11 XI 1918
Kiedy zaczynała się I wojna światowa, wszyscy jej uczestnicy zdawali sobie sprawę, że przyniesie ona ze sobą poważne zmiany terytorialne, jak i polityczne. Nikt jednak w tamtym momencie nie zakładał, że wydarzenia te doprowadzą do zniknięcia z mapy Europy istniejących od wieków państw i pojawienia się nowych, rozpoczynających swą drogę w historii lub też jak Polska powracających do życia po kilkusetletniej niewoli. Dzisiaj wielu z nas nie pamięta już o tym, że w 1914 r. szczytem marzeń zaangażowanych w sprawy narodowe osób było uzyskanie większych swobód (zabór pruski), szerokiej autonomii (zabór rosyjski) i wejście jako trzecia część w skład monarchii austro-węgierskiej lub utworzenie zależnego od niej państwa (zabór austriacki). Pierwsze obietnice jakie otrzymali Polacy od zaborców były też niezwykle mgliste i mało konkretne.
Pomimo tego od pierwszych dni wojny sprawa polska stała się jednym z istotnych tematów politycznych, a to dzięki kilku wybitnym postaciom, które miały odegrać znaczącą rolę w nadchodzących wydarzeniach. Byli to Roman Dmowski i Józef Piłsudski. Pierwszy z nich chociaż znający policyjny charakter państwa rosyjskiego właśnie z nim wiązał przyszłe losy Polski, drugi aktywnie występujący przeciwko carowi za patrona swych działań uznał Austro-Węgry, prowadzące o wiele łagodniejszą politykę wobec Polaków. Legiony Polskie, Polska Organizacja Wojskowa, czy Komitet Narodowy Polski to tylko te najbardziej znane przykłady starań o reaktywowanie Rzeczypospolitej. Sytuacja ulegała zmianie także wraz z upływem czasu, a wpływ na to miał z pewnością upadek caratu i rewolucja bolszewicka w Rosji, co stało się początkiem upublicznienia sprawy polskiej.
Bez wątpienia momentem, z którym wszyscy kojarzymy odzyskanie niepodległości przez Polską jest data 11 listopada 1918 r., będąca końcem pierwszej wojny światowej i początkiem nowych, jak część osób uważała lepszych czasów. Przyjazd Józefa Piłsudskiego z Magdeburga i przekazanie mu władzy przez Radę Regencyjną rozpoczął natomiast proces kształtowania się granic i ustroju naszego państwa. To co później nastąpiło było w pewnym sensie niezwykłe, gdyż właściwie w ciągu kilku dni w jego rękach znalazła się cała władza, dająca mu niemal „dyktatorskie” uprawnienia. Bez wątpienia położyło to kres rodzącym się sporom i rywalizacji o to, kto i jak powinien rządzić krajem, w którym wspomniane wcześniej oddziały POW, jak też i przedstawiciele innych organizacji, rozbrajali wojska niemieckie przywracając w ten sposób poszczególne miasta i regiony, które stawały się częścią niepodległej Polski. Nie było to jednak wcale takie proste i łatwe, gdyż na Wschodzie nadal pozostawała potężna armia niemiecka, dla której jedyna droga powrotu wiodła właśnie przez tereny odradzającego się państwa, w niektórych miastach, tak jak w Łomży, dochodziło w tym, jak i w następnych dniach do starć i rozlewu krwi, towarzyszących rozbrajaniu wojsk okupacyjnych.
Chociaż 11 listopada 1918 r. kończył wojnę, to tak naprawdę dopiero zaczynał polską drogę do niepodległości. Data ta, jak i postać Józefa Piłsudskiego stały się symbolem powstania państwa, usuwając w cień inne środowiska i ich dokonania, takie jak KNP z Romanem Dmowskim, Komisja Likwidacyjna w Galicji, czy „rząd lubelski” z Ignacym Daszyńskim. Pamiętajmy również, że ówczesna Polska nie obejmowała Pomorza Gdańskiego, Wielkopolski i późniejszych wschodnich terenów II Rzeczypospolitej ze Lwowem, o który jego polscy mieszkańcy musieli walczyć z Ukraińcami. Zniszczenia wojenne i zaszłości pozaborowe były także tymi problemami, z którymi borykaliśmy się przez następne lata.
Czym więc był i jest ten dzień dla nas, Polaków? Oficjalnie jeszcze jednym świętem w kalendarzu, okazją do pozostania w domu. Czym powinien być? – Dniem radości z powodu odrodzenia się kraju, dla którego kilka pokoleń przelewało krew, dążąc do jego powrotu na mapę Europy i walcząc o możliwość życia u siebie, bez „sąsiadów pukających do ścian”. 11 listopada i następne dni pokazały też, że przynajmniej znaczna część polskich polityków potrafiła zrezygnować z własnych ambicji i planów dla dobra najwyższego – dla Rzeczypospolitej.
dr Krzysztof Sychowicz