Przejdź do treści Przejdź do menu
czwartek, 25 kwietnia 2024 napisz DONOS@

Koniec fotograficznej „Bajki”

– Kiedyś była inna praca. Ciągle siedziało się w ciemni, w której popsułem sobie wzrok, godzinami siedziało się przy pulpicie, retuszowało się ołóweczkiem... No i mnóstwo zleceń... - wspomina Jan Matyszewski. W tym roku skończy 76 lat, a od ponad 50 lat zajmuje się robieniem zdjęć mieszkańców Łomży. Przez ostatnie 30 lat robił je w swoim zakładzie „Foto Bajka” przy ul. Bernatowicza. - Czas to już zakończyć, bo najwyższa pora w końcu odpocząć – mówi Jan Matyszewski zapowiadając zamknięcie zakładu wraz z końcem miesiąca.

Pierwszy zakład fotograficzny w Łomży powstał dzięki Tyburcemu Chodźko jeszcze w XIX wieku. Na przełomie wieków, po pierwszej wojnie światowej i do wybuchu kolejnej też ich nie brakowało, ale największy rozwój zanotowały po roku 1945. „Hanka” Antoniego Drwięgi, później przejęta przez Wacława Kochanowskiego, działającego w Łomży już od roku 1946 oraz założony w 1950 przez Zygmunta Kamińskiego „Wrzos” były tymi pierwszymi i najważniejszymi. – Jako młody chłopak byłem u Kamińskiego we „Wrzosie” – wspomina Jan Matyszewski. – Uczyłem się tam trzy lata i w ten sposób zaczęło się moje zauroczenie fotografią. Ja z jego żoną retuszowaliśmy zdjęcia, plus później pomagał nam jeszcze taki kolega z Zambrowa, a dziewczyna siedziała w ciemni i kopiowała zdjęcia. Skończyła się ta nauka w roku 1963, kiedy  na dwa lata poszedłem do wojska, ale po zakończeniu służby wróciłem jeszcze na krótko do „Wrzosa”.
Później Jan Matyszewski wziął rozbrat z fotografią, ale nie odszedł od niej daleko, został bowiem kinooperatorem i pracował w tym zawodzie ponad 17 lat. – Ciągnęło mnie jednak do fotografowania i z Franciszkiem Macko, który też kiedyś terminował u „Wrzosa”, postanowiliśmy otworzyć własny zakład – mówi Jan Matyszewski. – Proponowali mi to zresztą już wcześniej, ale podchodziłem do tego sceptycznie, ale z Franusiem, gdzieś tak w 1980 roku,  rozkręciliśmy ten zakład. Zaczęli nam przepowiadać, że „Syrenka” nas zje, ale jakoś nie zjadła do tej pory!
Początkowo zakład „Bajka” mieścił się w kamienicy przy ul. Krótkiej 4, ale gdy Jan Matyszewski wyjechał do USA, firma zaczęła podupadać. Dlatego po powrocie od roku 1987 prowadził go już sam: przez jakiś czas jeszcze na Krótkiej, a od 1988 przy ul. Bernatowicza 6.
– Macko chorował, do tej pory zresztą choruje i tak zostałem sam – opowiada Jan Matyszewski. –  Stało się tak, bo na półtora roku pojechałem do USA, a wspólnik został w zakładzie. Przyjął pracownika, ale ledwo to wszystko funkcjonowało. Byliśmy wtedy zrzeszeni w Wytwórczo-Usługowej Spółdzielni Pracy i żona dowiedziała się od koleżanki jak to wszystko wygląda. Zadzwoniła więc do mnie i powiedziała: albo wracasz, albo ten zakład padnie, bo oni klientów odsyłają! Oczywiście wróciłem. Ludzie też pomału zaczęli do „Bajki” wracać – było tak, że przychodziłem do pracy na godzinę ósmą, bo otwierałem o dziesiątej i już wtedy kolejki się ustawiały. Było tych zleceń tyle, że aż odsyłało się klientów do „Syrenki” czy „Wrzosa”; trzeba było nawet w nocy przychodzić, żeby kończyć jakieś mniej pilne prace, na przykład portrety. 

30 lat na Bernatowicza
– Spółdzielnia ŁSM miała pawilon na ul. Radzieckiej – mówi Jan Matyszewski. – Tam przenieśli mieszczący się tu wcześniej sklep, a mnie dali ten lokal i siedzę tu do tej pory, już 30 lat!
Nowa lokalizacja początkowo była idealna: w sąsiedztwie kilku szkół i w gęsto zaludnionej okolicy, tak więc zakład nie narzekał na brak klientów. – Kiedyś była inna praca: ciągle siedziało się w ciemni, w której popsułem sobie wzrok, godzinami siedziało się przy pulpicie, retuszowało się ołóweczkiem... – wspomina fotograf. – No i mnóstwo zleceń, bo nawet tutaj bywało, że zanim przyszedłem, to już ludzie na mnie czekali, więc było jak we młynie. Ludzie robili jeszcze wtedy zdjęcia. Nie tylko do dokumentów, ale też mnóstwo innych, a teraz nawet do dowodów jest tego coraz mniej, amatorskich prac też już się prawie nie robi. A przecież zdjęcia na dobrym papierze to przecież zupełnie coś innego niż oglądanie ich na monitorze czy telewizorze! Jak byłem młodszy, to często chodziłem w plener – śluby, komunie, uroczystości rodzinne. Ale komunie częściej fotografowałem jednak w zakładzie – przychodziły całe rodziny i pozowały do zdjęć. Początkowo
miałem pomocnika, później syn pracował ze mną, przepisałem nawet na niego zakład, ale było coraz gorzej i coraz mniej się to opłacało. Dlatego przejąłem od niego zakład z powrotem, kiedy przeszedłem na emeryturę. 
Wszystko ma jednak swój koniec i dlatego z końcem stycznia jeden z najstarszych obecnie zakładów fotograficznych w Łomży zostanie zamknięty.
– To chyba zasłużona emerytura – zastanawia się Jan Matyszewski. – Na pewno będę miał co na niej robić, bo w lecie bardzo lubię wędkować. Nawet do tej pory było tak, że zamykałem zakład i prosto z niego jechałem nad wodę. Teraz będę i z rana jeździł, chodził na grzyby – trzeba się będzie do tego przyzwyczaić. Gorzej będzie zimą, ale aparatów się nie pozbędę, więc jakby co, nudzić się na pewno nie będę!

Wojciech Chamryk

Foto:
Foto:
Foto:
Foto:
Foto:
Foto:
Foto:
Foto:
Foto:
Foto:
Foto:
Foto:
Foto:

 
 

W celu świadczenia przez nas usług oraz ulepszania i analizy ich, posiłkujemy się usługami i narzędziami innych podmiotów. Realizują one określone przez nas cele, przy czym, w pewnych przypadkach, mogą także przy pomocy danych uzyskanych w naszych Serwisach realizować swoje własne cele i cele ich podmiotów współpracujących.

W szczególności współpracujemy z partnerami w zakresie:
  1. Analityki ruchu na naszych serwisach
  2. Analityki w celach reklamowych i dopasowania treści
  3. Personalizowania reklam
  4. Korzystania z wtyczek społecznościowych

Zgoda oznacza, że n/w podmioty mogą używać Twoich danych osobowych, w postaci udostępnionej przez Ciebie historii przeglądania stron i aplikacji internetowych w celach marketingowych dla dostosowania reklam oraz umieszczenia znaczników internetowych (cookies).

W ustawieniach swojej przeglądarki możesz ograniczyć lub wyłączyć obsługę plików Cookies.

Lista Zaufanych Partnerów

Wyrażam zgodę