Rajski ogród zabaw z dziećmi, dziadkami i zajączkiem
Na ławeczce w zielonym ogrodzie biskupa siedzą grzecznie dwaj bracia. Patrzą na dzieci ćwiczące na urządzeniach siłowni, gdy w tym samym czasie za plecami przybyszy kolorowe szeregi w tańcu dziewczynek i chłopców. Wnuczki i wnukowie, jak ci bracia z Łubiany koło Kościerzyny: Kacper i Mikołaj Ściążko, których z młodszą siostrą Mają babcia Marianna Faszczewska z Łomży zabrała na festyn do biskupa łomżyńskiego Janusza Stepnowskiego. - Jesteśmy rodziną radosną, a nie smutasy, choć życie bywa pogmatwane, i pod górkę, i z górki, czasami ktoś nieoczekiwanie odejdzie, ale jak człowiek przybity, to cały świat nie musi o tym wiedzieć – tłumaczy z uśmiechem babcia Marianna.
Słoneczna pogoda, uspokajająca zieleń ogrodów biskupich oraz dwojący się i trojący młodzi księża, aby dzieci śpiewały, gestykulowały, tańczyły, biegały, skakały, przeciągały linę i poczuły się dobrze na oczach głównie babć na krzesełkach i kilku dziadków z okazji imienin św. Anny i św. Joachima, rodziców Maryi, mamusi Jezusa. Zofia Kossakowska z Łomży przyszła tu po raz kolejny na festyn, tym razem z 8-letnią Magdą. - Od samego początku festynów dziadków Pana Jezusa na wszystkie spotkania przychodziliśmy z wnuczkiem, tylko że on jest dawno dorosły - komentuje rozbawiona babcia, popatrująca, jak wnuczka przynosi napoje w kubeczkach od strony stolików Pani Bożeny i Pana Pawła, na co dzień opiekujących się ogrodem i dbających o każde drzewko i krzaczek. - Tutaj zawsze było fantastycznie. Zadbane, czyściutko, zielono, nie tylko dzieci miały uciechę, ale babcie i dziadki. Przypominamy sobie beztroskie, cudowne dzieciństwo, a nie pogoń za pracą i pieniędzmi...
Talenty w genach po babci i dziadku
- Macie trawę, tam dalej piasek i przestrzeń, bawcie się, szczęść Boże – zachęcał biskup łomżyński Janusz Stepnowski. - Dziś dzień św. Anny i św. Joachima, dziadków Pana Jezusa... Jest też zając w ogrodzie, nie przeszkadzajcie mu cieszyć się razem z nami, niech je trawę, oby się nie przestraszył.
Ale zajączek musiałby być super zającem gigantem, żeby od takiej dawki decybeli nie uciec, gdzie pieprz rośnie. Nie zważając na potężny huk gitar i odgłosów, uniemożliwiających rozmowę nawet z biskupem, księża pokazują, że są skłonni do żartów, zabaw i śpiewów na całe gardło. Mankament oczywisty, choćby dla 14-klasisty. - Mogłoby być trochę ciszej, i tak byłoby słychać – wyrozumiale komentuje starszy Kacper, przebywający z rodzeństwem na 2-tygodniowych wakacjach w Łomży, kiedy ksiądz Adam Ulatowski krzyczy do mikrofonu i do dzieci: „Nie uciekajcie!”. - Były atrakcje: basen, strzelnica w Piątnicy na 65 nabojów do podziału, place zabaw, wyjście na kebab, szukanie w Galerii Veneda konsoli na urodziny siostry, siłownia na świeżym powietrzu, granie z moim bratem w nogę... Rok temu wybraliśmy się na plażę nad Narwią, woda była trochę za zimna i za tłoczno...
12-letni Mikołaj słucha uważnie rozmowy. Z Kacprem wyliczają zabytki Łomży, rodzinnego miasta ich mamy Edyty: Katedra, polbruk Starego Rynku, charakterystyczny, czerwony, forty w Piątnicy... - Babcia chce dla nas jak najlepiej: kupi wodę, jej zdaniem zdrowszą, za 3 złote, chociaż w sklepie dużym może kosztować 50 gr – podaje przykłady troski i pieczołowitości. - Żebyśmy się za bardzo nie męczyli, przewozi nas autobusami z jednej strony miasta na drugą. Jest stanowcza i rozmowna.
- Ale nie po angielsku – uściśla Kacper. - Troskliwa, chce, byśmy rośli zdrowo najedzeni i napojeni. - Może część talentu mamy po niej w genach, i po dziadku Zdzisławie, zmarł w 2012. Z rodzicami dużo wyjeżdżamy za granicę, a oni nas wtedy uczą, że jak chcemy sami nadal wyjeżdżać, to trzeba się uczyć, bo nauka w życiu się opłaca, więc szlifujemy zwłaszcza angielski, matematykę i fizykę.
Sympatyczni księża: Adam Ulatowski, Grzegorz Kierki i Mateusz Cymek po godzinie dają jakoby za wygraną: porzucają mikrofony i gitary i biegną z dziećmi na łąkę, przeciągać linę. Ulga dla uszu.
Babcie i dziadkowie byli rodzicami
- Wnuki to moja wielka radość, każdy ich przyjazd to zadowolenie, oni dają mi niejeden powód do dumy, średnia ocen powyżej pięć – chwali pociechy babcia Marianna. - Dobre dzieci, jak to dzieci, czasami mają drobne nieposłuszeństwa. Ja też wolałam jeździć na łyżwach do wieczora niż naukę.
- Babcię da się trochę łatwiej „zmanipulować”, możemy dłużej grać na laptopie – przyznaje Kacper. - W wakacje z rodzicami między godziną 15. a 20. nie ma mowy o kompie czy konsoli. Jest zakaz.
Biskup Janusz z satysfakcją przygląda się malcom i wcześniej urodzonym. - W Polsce, tak jak we Włoszech, rola dziadków jest bardzo duża: zawożą, przywożą czy przyprowadzają dzieci ze szkoły, zajmą się nimi pod nieobecność rodziców. Na festyn przyszły też dzieci z Francji, Włoch, Islandii, USA... Taki pobyt wakacyjny lepiej usprawnia język niż kursy. Dziadkowie to fundament pamięci rodziny, rodu: opowiadają koneksje i koligacje, wychowują religijnie, wprowadzają w życie wiary. Uczą pacierza, modlitwy, pójdą na mszę do kościoła. Byli rodzicami, mają dystans, są permisywni.
Kacper i Mikołaj dobrze pamiętają dziadka Zdzisława, byli na pogrzebie. Żałują, że kiedyś palił...
Mirosław R. Derewońko