Forty w ogniu
Sześć razy w ostatni weekend, wczoraj jeszcze raz.... Forty w Piątnicy to najczęściej płonące wiosną miejsce w okolicy Łomży. - Tak jest co roku - mówi st. bryg. Jan Chludziński, zastępca komendanta PSP w Łomży. - Na Fortach trawa nie jest koszona, więc jest co się palić, a że miejsce – zwłaszcza w weekendy - jest popularne wśród mieszkańców, to często powstają tam pożary. Ogień prawie zawsze pojawia się z winy człowieka - umyślnej, a czasami z nieumyślnej – podkreśla komendant.
Do powstania pożaru suchej trawy może wystarczyć rzucony niedopałek papierosa, ale czasami strażakom aż trudno uwierzyć w pechowy zbieg okoliczności, gdy raz po raz wyjeżdżają by gasić pożary prawie w tym samym miejscu.
- Na Fortach jest problem z dotarciem wszędzie samochodem – mówi komendant Chludziński. - Czasami strażacy muszą pieszo dochodzić do miejsca gdzie pali się trwa i niemalże ręcznie gasić takie pożary. I choć zazwyczaj pożary nie są duże, to cała taka akcja zajmuje dużo więcej czasu niż powinna zająć.
Strażacy przypominają, że wypalanie traw jest prawnie zabronione i to zarówno na łąkach, pastwiskach, nieużytkach, w rowach czy pasach przydrożnych. I choć zdecydowana większość wiosennych pożarów traw powstaje w skutek działalności człowieka, to jednak z rzadka udaje się ustalić sprawców podpaleń, których należałoby za to karać.
Pół biedy jeśli płoną jedynie trawy, ale – co podkreślają strażacy – pożary suchych traw szybko się rozprzestrzeniają i czasami zagrażają lasom, a nawet budynkom.
Tak było np. wczoraj w okolicach Balik pod Nowogrodem. W akcję gaszenia pożaru traw trzeba było zaangażować trzy jednostki straży pożarnej, bo ogień szybko zbliżał się do zabudowań. Pożar, nim udało się go ugasić, strawił wszystko co rosło na powierzchni około 8 tysięcy metrów kwadratowych.