Pchali pychówki pychadłem i wygrał Marian Drozdowski
Dwie długie, prawie płaskie drewniane łodzie zwane pychówkami plus ośmiu śmiałków stojących z długimi drągami na chyboczącym się pokładzie – to wystarczy, żeby zorganizować wyścigi o tytuł Mistrza Nurtu Pradoliny Narwi w Łomży, których trzecią edycję wygrał 65-letni bezrobotny Marian Drozdowski. - Pychówka ma lat 19, jest bardziej pielęgnowana niż buty – uśmiał się Mistrz Marian, trzymając w objęciach trzy puchary od MOSiR Łomża: w klasyfikacji ogólnej, za najlepszy sprint z prądem i pod prąd oraz najlepszy slalom na rzece. - Paliłem w życiu za dużo, mam wycięte płuco...
O wpół do drugiej po południu nad Łomżą przeszła rzęsista ulewa, tak że rwące strumienie mknęły ulicami, zaś nad Narwią organizatorzy mogli zastanawiać się, czy wzburzona Narew nie wystąpi z brzegów. Gdy deszcze prawie monsunowe przeszły nad pustawym Portem Łomża, gdzie zjawiło się około 30 – 40 kibiców i przygodnych widzów, zaświeciło słońce, a sędzia główny zawodów Marcin Marzec mógł dać sygnał do startu pierwszej pary. Najpierw zawodnicy rywalizowali w szybkości pokonania mniej więcej 150 metrów w dół i z powrotem w górę rzeki, potem mieli zrobić ósemki podwójne wokół trzech boi, ustawionych w jednej linii. To, co ładnie, majestatycznie i estetycznie wyglądało z brzegu, wcale takim nie jest, kiedy na drżących nogach stoi się na chybotliwym dnie z tyłu pychówki i próbuje nadać jej kierunek, tempo i dynamikę. Widać to było po wyjściu na bulwar nadrzeczny po 65-letnim Marianie Drozdowskim, wiosłującym niemal codziennie od ponad 45 lat, i 28-letnim debiutancie Mariuszu Butrymowiczu z Łomży, któremu w pierwszych zawodach na rzece dzielnie, wytrwale i nieodłącznie towarzyszyła małżonka i brat z dziećmi. Dyszeli i łapali oddech jak sprinterzy. - Urodziłem i wychowałem się nad rzeką, codziennie na rybach jestem i mam apel do władz miasta, żeby zabrali Narew z rąk nieudaczników. Kiedy była w rękach PZW, była zarybiona, a teraz w czerwcu przez cały miesiąc złapałem zaledwie 17 krąpi...
Szczęśliwa ósemka, grill i sum
Mistrz Nurtu Pradoliny Narwi jest pradziadkiem i jednego na pewno żałuje, że palił papierosy 50 lat nałogowo, co doprowadziło do groźnego raka płuc i konieczności wycięcia jednego z nich... Ślad w ślad za nim płynął w obu konkurencjach 28-latek, zdobywca srebrnych pucharów za sprint i slalom oraz za całość, jednak z nikotyną nie zamierza się ani żenić, ani bratać: ryzyko zawału i wylewu jest za duże. - Od małego pływam pychówką, przejąłem ją po tacie Ryszardzie, a on od dziadka Leona – opowiada wicemistrz nurtu pradoliny Narwi. - W zawodach wystąpiłem pierwszy raz, wrócę za rok.
Trzecie miejsce z nurtem i w przeciwną stronę Narwi „wypchnął” 48-letni Kazimierz Cwaliński z Rutek w gm. Wizna. Gwoli kronikarskiej ścisłości podamy, że w mistrzostwach, które zainicjował Paweł Bełdowicz, wzięli równie ambitnie i z zacięciem: Tadeusz Bautrel z Sulina, 60-letni rybak; Mirosław Wasik z Łomży; 50-letni Andrzej Piotrowski z Wizny; Wojciech Danielewski (lat 48) z Siemienia oraz łomżyniak Piotr Grabski, 62-letni pracownik działu bezpieczeństwa Poczty Polskiej. Nie przejął się ósmym miejscem, to jego szczęśliwy numer, jeszcze z dziennika w latach szkolnych. Jedni walczyli z prądem i pod prąd, inni w tym czasie zajadali się smacznymi kiełbaskami JBB z grilla i pieczywem z „Okruszka”. Agnieszka Zach(lat 37), dwukrotna mistrzyni Polski w nawigacji podwodnej, pokazywała w namiocie edukacyjnym, jak wygląda paszcza suma. Nieraz te olbrzymie, większe od człowieka ryby, spotyka na 5-metrowych głębiach Biebrzy: mają ząbki jak szczoteczka do rąk, lecz pogłaskać je można tylko w jedną stronę, prowadząca zdobycz w kierunku przełyku i żołądka zdobywcy. Mogliśmy obejrzeć krótkie filmiki z wyprawy czynnym od dwóch lat, blisko 3-kilometrowym Biebrzańskim Szlakiem Podwodnym „Po drugiej stronie lustra” i spotkać Wiedźmę.
Mirosław R. Derewońko