Szwedzkie kule wyłowione z Narwi
Muzeum Forteczne w schronie pogotowia bojowego Fortu III w Piątnicy przeżyło wczoraj oblężenie. Blisko setka działaczy powstałego w 2003 r. stowarzyszenia Klub Fort, przyjaciół i sympatyków przybyła, aby zwiedzić największą w naszym regionie ekspozycję militariów, związanych z liczącymi blisko sto lat carskim umocnieniami obronnymi. Forty mają swoje tajemnice i przez lata obrosły legendą, jak choćby to, że pod Narwią łączą się z klasztorem Ojców Kapucynów. Olbrzymie budowle były użyte zaledwie dwa razy, i to przez Polaków: w 1920 i 1939 roku. Dziś stanowią magnes, który przyciąga nad Narew miłośników historii i turystów. Magnes działa dzięki twórcy Muzeum Fortecznego płk. Ludwikowi Zalewskiemu (obecnie senatorowi RP), jego synowi Pawłowi i działaczom stowarzyszenia Klub Fort, które powoli przywraca zabytek do życia.
Wnętrze schronu pogotowia bojowego to wysoka, masywna i zimna budowla, której sklepienie ma aż 180 cm grubości. Mimo to pękło, kiedy wybuchł skład amunicji w pobliskich koszarach (zostały po nich resztki fundamentów). Dlatego w środku jest także wilgoć, która sprawia, że np. dokumenty, banknoty czy mapy są zafoliowane. Po odmalowaniu wnętrza i wstawieniu gablot, muzeum mieści już może i tysiące bardzo różnych eksponatów. Niemal każdy ma swoją historię.
Fragment gąsienicy 52-tonowego radzieckiego czołgu, który po lodzie przejechał Narew, a zapadł się na torfowiskach. Katiusza z głowicą jak wielka dynia. Kule armatnie z czasów Potopu, gdy most na Narwi zarwał się pod Szwedami i pochłonął ładunek do dziś znajdowany przez pływaków i nurków. Papierośnica ze strąconego messerschmita. Lampka nocna z łuski po pocisku. Dziesiątki pistoletów, karabinów, granatów i bomb. Mnóstwo żelastwa, które w swojej epoce było szczytem - niestety - śmiercionośnej techniki. Na jednej ze ścian widzimy także fragmenty zasieków, które przez rolników były po wojnie wykorzystywane do gordzenia pastwisk. Książeczki wojskowe, gdzie w miejscu zdjęcia widnieje odcisk kciuka. Wśród eksponatów są tak osobiste, jak pasiak obozowy z Ravensbruck mamy pułkownika Janiny czy dokumenty ojca Franciszka, który był żołnierzem 33 pułku piechoty i bronił Nowogrodu w 1939 r. Ale wzruszają i tak anonimowe jak guziki od mundurów tych, którzy odeszli na wieczną wartę.
Po jednym została menażka z wyrytym portretem dziewczyny...
- Zaprzyjaźniłem się z dyrektorem Wojskowego Biura Historycznego i postawiliśmy sobie pytanie, gdzie znajduje się grób kpt. Władysława Raginisa - mówi kustosz muzeum płk. Zalewski. - Wkrótce przystąpimy do badań i poszukiwań.
Tymczasem Klub Fort sprezentował pomysłodawcy powołania muzeum księgę pamiątkową, a ok. 20 sprzymierzeńcom i sponsorom wręczył upominek: miniaturkę miecza średniowiecznego i hełmu żołnierza współczesnego, osadzonych w kamieniu.
Potem w znajdującej się obok muzeum sali kominkowej żołnierze (byli, w stanie rezerwy, czynni i w cywilu) sięgali do wspomnień i snuli plany na przyszłość w towarzystwie ambasadora jednego z najbardziej znanych w świecie szkockich wędrowników. I - jak każe tradycja - wszyscy spróbowali wojskowej grochówki.
Mirosław R. Derewońko