W deszczu Wszystkich Świętych kwestarze zebrali 33 000 zł
Kolekcjoner Kazimierz Szczechura stracił z powodu wiatru parasol, prezes Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Łomżyńskiej zmarzł w pantoflach, a kardiolog Anna Pędzińska miała lodowate ręce, kiedy o zmroku jako ostatnia zakończyła z mężem kwestowanie przy bramie głównej starego cmentarza na ratowanie zabytków ponad 210-letniej nekropolii w Łomży. - Zbudowała mnie szlachetna postawa młodej, wrażliwej dziewczyny, która w zimny, deszczowy wieczór zawróciła ojca, zwracając mu uwagę, że nie wypada nie wrzucić datku do puszki ludziom, którzy stoją w taką pogodę i robią tak dużo dobrego dla zachowania naszej wspólnej przeszłości – opowiadała z radością ceniona lekarka. - Dowiedziałam się od jej taty, że młodsze pokolenie pouczyło go, że nie wolno przejść obojętnie.
Malarz i scenograf Przemysław Karwowski w kweście TPZŁ na ratowanie łomżyńskich zabytków cmentarnych uczestniczy od około 10 lat. Uważa to za powód do dumy i traktuje jako wyróżnienie. - Mieliśmy nieraz przyjemniejszą i ładniejszą pogodę... – uśmiecha się do wspomnień. - Kiedy jest tak zimno i deszczowo, kwestować jest ciężej. Ludzie są w kapturach i pod parasolami, obładowani torbami ze zniczami i kwiatami, a przez to jakby mniej chętnie przystają, aby wrzucić datek. Myślę, że około 60 – 70 procent odwiedzających stary cmentarz do naszej obecności przywykła, niektórzy rozpoznają rok po roku, to miłe spotkania... Inni udają, że nas nie widzą, uciekają wzrokiem, by nie wrzucić grosza, złotówki. Wyjątki demonstracyjnie pokazują, że nie chcą brać udziału w kweście.
To rzeczywiście wyjątki, zważywszy, że kwestarze przy bramach i wejściach na stary cmentarz od godziny 8. do 17. zebrali we wtorek Wszystkich Świętych 32 tysiące 600 zł. Ilu było życzliwych ofiarodawców, tego nikt nie zliczyłby, lecz możemy podać, że 14 700 zł łomżyniacy i przyjezdni wrzucili w banknotach – nie ma więc mowy o pomyłce, że składali datek na odczepnego. Było 7 banknotów po 100 zł, 20 po 50 zł, 171 po 20 zł oraz 958 po 10 zł. Banknoty i monety z ostatnich puszek: doktorostwa Anny i Waldemara Pędzińskich oraz Anny Jakubowskiej z rodziną nie zostały wliczone, tylko przesypane do zaplombowanych skarbon, na zachętę dla ofiarodawców w zaduszki, gdy przy bramach głównych od godz. 9.30 będzie można dorzucić coś od siebie na ratunek płytom nagrobnym i nagrobkom sprzed stulecia lub dwóch. Jest ich ponad 500, w tym ok. 250 odnowiono.
- Jesteśmy wdzięczni pracownikom Teatru Lalki i Aktora na czele z Panem dyrektorem Jarosławem Antoniukiem za serdeczną gościnność dla kwestarzy – dziękuje prezes TPZŁ Zygmunt Zdanowicz. - W tej inicjatywie, począwszy od 1984 r., liczy się każdy grosik, wrzucony z myślą o przodkach...
„Żeby nasz cmentarz nie popadał w ruinę”
- Zbieram identyfikatory kwestarza od 1996 roku, mam ich 21, stałem przy wszystkich wejściach – wyjawia dziennikarz Polskiego Radio Białystok Adam Dąbrowski. - Dzisiaj paskudna pogoda, ale bywało piękniej: mam zdjęcie z 1999 r., na którym w słońcu stoję beztroski w rozpiętym płaszczu. O ile we wcześniejszych kwestach namawialiśmy do hojności, tłumacząc, na co przeznaczymy od nich pieniądze, to teraz nie musimy. Nasza kwesta stała się łomżyńską tradycją, ludzie zauważają oznaki materialne w poprawionym stanie wielu nagrobków, krzyży i ogrodzeń. Widoczne efekty to zachęta lepsza niż brzękanie puszkami, przywoływanie znajomych i konkurowanie w pogawędce.
Zdaniem reportera, chętnie korzystającego z sygnałów dźwiękowych, niektórzy ofiarodawcy mają gotowy pieniążek, ale i tak czekają na zachętę. Niektórzy z humorem robią wymówki, gdy zachęty brak. - Wydaje mi się, że czują się wyróżnieni, w pozytywnym sensie – komentuje Pan Adam. - Jak ktoś mija mnie bez słowa, życzę mu miłego dnia. I przyklejam naklejkę, gdy ktoś nie wrzuca datku, tłumacząc mi, że zapomniał, że na pewno wrzuci... Skądinąd wiem, że ludzie powracają z datkami.
Dlaczego od 21 lat regularnie brzęka puszką i zagaduje do nieznajomych, inaczej, niż Przemysław Karwowski, podkreślający, że skoro zbiórka na renowację i konserwację zabytków cmentarnych jest dobrowolna, to ofiarodawcy powinni podchodzić z własnej dobrej woli. - Wszyscy dziadkowie, z wyjątkiem jednego w Białaszewie, wszystkie ciocie i wujkowie tu spoczęli..., więc to patriotyzm lokalny, żeby stary cmentarz nie popadał w ruinę, żeby się nie porozpadały nagrobki i ogrodzenia – tłumaczy Pan Adam. - W porównaniu z Powązkami w Warszawie, Rossą w Wilnie i Pere-Lachaise w Paryżu, nasz cmentarz nie rzuca na kolana. Ale niejeden z nas szczerze zapłakał tu nad grobem..
Mirosław R. Derewońko.