Kto ofiarą, kto oprawcą
W ostatnim czasie po raz nie wiadomo który tematem wiodącym w mediach stała się sprawa kontaktów duchownych z aparatem bezpieczeństwa PRL. I tak jak zawsze największe zainteresowanie wzbudziło to, którzy z nich byli tajnymi współpracownikami oraz na kogo donosili. Bez wątpienia nie można tego problemu bagatelizować i wcześniej czy też później trzeba będzie się nim zająć, tym bardziej, że nikt istnieniu współpracy grupy księży z SB nie zaprzecza. Moje wątpliwości budzi jednak czas i okoliczności w jakich ta kwestia została podniesiona oraz ranga, jaką temu wszystkiemu nadano.
Bez wątpienia skupienie się na tej sprawie kilka dni po jakże ważnej dla naszego kraju pielgrzymce papieża nie było najfortunniejszym posunięciem. Również sensacyjna forma przekazywanych informacji nie przyczyniła się do spokojnego ich odbioru.
Z punktu widzenia historyka zastanawiający pozostaje natomiast fakt położenia tak dużego nacisku na nagłośnienie tej sprawy. Być może w wyniku tego z pola widzenia osób podnoszących to zagadnienie zupełnie zniknął fakt, że takiej samej inwigilacji, związanej z werbunkiem informatorów, poddane były także inne grupy społeczne mające wpływ na kształtowanie świadomości i stosunku do systemu komunistycznego, takie jak nauczyciele i dziennikarze. Zapomina się tutaj dodać, że agenci werbowani byli także w środowiskach rolników, pracowników PGR, byłych członków organizacji niepodległościowych, w przedsiębiorstwach, administracji itp. Pamiętać trzeba, że kontroli SB podlegały wszystkie dziedziny życia, a nie tylko Kościół katolicki. Wreszcie zapomina się tutaj zupełnie również o podstawowej kwestii (pomijanej celowo lub też przypadkowo bagatelizowanej przez osoby piszące), iż aparat bezpieczeństwa nie był samodzielną organizacją (szczególnie po 1956 r.) na terenie Polski ale podlegał organom władzy państwowej, a szczególnie faktycznie ją sprawującej Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. To jej przywódcy wytyczali główne kierunki jego działania, byli na bieżąco informowani o wynikach „rozpracowywania” poszczególnych środowisk, jak też na szczeblach wojewódzkich i powiatowych uczestniczyli wspólnie z szefami SB w naradach, podczas których dokonywano oceny pracy aparatu bezpieczeństwa. Na ich biurka trafiały też sprawozdania z działań operacyjnych prowadzonych przez funkcjonariuszy. Zarówno o jednych jak i drugich, czerpiących wtedy profity ze sprawowanych funkcji a i teraz cieszących się bardzo często szacunkiem, prowadzących działalność naukową i samorządową, dzisiaj nic się nie mówi. A przecież to oni są odpowiedzialni za zmuszenie do współpracy większości osób, ich zastraszenie oraz złamanie karier i często życia tym opornym. Zapomina się o niektórych członkach Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego i Stronnictwa Demokratycznego przez szereg lat wiernie wspierających w różny sposób system komunistyczny w Polsce. Im wszystkim żyło się i żyje nadal dosyć wygodnie, podczas gdy represjonowani przez nich nadal oczekują na sprawiedliwość.
dr Krzysztof Sychowicz