„A lato było piękne tego roku...”
Józef Łojewski przysiadł na murku przed kościołem Miłosierdzia Bożego. W Łomży wtedy też było słonecznie i ciepło, jak dziś, kiedy ze stancji przy Pięknej szedł do szkoły przy Bernatowicza. Miał skończone 14 lat i przed sobą drugą klasę gimnazjum. Dziwił się na widok kolegów z naprzeciwka, mówiących ponuro, że nie ma lekcji. Na drzwiach zobaczył wielki plakat, przekreślony w poprzek czerwonym pasem. Napis „WOJNA”. - Woźny powiedział, że szkoła jest nieczynna, z uwagi na to, że wybuchła wojna – wspomina 91-latek... Wówczas chłopiec nie wiedział, że 1. września 1939 r. wybuchła druga wojna światowa. A nawet dorośli nie przewidzieli, że zginie 6 milionów Polaków. Na ich cześć w południe wyły syreny alarmowe i złożono kwiaty w Łomżyńskiej Dolinie Pamięci.
I tak jak 77 lat temu, Józef Łojewski wstał rano. Ubrał się nie w mundurek gimnazjalisty, a mundur wojskowy z trzema gwiazdkami na epoletach, porucznika w stanie spoczynku... Tu przed kościołem w słońcu usiedli z Zenonem Mocarskicm, 86-letnim prezesem Związku Kombatantów RP i Byłych Więźniów Politycznych, patrząc spokojnie, z uśmiechem na dzieci i młodzież z łomżyńskich szkół.
16-letni łącznik ZWZ i łza po 77 latach
Dziesiątki sztandarów: miasta Łomża, organizacji, służb mundurowych, szkolnych i harcerskich... - Nad nasze miasto około godziny 15., może 16., od strony Nowogrodu, jakby od Prus Wschodnich, nadleciała eskadra samolocików na bardzo wysokim pułapie, od których odrywały się jakby zimne ognie, gwiazdki, tylko jeden mężczyzna powiedział: „Zaraz zobaczycie, co to za gwiazdki z nieba”.
Pierwsza bomba na Łomżę – w przekonaniu wspominającego Józefa Łojewskiego - spadła na park miejski przy Wojska Polskiego, zwany spacerniakiem. - W mieście zapanowały nastroje tragiczne, przygnębienie wielkie, wszystko pozamykane, ludzie w strachu - opowiada staruszek, od pół wieku niepalący papierosów, czemu przypisuje zdrową cerę i dziarski wygląd. - Na drugi czy trzeci dzień znów nadleciały, ale o wiele niżej. Wiedzieli, że na fortach nie ma artylerii, że nikt ich nie zatrzyma.
Józek wrócił do rodziny na wieś, zaś po dwóch tygodniach – jak mówi - „przyszli Sowieci i Łomżę włączono do Zapadniej Białorusi”. Pamięta wywózki z miasta na Sybir, pamięta czerwiec '41, gdy z powrotem panowali Niemcy. To wtedy wstąpił do Związku Walki Zbrojnej. Szkolenia dla oddziału ok. 30-osobowego miał na „błotach biebrzańskich”. Każdy szedł oddzielnie, na piechotę. - Strzelać się nauczyłem, ale w akcjach partyzanckich nie brałem udziału: młody, mały, nieduży i skromny, za łącznika służyłem, meldunki między oddziałami roznosiłem... – opowiada. Ociera wolno delikatną łzę. Podnoszą się z murka, wchodzą długimi schodami na mszę św. w intencji Obrońców Ojczyzny.
Bądź trzeźwym Polakiem, kochaj Polskę
Wszystkie ławy w Sanktuarium Miłosierdzia Bożego szczelnie zajęte. Najbliżej ołtarza w pierwszej środkowej prezydent Łomży Mariusz Chrzanowski z wiceprezydentami i poseł Bernadetą Krynicką. Z tyłu i wokoło przedstawiciele urzędów, instytucji, firm i środowisk miasta. Najwięcej w kościele jest nauczycieli i uczniów, gdyż to msza w intencji obrońców Polski oraz środowiska oświatowego. Celebrujący ją z kilkoma księżmi biskup Tadeusz Bronakowski głosił płomienne kazanie z dwóch wyraźnych złożone części. Pierwsza była analizą źródeł zła i przywołaniem tragedii ofiar wojny. W „otchłani nienawiści i cierpienia” ludzkość znalazła się – jak to ujął biskup – z powodu odrzucenia Pana Boga i przykazań, po czym zostały zapiski niemieckich dygnitarzy hitlerowskich, że się Boga wyrzekli. - Krzykiem ciszy nazwano wizytę bez słów w Oświęcimiu papieża Franciszka – nauczał. - W ciszy widać Chrystusa prześladowanych, mordowanych, wypędzonych z domu. Wspominamy bolesny chór bohaterów i ofiar spod zgliszcz i ruin nie dla rytuału, ale by uczyć się, jak żyć lepiej...
Druga część kazania nawiązała do słów 18-letniej „Inki” - „Powiedzcie babci, że zachowałam się, jak trzeba”, nie zawiodła, nie zdradziła kolegów, nie splamiła honoru – i 42-letniego „Zagończyka”, co w ostatnim liście do syna pisał: „Bądź dobrym Polakiem, kochaj Polskę”. - To nie słowa pisarza, scenarzysty, to autentyczne słowa ludzi, którzy życie oddali za Polskę – przypomniał kaznodzieja i wyliczył, co znaczy „kochać”: poznać historię ojczystą, szanować język i obyczaje, płacić podatki, chodzić na wybory, żyć w zgodzie i szacunku z rodakami, budować lokalną wspólnotę, wykazać się uczciwością w rodzinie i społeczeństwie, troszczyć się o zdrowie fizyczne, intelektualne i moralne. Bazując na przemyśleniach z obu tych części, biskup przystąpił do krytyki tych, którzy „podpisują wniosek o łatwiejszy dostęp do alkoholu”, zmniejszają odległości od miejsc chronionych w Łomży. - Szkoły to miejsca święte, dlatego dbamy o nie i je upiększamy, bo „kształtem miłości piękno jest”, jak pisał Cyprian Kamil Norwid – uzasadnił sprzeciw. - Na alkoholu nie wychowamy bohaterów, a generację ludzi przegranych. Nie piękne słowa, a nasze postawy mają na młodych ogromny wpływ.
Mirosław R. Derewońko