Przejdź do treści Przejdź do menu
piątek, 26 kwietnia 2024 napisz DONOS@

10 lat łomżyńskiej „Arki” dla zwierząt

Główne zdjęcie
Bożena Jarząbek, kierownik schroniska „Arka”

- Już od dziecka bardzo kochałam psy, zawsze był jakiś w domu – mówi Bożena Jarząbek, kierownik schroniska „Arka”. – Poza tym dokarmiałam wszystkie bezdomne psy, opiekowałam się nimi, szukałam im nowych właścicieli. W końcu poznałam ludzi, którzy tak jak ja kochają zwierzęta i pomagają im. I razem założyliśmy Łomżyńskie Towarzystwo Opieki Nad Zwierzętami. Od początku staraliśmy się, żeby w Łomży powstało schronisko dla zwierząt z prawdziwego zdarzenia. To było naszym marzeniem, do tego dążyliśmy i w końcu się udało. 2 października minie 10 lat od powstania schroniska „Arka”. W tym okresie ponad 2500 psów zostało adoptowanych i znalazło nowych właścicieli.

budowa nowych boksów, czerwiec 2010
budowa nowych boksów, czerwiec 2010
budowa kolejnych boksów, wrzesień 2012
budowa kolejnych boksów, wrzesień 2012
budowa kolejnych boksów, wrzesień 2012
budowa kolejnych boksów, wrzesień 2012
czerwiec 2011
czerwiec 2011
Marzec 2005
Marzec 2005
wiosna 2010
wiosna 2010

Zanim  jesienią 2002 r. powstało schronisko, Miejskie Przedsiębiorstwo Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej w Łomży prowadziło w tym samym miejscu – przy ul. Wojska Polskiego  – tymczasowy punkt przetrzymywania bezpańskich zwierząt. ŁTOZ przejęło schronisko w drodze przetargu i prowadzi je nieprzerwanie już od 10. lat. 
– Najpierw byłam wolontariuszem– wspomina Bożena Jarząbek. – Jeszcze za czasów MPGKiM przyjeżdżałam tu i karmiłam psy, poiłam, wyprowadzałam je na spacery, pomagałam sprzątać. Kiedy ŁTOZ przejęło schronisko zaczęłam w nim pracować, a w roku 2006 zostałam kierownikiem. W 2002 roku nic tu nie było. Były tylko trzy klatki, dwa wybiegi i kilkanaście bud. I powoli, nie mając pieniędzy, dzięki darowiznom zrobiliśmy najpierw prowizoryczne boksy tylko z siatki. Najwięcej się zmieniło w schronisku jak zaczęliśmy dostawać pieniądze z 1 %. Wtedy wszystko ruszyło, schronisko zaczęło się zmieniać. Powstały nowe boksy, szpitalik, kwarantanna, kącik dla szczeniąt, a stare boksy zostały zmodernizowane i ocieplone. Te w najgorszym stanie zostały zlikwidowane, a na ich miejscu powstały nowe.
Schronisko wciąż się rozbudowuje, ponieważ ciągle przybywa bezpańskich zwierząt, które właściciele wyrzucają i porzucają, najczęściej w okresie urlopowo – wakacyjnym. Po spełnieniu odpowiednich procedur – bezpański pies musi być najpierw zgłoszony do Urzędu Miasta, który wystawia schronisku wniosek na jego odłowienie – błąkające się zwierzęta trafiają do „Arki”. Staje się ona ich drugim domem, w którym znajdują troskliwą opiekę. Najczęściej na krótko, ale czasem na lata lub do końca życia, bo nie wszystkie psy znajdują nowych właścicieli. Pomiędzy październikiem 2002 r. a wrześniem tego roku  przybyło do schroniska 3024 psów, z czego adoptowano aż 2555 psów,
– Ludzie wciąż pozbywają się psów, ale jednocześnie coraz więcej psów idzie do adopcji – ocenia Bożena Jarząbek. –  Był taki okres, że od lutego do czerwca tego roku przybyło rekordowo mało psów. Ale już w lipcu było ich aż 25, a w sierpniu 26. Kiedy przychodzą wakacje ludzie bezmyślnie wyrzucają psy – trafiają do nas nawet pieski rasowe, jak shih tzu, a niedawno ktoś podrzucił na dach boksów yorka – nawet w szeleczkach. Dlatego w tej chwili mamy w schronisku około 160. psów, kiedy na początku roku było ich 140. Na szczęście cały czas są adopcje. Staramy się wybierać ludzi odpowiedzialnych, porozmawiać z nimi, zorientować się, jakie pies będzie miał warunki u nowych właścicieli. Trafiają się też adopcje nawet z odległych miast: Krakowa, Poznania, często przyjeżdżają ludzie z Warszawy. Znajdują zdjęcia na naszych stronach, piesek im się spodoba, umawiają się i przyjeżdżają. A człowiek, który przyjedzie po psa z drugiego końca Polski, na pewno dobrze go potraktuje. Nawet jeśli jakiś pies nie znajdzie nowego domu ma zapewnione w schronisku dożywocie. Na przykład sunia Morela jest u nas już od 2003 roku. Psy nie są tu usypiane, poza nielicznymi przypadkami nieuleczalnych chorób, kiedy weterynarz stwierdzi, że nic się nie da już zrobić. 

Wojciech Chamryk
Zdjęcia: Elżbieta Piasecka – Chamryk


 
 

W celu świadczenia przez nas usług oraz ulepszania i analizy ich, posiłkujemy się usługami i narzędziami innych podmiotów. Realizują one określone przez nas cele, przy czym, w pewnych przypadkach, mogą także przy pomocy danych uzyskanych w naszych Serwisach realizować swoje własne cele i cele ich podmiotów współpracujących.

W szczególności współpracujemy z partnerami w zakresie:
  1. Analityki ruchu na naszych serwisach
  2. Analityki w celach reklamowych i dopasowania treści
  3. Personalizowania reklam
  4. Korzystania z wtyczek społecznościowych

Zgoda oznacza, że n/w podmioty mogą używać Twoich danych osobowych, w postaci udostępnionej przez Ciebie historii przeglądania stron i aplikacji internetowych w celach marketingowych dla dostosowania reklam oraz umieszczenia znaczników internetowych (cookies).

W ustawieniach swojej przeglądarki możesz ograniczyć lub wyłączyć obsługę plików Cookies.

Lista Zaufanych Partnerów

Wyrażam zgodę