Kilkadziesiąt osób przybyło do Jedwabnego i domaga się wznowienia śledztwa w sprawie zbrodni sprzed 80 lat
"Domagamy się ekshumacji" - transparenty między innymi o takiej treści przyniosły osoby, które przyszły w sobotę (10.07) pod symboliczny pomnik w miejscu pogromu w Jedwabnem z lipca 1941 roku.
W osiemdziesiątą rocznicę tych wydarzeń do Jedwabnego przyjechało kilkadziesiąt osób związanych ze stowarzyszeniem Marsz Niepodległości. Jego prezes Robert Bąkiewicz, mówił, że powinno być wznowione śledztwo w sprawie tej zbrodni. Według niego jest ona wykorzystywana, żeby siać dezinformacje o tym, kto się jej dopuścił.
- My jako Polacy, jako katolicy nie możemy się zgodzić, żeby czyjaś cześć i pamięć była w ten sposób wykorzystywana, w jakiej właśnie jest wykorzystywana. Domagamy się tej prawdy od państwa polskiego, domagamy się tej prawdy od Ministerstwa Sprawiedliwości, od IPN-u, żeby zostało wznowione śledztwo jedwabieńskie. Nie możemy pozwolić na to, żeby ten kanibalizm historyczny dominował w przestrzeni publicznej. Prawda jest tutaj, zakopana w ziemi. Domagamy się ekshumacji w Jedwabnem - mówi Robert Bąkiewicz.
Wśród transparentów był też napis w języku angielskim "mordercy szukają morderców". Na proteście pojawiło się także dwóch mężczyzn z flagą Izraela. Jak powiedzieli naszemu reporterowi przyszli, żeby uczcić pamięć zabitych.
- Z prostego powodu: zginęli tutaj ludzie, zupełnie niepotrzebnie, w wyniku po prostu nienawiści. I uważam, że należy im się szacunek, to byli polscy obywatele - mówi jeden z mężczyzn.
Oficjalne obchody rocznicy mordu w Jedwabnem zaplanowane są na niedzielę na godzinę 11:00. W tym roku nie odbywają się wyjątkową dziesiątego lipca, ze względu na to, że jest to sobota, która dla wyznawców Judaizmu jest świętem.
80 lat temu doszło do mordu Żydów w Jedwabnem. Według historyków z Instytutu Pamięci Narodowej, odpowiedzialność za zbrodnię ponoszą mieszkańcy miasteczka, którzy działali z inspiracji niemieckich żołnierzy.
10 lipca 1941 roku Żydzi mieszkający w Jedwabnem zostali zebrani na miejskim Rynku, a 300 osób zamkniętych w stodole spalono.