Grzybów w lasach nadal jak na lekarstwo
Pogoda ciepła i wilgotna jest królową grzybobrania. O tej porze roku 6 lat temu w lasach w pobliżu Łomży, Piątnicy i Nowogrodu dorodnych grzybów było w bród, więc zbieracze kubełkami wynosili dary lasu: kurki - gąski, prawdziwki, podgrzybki, surojadki - gołąbki. Trzy lata temu sezon zbiorów grzybów był wymarzony, dlatego ludzie workami wywozili w bagażnikach samochodów borowiki, podgrzybki, rydze i koźlarze z lasów Czerwonego Boru. Natomiast rok temu była w ogóle pustka: grzybów mieliśmy w lasach Nadleśnictwa Łomża jak na lekarstwo. Jak wygląda sytuacja obecnie?
- Mam nadzieję, że aura deszczowa się utrzyma... - mówi po długim namyśle nadleśniczy Dariusz Godlewski. W czerwcu i lipcu utrzymywały się długotrwale wysokie temperatury, powyżej 23 / 25 / 27 stopni Celsiusa w cieniu, a więc w słońcu od rana do wieczora były znacznie wyższe. W lasach panowała susza, ponieważ praktycznie nie padały deszcze. Grzybnie grzybów przeszły w swoisty „stan uśpienia”, żeby przetrwać upały. Po falach afrykańskiej gorączki nadal jest słonecznie, ciepło, ale zaczęły wreszcie pojawiać się deszcze. Opady są wprawdzie dosyć krótkotrwałe, nad ranem, za dnia i w nocy, jednakże czasami przez kilkanaście minut spada rzęsistymi strugami woda z nieba.
- Żeby grzybnia ponownie zaczęła rosnąć, musi być zachowana odpowiednia wilgotność – wyjaśnia doświadczony przyrodnik. - Nie wystarczy, że deszcz popada symbolicznie. Aby grzybnie pobudzić do rozwoju, deszcze musiałyby padać co dzień, co dwa dni przez przynajmniej tydzień co najmniej po 2-3 godziny. Dopiero wtedy, jeśli byłyby warunki sprzyjające, pojawiłyby się pierwsze kurki, podgrzybki i koźlarze. Może z końcem sierpnia zaczęłyby rosnąć borowiki. Przy sprzyjającej aurze we wrześniu zobaczylibyśmy kanie, zielonki, siwki...
Za mało wody dociera do wysuszonej grzybni
W pełnym betonu, asfaltu, cegły, aluminium i szkła mieście woda po deszczach szybko odparowuje i spływa do kanalizacji. Przy słabych, lekkich opadach w lasach około dwóch trzecich wody deszczowej zatrzymuje się w koronach drzew oraz na powierzchni liści krzewów – do ścioły na ziemi dociera zaledwie jedna trzecia, a jeżeli deszcz spadł zbyt lekki, krotki, siąpliwy, to zaledwie zrosił, zmoczył powierzchnię terenu, lecz go wystarczająco nie nawilżył. Do spodnich warstw gleby na 10-20 cm poniżej prawie nic nie dotarło. Nadal panuje tam upiorna susza, pomimo pozorów zwilżenia.
Oprócz parowania w cieple dnia, spragnione dżdżu większe i wyżej rosnące rośliny szybko wchłaniają niezbędną do przeżycia i rozwoju wodę, dlatego dla „uśpionych” grzybni w efekcie nie zostaje praktycznie nic. Objawem suszy fizjologicznej mogą być żółknące i zrzucane nawet latem liście drzew i krzewów z powodu zbyt wysokiej temperatury i braku nawodnienia. Rośliny zachowują się w ten sposób, żeby mniej transpirować – wyparowywać.
Mirosław R. Derewońko
tel. red. 6976 145 146
Grzybów jak na lekarstwo, ale drewna nie brakuje
Kania na łące i grzyby w lasach
Grzyby pięknie obrodziły, śmieci brzydko zabrudziły...