Śmierć po dyskotece
Tragicznie dla 17-letniego mieszkańca jednej z okolicznych wsi zakończyła się wizyta w niedzielę wielkanocną na dyskotece w Jeziorku. Podczas zabawy chłopak zasłabł. Koledzy zawieźli go do szpitala na izbę przyjęć. Tam mimo reanimacji zmarł. Na razie nie wiadomo co było przyczyną śmierci. Prokuratorzy wykluczają udział w niej osób trzecich.
Zmarły 17-latek, to mieszkaniec jednej z wsi pod Zbójną. Na świątecznej dyskotece bawił się wraz z grupą znajomych. To właśnie oni, wczesnym porankiem, przywieźli go do szpitalnej izby przyjęć. Chłopak podczas zabawy poczuł się źle. Mimo wysiłków lekarzy i trwającej 40 minut reanimacji 17-latek nie przeżył.
W takich wypadkach o śmierci musi być powiadomiony prokurator. Sprawę prowadzi Prokuratura Rejonowa w Łomży. Jej szef prokurator Tomasz Wilk, podkreśla że ciało nastolatka nie miało widocznych śladów obrażeń. Po pierwszych badaniach biegły wstępnie stwierdził zmiany chorobowe w obrębie nerek i wątroby.
- Na razie jednak za wcześnie mówić co mogło być przyczyną śmierci – mówi prokurator Wilk. Pobrano wycinki do dokładnych badań m.in. histopatologicznych, które pozwalają na rozpoznanie zjawisk mikroskopowych zachodzących w komórkach oraz tkankach organizmu przy różnego rodzaju schorzeniach. Wyniki tych badań będą znane za około miesiąc, wtedy też okaże się, co mogło spowodować tak nagłą śmierć młodego człowieka.
Ciało 17-latka zostało już wydane rodzinie.