Chleb
Nasz powszedni. Nieuchwytna tajemniczość - niezrozumiała dla ludzi ubogich duchowo, intrygująca z racji zewnętrznego piękna. Zadziwia żywotność wzorów niesionych przez pokolenia - wobec śmiesznych prób laicyzacji, oddzielania twórczości ludowej od podłoża religijnego. Sztuczne zabiegi pozbawiania serca i uduchowienia niezbędnego w twórczości, bywają powodem wstydu u sprawców, zwykle - pod koniec życia albo w momencie utraty zdrowia - dopiero wtedy powraca pokora i zachwyt nad różnorodnością form plastycznych w sztuce ludowej. Choćby nad tzw. kukiełką: mini wypiek tworzony z myślą o dzieciach, to swoista zabawka z pozostałości ciasta przy wyrabianiu bochenków, namiastka lalki z wgłębieniami imitującymi oczy, nos i usta. W rodzinach - gdzie szanuje się innych, pamięta o trudzie wytwarzania chleba - przed dzieleniem go czyniono znak krzyża przypominający łączność z cierpieniem. Jak pisał Gloger: „Siadając do posiłku, zawsze Polacy zdejmują nakrycie z głowy, a gdy kęs chleba upadnie na ziemię, podnoszą go i całują jakby dla przeproszenia za zniewagę.” Ten zwyczaj całowania podnoszonego chleba odnotowano już w roku 1674 - w broszurze pt. ”Dworstwo obyczajów”. Dodaje Gloger: ”Na stole ziemianina polskiego (dla gości) zawsze leżał bochen chleba, białym lnianym obrusem przysłonięty. Tak bywało niegdyś we wszystkich dworach szlachty i dziś jeszcze widzieć to można u zagrodowej szlachty i włościan na nadnarwiańskim Mazowszu i Podlasiu” (Encyklopedia staropolska). AD.2013 powstaje społeczeństwo alternatywne: młodzież wyjeżdża z zamierającej Łomży, ale pisze do Rodziców, że w innych miastach Polski gdzie znajduje pracę „zaczęła samodzielnie wypiekać w domu chleb, który przez wiele dni utrzymuje świeżość - inaczej niż tandeta chemiczna z hipermarketów”. Nowe rodziny budują swoje życie bez telewizorów, bez propagandy nienawiści - nie chcą jadu cieknącego z ekranów. Innym na emigracji pozostają łzy i aktualność słów Norwida (rok 1854): - „Do Kraju tego, gdzie kruszynę chleba/ Podnoszą z ziemi przez uszanowanie/ Dla darów Nieba…/ tęskno mi Panie…” Patriotyzm to także kontynuowanie tradycji - pamięć o zdrowych wypiekach, jak na Mazowszu Kurpiowskim. Oto ze zbiorów muzealnych: kołacz z widocznym znakiem krzyża - wypieczony w domu Anny Ropiak w Myszyńcu oraz bochenek chleba i tzw. kukiełka Eleonory Ciok - wykonane we wsi Brzozówka. Zawsze cieszące oko przykłady pieczywa tradycyjnego - te okazy nagrodzono i pokazano na wystawie obok najpiękniejszych palm wielkanocnych we wsi Łyse w 1971 roku. Przy okazji: domowa łopata do pieca chlebowego - fotografia z muzealnych prac terenowych w 1968 roku - u sołtysa z Wykrotu, Czesława Lemańskiego. Pracownicy Muzeum w Łomży, którzy organizowali od 1969 roku pierwsze konkursy w Niedzielę Palmową wg pomysłu Adama Chętnika, nie przypuszczali, że projekt przyniesie ogólnopolską sławę niewielkiej, kurpiowskiej wsi Łyse. Dla muzealników najważniejsze było podtrzymanie tradycji oraz dokumentowanie bogatej kultury tego regionu, stąd co roku nagradzano obok palm - kolejne dziedziny sztuki ludowej jak plastyka obrzędowa, wycinanki, pisanki, tkaniny, kowalstwo, rzeźbiarstwo i pieczywo - oparte na wzorach staropolskich.