Wielka trwoga, surowa przestroga
Niebywale okrutna zbrodnia wstrząsnęła Łomżą w październiku 2011 r., ale dopiero w tym tygodniu zapadł wyrok na pięciu łomżan: trzech dostało dożywocie, czwarty - 25 lat, zaś piąty - 15 lat pozbawienia wolności i tylko jego jego obrońca nie nazwał kryminalistą. Czterech skazanych ma po dwadzieścia kilka lat, a tylko jeden 44, i nieraz wchodzili w konflikt z prawem. Każdy z nich mógł zadać sobie pytanie, czy wyrok był sprawiedliwy. Najstarszy w ostatnim słowie potwierdził nawet, że tak: poprosił sędziego o dożywocie – mówiąc - „bo mi się należy. Przepraszam...”.
Jednak zanim trafili do aresztu, potem zasiedli na ławie oskarżonych, aby na koniec usłyszeć wyjątkowo surowy wyrok, najwyższy w polskim prawie, to półtora roku temu całe miasto przez kilka dni od rana do nocy huczało. Trzęsło się od plotek, domysłów i komentarzy, a pewnie i ze strachu o siebie i najbliższych po tym, jak na łące nad Narwią w pobliżu wsi Rybno wędkarze znaleźli o świcie zmasakrowane ciało nagiego mężczyzny. W trakcie śledztwa i procesu wychodziło powoli na jaw, że był sadystycznie bity, aż popękała mu czaszka, żebra, brzuch i tętnica krezkowa...
Łomża mieszkańcom wydawała się dotąd i uchodziła również w oczach przyjezdnych za ciche i spokojne miasto na Mazowszu. To poczucie bezpieczeństwa w rodzinnym mieście nagle stanęło pod zatrważającym znakiem zapytania, tym bardziej że było to szóste morderstwo w ciągu pół roku pod rząd. W wyniku błyskawicznie podjętych działań policji i prokuratury szybko zatrzymano pięciu mieszkańców Łomży, którzy okazali się i przyznali – choć zapewne w różnym stopniu – sprawcami owego przerażającego czynu. Zamordowany człowiek zostawił po sobie samotną wdowę i osierocił pięcioro dzieci. Feralnej nocy z 18. na 19. października czekali na niego w domu bezskutecznie. Nie doczekali się nigdy.
Wdowa w żałobie, dwie córki i trzech synów na każdej z rozpraw, jakie toczyły się przed Sądem Okręgowym w Łomży, trzymali przed sobą portret uśmiechniętego łagodnie męża i ojca. Naprzeciwko siedziała piątka oskarżonych o zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem w związku z rozbojem. Tak samo było na ostatniej rozprawie, gdy skazani siedzieli skuci w kajdanach, zwykle z opuszczonymi głowami. Milczała zrozpaczona rodzina, milczeli zabójcy niewinnego człowieka. Człowieka, który przez lata był ich sąsiadem albo znajomym. A w tragicznym finale – bezbronną ofiarą. Ten sam portret był na pogrzebie wiceprezydenta, gdy liczący kilka tysięcy ludzi kondukt przeszedł z Katedry i Starego Rynku na cmentarz. Dwa tygodnie później kilka tysięcy uczniów przeszło z pl. Niepodległości w „Marszu ku dobru” na Stary Rynek. Nad głowami wyrastały transparenty: „Odważ się być dobrym”, „Stop agresji i apatii”, „Chcemy bezpiecznie żyć”, „Jeden wspólny krok może zmienić świat na lepsze”, „Jeśli przyjmiemy tę niesprawiedliwość, przyjdą inne”.
Wszyscy łomżyniacy – zarówno uczestniczący w pogrzebie czy nie, maszerujący ku dobru czy nie - przyglądali się uważnie ponad rok postępom w śledztwie i poznali surowe wyroki na zabójców. Czy mogą uznać wyrok Sądu Okręgowego w Łomży (jest nieprawomocny, skazani maja prawo do wniesienia apelacji) za sprawiedliwy...? Na pewno z werdyktu zadowoleni będą ci, którzy wiedzą, jak bezkarność rodzi bezkarność. Brak szybkiej reakcji i słusznie wymierzonej kary rozzuchwala złoczyńców i przestępców, w których ślady idą coraz młodsi. Jednak ten wyrok daje do myślenia i rodzinom, i nauczycielom, i wychowawcom skazanych. W ich przypadku w ogóle nie sprawdził się model edukacji, rozwijania zainteresowań czy zajęcia się uczciwą pracą. Oczywiście, wyroki usłyszeli ludzie dorośli, ale którzy nie zawsze byli dorośli: wcześniej jako dzieci i młodzież nie potrzebowali pieniędzy na alkohol i narkotyki, pod których wpływem doszło do barbarzyńskiego mordu. Potrzebowali miłości, czasu i uwagi odpowiedzialnych dorosłych z najbliższego otoczenia: dobrego przykładu, porady i zachęty do nauki, pasji czy sportu od rodziców, krewnych, pedagogów, sąsiadów. Nonszalancja i arogancja, zaś w dramatycznej konsekwencji zamach na ludzkie życie doprowadziły ich do sprawiedliwości, którą wymierzył sąd.
Zamordowany to nauczyciel, wicedyrektor gimnazjum i były wiceprezydent Łomży Krzysztof Choiński. Miał 53 lata.
Mirosław R. Derewońko