Spacer śladami łomżyńskich Żydów
Jakim cudem pamiątki po żydowskiej gorseciarce ocalały w domu zamieszkanym przez Niemców? Co wiązało Napoleona z bogatym kupcem Judką Blumowiczem? Dlaczego Rządowa do 1939 roku była ulicą żydowską? Co sprawiło, że w Hotelu Polskim nocowali chrześcijanie i prawosławni, w tym duchowni, a Żydzi omijali go szerokim łukiem? Co to było podwórko Kulkina? Czy dziadek założycieli słynnej wytwórni Warner rzeczywiście mieszkał na Rybakach? To tylko niektóre z pasjonujących tematów, poruszonych przez historyka Adama Sokołowskiego z Muzeum Północno-Mazowieckiego podczas spaceru śladami łomżyńskich Żydów, zorganizowanego w piątek przez Łomżyńskie Towarzystwo Naukowe im. Wagów.
Deszczowa aura nie odstraszyła miłośników historii. Kilkanaście osób w kurtkach, pelerynach i z parasolami w pogotowiu wyruszyło na kolejną wyprawę z Adamem Sokołowskim. Majowy spacer zakończył się na starym cmentarzu żydowskim pomiędzy Rybakami i Woziwodzką, tak więc tym razem historyk wybrał inną trasę. Na ulicy Krótkiej przybliżył słuchaczom historię gorseciarki Nechy Grossmann, która miała tam swój zakład, a listy po niej, ostatnie datowane na połowę 1939 roku, znaleziono kilka lat temu podczas remontu kamienicy na Sikorskiego – jak tam ocalały nie wiadomo, bo dom ten w czasie II wojny światowej był zamieszkany przez Niemców. Przypomniał też, że Krótka przed wojną nosiła imię Berka Joselewicza, oficera Legionów Polskich we Włoszech, który zginął w bitwie pod Kockiem w roku 1809, co było możliwe dzięki kłótniom między sanacją i endecją, dzięki czemu Żydzi zdołali upamiętnić w ten sposób swego kandydata.
Dłużej zatrzymano się na pobliskiej Rządowej, która już w XIX wieku była skupiskiem żydowskim. To na niej kupiec Judka Blumowicz wybudował najbardziej wówczas okazały dom w mieście i to właśnie w nim miał zatrzymać się Napoleon podczas wyprawy na Rosję w roku 1812.
– To legenda – nie ma wątpliwości Adam Sokołowski. – Napoleona na pewno nie było w Łomży jak szedł na Rosję, mimo tego, że są takie hipotezy. Zatrzymał się tu dopiero uciekając po klęsce, ale w innym miejscu, w dawnym zajeździe pocztowym.
Na Rządowej było też wiele zakładów żydowskich, rzemieślniczych i małych fabryczek, to tu miał działkę zastępca prezydenta Łomży Hirsz Epsztejn oraz mieściły się liczne żydowskie partie, stowarzyszenia i organizacje, jak Oddział Międzynarodowej Organiacji Syjonistycznej Kobiet czy biblioteka syjonistyczna, która bardzo ucierpiała podczas krótkiej okupacji bolszewickiej w roku 1920. Na Rządowej wychował się Dawid Piątnicki, syn kupca Nachmana, lekarz szpitala żydowskiego i kapitan Wojska Polskiego, zamordowany w Charkowie w roku 1940. Tutaj też, na rogu Rządowej i Krótkiej, mieściła się słynna fima, sklep i hurtownia, Tobiasza (Tuwje) Bermana.
Zginął zamorodowany przez Niemców pod Giełczynem, razem z synem Henrykiem, lekarzem.
Taką samą profesją parał się też Julian Karbowski, syn Lejba, który mając dochodową praktykę lekarską nie odmawiał bezpłatnej pomocy biedocie z Rybak. Jego ojciec wzbogacił się między innymi dzięki luksusowemu Hotelowi Polskiemu – słynącemu z tego, że zatrzymywali się w nim wszyscy, tylko nie Żydzi.
Podwórko Kulkina
– Kulkinowie, Grzegorz i Szmul, za kościołem ewangelickim, czyli na części obecnej muszli, mieli posesję z ilomaś domostwami i wielkim podwórzem, na którym żyło kilkaset osób, ponad sto rodzin – opowiada Adam Sokołowski. – W 90% była to żydowska biedota, podobno urodziły się tu setki dzieci, ale to jest raczej mało prawdopodobne. Ponoć nie było rzemiosła, którego by nie było w podwórzu Kulkina, mieszkało tu też pięciu nauczycieli uczących dzieci. Przez cały dzień był tam ogromny hałas i ruch, bo to podwórze było też skrótem dla wszystkich idących do Piątnicy i od niej, na Rybaki czy z z terenów Chodźki oraz idących kąpać się do Narwi. Wielka emigracja Żydów do USA przed I wojną światową też była tutaj przygotowywana, a w 20-leciu międzywojennym różne partie, mające siedziby na Rządowej, miały tu swoje, nie zawsze legalne, zebrania – było tu przecież 10 wejść i wyjść, którymi można się było szybko ewakuować. Miało też to podwórze wielkie osobistości, bo mieszkał tu w roku 1918 przed śmiercią Abraham Izaak Kamiński, założyciel Teatru Żydowskiego w Warszawie, a według „Księgi pamięci gminy Łomża” w jednej z piekarni miał tu pracować Urke Nachalnik, student łomżyńskiej jesziwy, złodziej i wieloletni więzień, który później dyskontował swoje doświadczenia w poczytnych książkach.
Woziwodzka, Żydowska i Rybaki
Z Krzywego Koła uczestnicy spacer przeszli na ulicę Żydowską. Najstarsza wzmianka o tej ulicy, łączącej osadę rybacką z miastem, pochodzi z początków XVI wieku i już wtedy mieszkali na niej Żydzi. Swój rozkwit zanotowała w okresie międzywojennym, podobnie jak pobliska Woziwodzka.
– Za każdym razem, gdy po mieście rozchodziły się wieści, że magistrat postanowił zbudować wodociąg i dostarczać rurami wodę do każdego mieszkania, burzył się spokój woziwodów, którymi byli tylko i wyłącznie Żydzi – mówi Adam Sokołowski. – Jak podaje „Księga pamięci gminy Łomża” Żydzi z Rybak i Woziwodzkiej od niepamiętnych czasów mieli, przechodzący z ojca na syna, przywilej na czerpanie wody z wodokaczki i dostarczanie jej do miasta. Były jednak próby przełamania tego monopolu, bo we „Wspólnej Pracy” z roku 1914 znalazłem informację, że w Kasie Oszczędnościowo-Pożyczkowej uruchomiono specjalną akcję i Janowi Tyborowskiemu, drogą pożyczki i składek, kupiono konia, wóz i beczkę. Za jego przykładem poszli Wiśniewski i Dąbek, dzięki czemu Łomża miała już trzech chrześcijańskich woziwodów.
Nie trwało to jednak długo, bowiem polscy woziwodowie, nieprzyzwyczajeni do tak ciężkiej pracy, szybko ją porzucili, a Wiśniewski sprzedał „z próżniactwa” konia, wóz i beczkę woziwodzie Żydowi, co we „Wspólnej Pracy” odnotowano z dużym rozczarowaniem.
Rybaki, cel spaceru, zamieszkiwała głównie biedota tragarze, wyrobnicy czy furmani, a był ponoć wśród nich również przodek amerykańskich milionerów.
– Jest taka ciekawostka, że na Rybakach mieszkał dziadek braci Warner – mówi Adam Sokołowski. – Próbowałem to zweryfikować, ale dostępne w sieci źródła do niego nie prowadzą, a sami Albert, Sam i Harry, czyli Aaron, Szmul i Hirsz Wonsalowie wywodzą się z Krasnosielca w powiecie makowskim na Mazowszu i w Łomży tych tropów nie ma. Jednak nasza „Księga...” taką informację podaje, więc jest możliwe, że tak faktycznie było.
Wojciech Chamryk
Zdjęcia: Kamil Leszczyński/ŁTN im. Wagów, Wojciech Chamryk