczno-literackim opatrzył „Tryptyk rzymski” kardynał Joseph Ratzinger, czyli dziś papież Benedykt XVI. W obecności autora, Jana Pawła II, oficjalna inauguracja włoskiej edycji odbyła się 6 marca 2003 r. w Sala Stampa Vaticana. Włoscy aktorzy recytowali poemat Polaka z Wadowic, tłumaczony przez Polkę z Łomży.
Już kilka lat wcześniej zamierzała podjąć się trudu przełożenia na włoski twórczości Karola Wojtyły.
- Kto miałby to zrobić jak nie poeta z Polski? – pytała retorycznie, jeszcze nie wiedząc, że wybór padnie właśnie na nią... A może po trosze to przeczuwając...?
W wywiadzie po roku od inauguracji powiedziała: - „Tryptyk rzymski” to perła. Jako osoba wierząca, jestem pewna, że ta perła trafiła do ludzi, których wzbogaciła wewnętrznie na całe życie...
Tekst: Mirosław R. Derewońko
Fot.: Archiwum rodzinne
PS. Biografię Grażyny Miller oparłem na wspomnieniach matki – pani Haliny Miller i młodszych sióstr poetki - Cecylii i Jolanty. Wypowiedzi bohaterki tekstu cytuję za:
Danuta P. Mystkowska („Rozbieranie duszy” - Kurier Poranny 144/2001)
Marcin Dzierżanowski („Papież bez cenzury” - Życie Warszawy 80/2003)
Ewa Sznejder („Miłość jest wszystkim, wszystko jest miłością” - Gazeta Współczesna 115/2001)