Historia łomżyńskich Żydów
Dzieje diaspory żydowskiej w Łomży w latach 1494-1942 uczestnikom wszechnicy łomżyńskiego oddziału Towarzystwa Uniwersytetów Ludowych oraz miłośnikom historii, przybliżył Adam Sokołowski z Muzeum Północno-Mazowieckiego. Sam też poznał nieznane dotąd relacje naocznych świadków tamtych oraz późniejszych wydarzeń. – Miałam wtedy już 11 lat – wspomina likwidację łomżyńskiego getta Irena Jegier, obecnie Wagner. – Widziałam to wszystko, bo pochowaliśmy się w zboża na Górce Głodówce i Żydzi w tym czasie byli wypędzani ze swoich ulic. Pamiętam też, jak potem z innymi dziećmi chodziliśmy oglądać powieszonego Polaka, bo niektórzy zaczęli kraść w getcie i dzisiaj te wspomnienia wróciły!
Comiesięczne spotkania tulowskiej wszechnicy dla wszystkich, koncentrują się na poznawaniu historii i kultury Łomży i jej okolic, dlatego dwugodzinny i ilustrowany archiwalnymi zdjęciami wykład historyka Adama Sokołowskiego spotkał się ze sporym zainteresowaniem słuchaczy.
– Jest problem ze źródłami – nie kryje Adam Sokołowski. – Tłumaczenie „Księgi pamięci gminy Łomża” daje jednak pewną nadzieję, że będziemy mogli poznać tę historię od środka i dowiedzieć się trochę więcej. Problemem jest tu jednak, że oni często nie podają konkretnych faktów, będą więc trudności z weryfikacją ich wizji przeszłości i naniesieniem jej na to, co już znamy.
Niepodważalne fakty są takie, że pierwsza wzmianka o łomżyńskich Żydach pochodzi z 1494 roku i to właśnie ta data stała się punktem wyjścia dla historyka do opowieści o prawie 450 latach ich obecności nad Narwią, chociaż jest wielce prawdopodobne, że mieszkali tu już wcześniej.
Czasy Łomży książęcej (1418-1526), miasta królewskiego (1526-1795), zaboru pruskiego (1794-1807), Księstwa Warszawskiego (1807-1815), Królestwa Polskiego (1815-1866) i gubernialnego zaboru rosyjskiego (1867-1915) i lat do wybuchu II wojny światowej pokazują stopniowy wzrost liczebności i znaczenia ludności żydowskiej. Chociaż dotykały ją liczne zakazy osiedlania się czy inne represje, to już w roku 1809 w Łomży mieszkały 72 rodziny żydowskie, w tym cztery kupieckie, a w niecałe 50 lat później było ich dokładnie 2608 osób. Rozwój diaspory żydowskiej wiązał się w powstaniem gminy w roku 1826, zgodą na osiedlanie się na terenie całego miasta trzy lata później i włączeniem Rybak w obręb miasta po kolejnych trzech latach. Żydzi wykonywali często zarezerwowane dla siebie zawody, będąc nie tylko kupcami, ale też czapnikami, złotnikami, jubilerami, furmanami, tragarzami czy szmaciarzami. Niektórzy asymilowali się też z Polakami, brali udział w powstańczych zrywach 1831 i 1863 roku, nierzadko zaś, jak np. Izrael Chonczak, oddawali za nie życie. W Łomży działali też w tym czasie prekursor syjonizmu Dawid Jakub Jeleń czy w latach międzywojnia właściciel tartaku, społecznik i socjaldemokrata Motel Biały, zaś pierwsza rada miasta po odzyskaniu niepodległości składał się w sporej części z przedstawicieli liczącej wówczas, z powodu napływu uchodźców, około 60 % ogółu mieszkańców Łomży, diaspory żydowskiej. Miała ona wtedy do dyspozycji dość rozbudowaną infrastrukturę, z wielką synagogą, nowym cmentarzem użytkowanym od 1892 roku, szkolnictwem, przedszkolem, domem sierot, zakładami przemysłowymi jak odlewnia i fabryka maszyn rolniczych Mendla Orłowskiego, szpitalem (gdzie leczono też Polaków), towarzystwami i klubami sportowymi czy nawet prasą.
I chociaż przed wybuchem wojny nie brakowało wystąpień antysemickich jak zbezczeszczenie cmentarza w 1938 roku, to wtedy ludność żydowska stanowiła aż 38,3 % mieszkańców Łomży.
Większość z nich straciła życie już po wkroczeniu Niemców w 1941 roku, wielu zabił tyfus w założonym w sierpniu tego roku getcie, a pozostałe przy życiu około siedmiu tysięcy w 1942 roku trafiło do obozu przejściowego w Zambrowie, skąd wywieziono ich do obozów zagłady.
Przeżyli nieliczni, którzy upamiętnili pomordowanych w „Yizkor book” – „Księdze pamięci gminy Łomża”, a gdy niekiedy odwiedzali Łomżę, natykali się na zdewastowane nagrobki.
– Po przyjeździe do Łomży do pracy sama widziałam, jak rozkradano na tych cmentarzach macewy, które używano później przy fundamentach! – wspomina z oburzeniem 86-letnia emerytowana nauczycielka Zofia Tyszka. – Kiedy pytałam dlaczego to robią, nawet nie umieli odpowiedzieć...
– Nie sądzę, żebyśmy ustalili i odkryli wszystko w pełni – ocenia Adam Sokołowski. – Pewne procesy są nieodwracalne: była zagłada w czasie II wojny światowej, a kolejne pokolenia odchodzą. Nadzieję dają informacje, że to co jest w „Księdze...”, jest to tylko część materiałów, bo wiele z nich napłynęło już po jej wydaniu, o czym pisał wiele lat temu w „Kontaktach” Jom-Tow Lewiński. Apeluję też do świadków tamtych wydarzeń czy osób posiadających archiwalne dokumenty lub zdjęcia o zgłaszanie się do Muzeum Północno-Mazowieckiego – spiszemy ich relacje, wykonamy kopie materiałów, aby to upamiętnić póki jeszcze można!
Wojciech Chamryk