Targowica miejska przenosi się na Święto Niepodległości - ::4lomza.pl:: Regionalny Portal

Spotkanie miało być kolejnym, jakie ratusz prowadzi od ponad pół roku z delegatami kupców, aby wybudować na terenie targowicy halę kupiecką i wiatę sprzedażową. Nieoczekiwanie przerodziło się w kilkukrotnie większe, bardzo podekscytowane zgromadzenie, gdyż po mieście poszła wieść, że z dnia na dzień dotychczasowa targowica ma być zlikwidowana i przeniesiona kilkaset metrów dalej. Wielu z prowadzących od lat stoiska kupców obawiało się, że na mniejszej działce nie starczy dla nich miejsca, nie będą mieli gdzie parkować i... mogą pójść z torbami. Jak pokazał przebieg spotkania, ich obawy były zasadne, co publicznie i zgodnie potwierdzili: wiceprezydent Beniamin Dobosz, Arkadiusz Kułaga, dyrektor Miejskiego Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej, i kierownik targowiska miejskiego Andrzej Wądołkowski. O co toczy się batalia?

„Wizytówka Łomży” za 16 mln zł – może dwa razy tańsza
- Zwłoka w decyzji o przenosinach targowiska wzięła się z wielotygodniowych dyskusji z autorami projektu technicznego i kosztorysu budowy hali i wiaty targowej – tłumaczył wiceprezydent Dobosz. - Koszty oszacowali na 16 mln zł, co przy rocznym budżecie Łomży 260 mln zł było nie do przyjęcia. Po rozmowach z projektantami udało się nam obniżyć koszt hali i wiaty do 8,5 mln zł. Pieniądze na to są już częściowo w kwocie 3,5 mln zł zarezerwowane w budżecie na rok 2012. O brakujące 5 mln zł prezydent wystąpi w projekcie budżetu na rok 2013, co podczas sesji Rady Miasta 30. października będzie wymagało zmiany wieloletniej prognozy finansowej miasta Łomża na lata 2012 – 2024. Wiceprezydent Dobosz stwierdził, że likwidacja targowiska jest konieczna, aby MPEC mógł przebudować strą linię sieci ciepłowniczej. Remont ma zająć miejskiej spółce kilka tygodni i nie może odbywać się przy ujemnych temperaturach ze względu na technologię łączenia rur. W tym tygodniu miasto ogłosi przetarg na wykonanie inwestycji, która ma zakończyć się do października 2013 r., a kupcy wrócą na obecne miejsce, które stanie się „wizytówką Łomży”. - Abyśmy tylko nie skończyli tak jak Grecy... – uprzedził świetlaną przyszłość jeden z kupców, w czym wtórował mu radny PiS Mariusz Chrzanowski. Przypomniał, że za kadencji poprzedniego prezydenta Jerzego Brzezińskiego Łomża zafundowała sobie nowoczesny stadion i dwa baseny, a w kryzysie nie ma kto za ich utrzymanie płacić. Podkreślił, że miasta teraz nie stać na „złote tarasy”.  

Czego obawiają się kupcy z targowiska miejskiego w Łomży
W ożywionej dyskusji głos zabierało kilkanaście osób. Niektóre wątki powracały jak bumerang, dlatego warto je wyliczyć. Duże obawy kupców budzi odsunięcie targowiska od głównych ulic w głąb, słabo utwardzony teren, zbyt mało miejsca na stoiska i samochody dostawcze oraz parkingi dla klientów. Część zebranych była przekonana, że utwardzenie terenu weźmie na siebie miasto. Dyrektor MPGKiM Arkadiusz Kułaga stanowczo obstawał przy tym, że miasto zobowiązało się tylko do przygotowania alejek i ew. ogrodzenia, czego kupcy zdecydowanie nie chcieli, ze względu na oszczędność miejsca i manewrowanie samochodami. Poinformował, że są już oświetlenie i sieć wodociągowo-kanalizacyjna, oraz zgodził się, aby raz jeszcze wysłać ekipę do zwalcowania terenu.
- Od początku było wiadomo, że będzie mniej miejsca i warunki handlowania i kupowania będą przez rok gorsze – stwierdził. - Wszyscy musimy jednak wytrzymać, żeby ta sytuacja się poprawiła. Niewiele brakowało, a doszłoby do podziału między „przemysłówką” a producentami i handlarzami kwiatów, owoców i warzyw. Powodem stało się wypracowane wcześniej założenie, że na „nowym” targu nie będzie stoisk dla ok. 60 producentów: miejsca na stoiska w pierwszej kolejności należą się tym, którzy prowadzą handel stale i od lat. Wiceprezydent zaproponował, że miasto wydzierżawi na rok od PKP część sąsiedniego terenu kolei dla handlujących rolników i weźmie na siebie opłaty.

Mirosław R. Derewońko