Łomżyńska szaro-czerwona - felieton Adama Dąbrowskiego
Sporo już ponad rok temu w Łomży rozpoczął się remont Starego Rynku. Przez ten rok zdjęto nawierzchnię, porobiono wykopy, odsłaniając przy okazji relikty starego ratusza, wymurowano fontannę, przebudowano na potrzeby kultury dawną halę targową... Zmieniło się prawie wszystko. Ale właśnie - prawie. Jedno się jednak nie zmieniło.
Sporo już ponad rok temu w Łomży rozpoczął się remont Starego Rynku. Przez ten rok zdjęto nawierzchnię, porobiono wykopy, odsłaniając przy okazji relikty starego ratusza, wymurowano fontannę, przebudowano na potrzeby kultury dawną halę targową... Zmieniło się prawie wszystko. Ale właśnie - prawie. Jedno się jednak nie zmieniło.
Niezmiennie od ponad roku na placu przed ratuszem wiszą te same trzy flagi: narodowa, miejska i unijna.
I mówiąc "te same" nie chodzi mi o "takie same" tylko właśnie TE SAME.
Przypomnę może – jeśli ktoś słuchał nieuważnie. Flagi te na swoich masztach przetrwały przez ostatni rok nie tylko wszystkie kaprysy pogody, ale także były świadkami: zdejmowania nawierzchni placu, prac ziemnych z użyciem ciężkiego sprzętu, wykopalisk, murowania niecki fontanny, układania – na razie fragmentów – nowej nawierzchni wokół Hali Kultury…
Już wiadomo, o co może mi chodzić? Przez rok ani razu nie były zdjęte, za to wielokrotnie dodatkowo okurzane.
Nie trzeba zresztą sokolego wzroku, którego (nawiasem mówiąc) wcale nie mam, żeby stwierdzić, że wszystko, co działo się wokół, zostawiło na nich wyraźne ślady. Chyba zresztą od razu nawet łatwo domyślić się, na której z flag są one najbardziej widoczne. Dla ułatwienia podpowiem, że flaga unijna jest najciemniejsza, a łomżyńska jest żółto-czerwono- niebieska. Kolory barwy narodowej wszyscy znamy i wiemy, że ta górna część jest bardzo wrażliwa na zabrudzenia.
Chyba m.in. z tego powodu miniporadnik Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji na temat tego jak postępować z flagą zaczyna się od słów: "Biało - czerwoną traktuj z szacunkiem. Flaga wyeksponowana musi być czysta…".
No, kurde, nie udało się. Co prawda aura pomagała, jak mogła. Znaczy: wiatr czasem otrzepał z kurzu, deszcz nawet opłukał, ale widać jednak na niej ten ciężki rok. I to rok z okładem.
Na pewno nie tylko ja to widzę. Ja tamtędy przechodzę sporadycznie, ale ci, którzy pracują w ratuszu, muszą na to patrzeć codziennie. A jak mają gabinety na piętrze, to flagi łopoczą im prawie za oknem… Czemuż więc ach czemuż na to zezwalają? Znają zapewne i ten artykuł konstytucji, który otacza barwy narodowe specjalną opieką. A może nawet i te z kodeksu karnego i kodeksu wykroczeń, które za publiczne znieważanie flagi narodowej grożą grzywną, aresztem, ograniczeniem wolności lub jej pozbawieniem…
Ano prawdopodobnie dlatego, że teraz flag ściągnąć się nie da. Kiedy rozpoczęto prace na rynku, część masztów niefrasobliwie zasypano hałdami ziemi zbędnej w innej części placu. I prawdopodobnie mechanizmy umożliwiające opuszczenie flag zostały w niej pogrzebane. Innego wyjaśnienia lekceważenia biało-czerwonej nie potrafię znaleźć.
Zadziwia tylko fakt pozostawienia masztów z flagami na Starym Rynku czas robót, które i tak planowano na około rok. Zwłaszcza w mieście, w którym – o czym nie tylko mieszkańcy doskonale pamiętają - kilka lat temu "zniknięto" maszt na jeden dzień, żeby uniknąć ambarasu z wieszaniem flagi.
Tym razem powinny zniknąć - i to na dłużej – wszystkie trzy, a się nie udało.
Jak się więc okazuje: i tak źle, i tak niedobrze.