W imię Ojca
Terenowe prace badawcze muzealników to szczególna okazja do wzbogacenia archiwum fotograficznego. Tym razem - w ramach przygotowań do nowej wystawy. Gdy wracaliśmy po całodziennym objeździe Mazowsza Kurpiowskiego - w zapadającym zmierzchu reflektory wyłowiły niespodziewany i rzadki obraz: karawakę czyli krzyż choleryczny, pamiątkę dawnych masowych pomorów. Takie krzyże jednoczyły w modlitwie „W imię Ojca i Syna”… od morowego powietrza wybaw nas Panie.” Wzmacniały w chwilach kataklizmu, który potrafił wyludnić całe miasto, np. niedaleką Łomżę wielokrotnie w dziejach. Kto zadbał, aby pamiątka przetrwała? Odwiedzamy drewnianą chatę obok murowanej kapliczki - pogodny gospodarz, jak się okazuje 70-latek i ojciec 11 dzieci (słownie: jedenastki) - 40 lat temu karawakę odnowił ze swoim Ojcem. Liczna rodzina zwiększa szanse zachowania wciąż żywej tradycji. Dla niektórych gości, odnajdujących tajemniczy krzyż w gęstwinie - to „tylko” intrygująca atrakcja turystyczna, ale dla wielu nakaz pokory wobec ciągle realnych zagrożeń.