Katedra “cudownie” ocalona
12 września 1944 roku - 60 lat temu - wycofujący się z Łomży Niemcy mieli wysadzić w powietrze katedrę. Został wydany specjalny rozkaz nakazujący cofającym się pod naporem Sowietów żołnierzom Wehrmachtu zburzenie świątyni i pobliskiego pałacu biskupiego. Na szczęście, dzięki niezłomnej postawie biskupa Stanisława Kostki Łukomskiego i jego swoistemu “układowi” z dwoma niemieckimi oficerami pięciowiekowa świątynia ocalała. Oto relacja ks. Biskupa Łukomskiego z dramatycznych wydarzeń sprzed 60 lat.
W parę godzin później przyszło dwóch oficerów niemieckich. Zaczęły się znowu nalegania i przekonywania. "Po rozmowie w pałacu - opowiadał dalej ks. Biskup - zaprosiłem obu oficerów do kościoła, żeby pokazać im, jak cennym zabytkiem jest katedra, lecz wszelkie prośby i argumenty nie odnosiły skutku. Natarczywe nalegania oficerów nie ustawały. Poczułem się bezradny, przeprosiłem ich na krótko mówiąc, że chciałbym pomodlić się. Udałem się do kaplicy Matki Boskiej i klęknąwszy na stopniach ołtarza przed Jej obrazem, błagałem o pomoc w uratowaniu katedry."
"Nie była to jednak zwykła prośba w modlitwie, lecz było to nieustępliwe domaganie się pomocy od Matki Boskiej.
Modliłem się wtedy: Matko Boża, dziś są Twoje Imieniny /a był to dzień Imienia Marii/ ja wyczerpałem wszystkie swoje argumenty i możliwości, i nic więcej nie jestem już w stanie uczynić. Ty, Matko Boża, w dniu Twoich Imienin, musisz ocalić katedrę od zniszczenia."
"Pokrzepiony modlitwą! pełen wiary w pomoc Matki Boskiej, powróciłem do oczekujących na mnie oficerów? Zwróciłem się do jednego z nich: "pan jest katolikiem?". Odpowiedział: tak, a skąd ks. Biskup to wie? "Zauważyłem, że przeżegnał się pan w kościele." Odezwał się drugi oficer: ja też jestem katolik. Powiedziałem wtedy do nich; "chcę zawrzeć z wami umowę. Daję każdemu z was różaniec /a miałem dwa różańce w kieszeni/, i zobowiązuję się, że będę modlił się za was codziennie przy wieczornych pacierzach, żebyście szczęśliwie wrócili z wojny do swych rodzin, a wy zostawcie mi za to katedrę." Oficerowie przyjęli różance, spojrzeli na siebie i na mnie, nie nalegali już więcej, pożegnali się ze mną i odeszli.
Front wojenny był już niedaleko Łomży. Ze względu na nocne przyfrontowe bombardowania lotnicze przebywaliśmy w nocy w podziemiach pałacu biskupiego. Wśród nocy słychać było samoloty i bombardowania z powietrza. W pewnym momencie rozległ się straszny huk, zatrzęsły się mury, posypał się tynk ze ścian i kurz wypełnił podziemia pałacowe. Pomyślałem wtedy - a jednak zburzyli katedrę. Kiedy zaczęło świtać, wysłałem jednego z młodszych księży z poleceniem: idź, zobacz, czy katedra stoi.
- Wrócił po chwili mówiąc, że stoi.
- Wysłałem go znowu: idź zobacz, czy stoi dom diecezjalny przy ul. Sadowej.
- Wrócił wkrótce z wiadomością, że stoi.
W ciągu dnia okazało się, że huk nocny i wstrząs zabudowań spowodowały dwie bomby lotnicze, które spadły prawdopodobnie równocześnie, zrzucone z samolotu sowieckiego. Jedna z nich zburzyła zakrystię i uszkodziła całe przęsło sklepień w nawie bocznej przy zakrystii, a druga bomba spadła na część niezabudowanej posesji, przylegającej do cmentarza kościelnego, w odległości nie większej niż 40 metrów od frontu kościoła.”
źródło: www.katedra.4lomza.pl