Celnicy mają serce dla dzieci...
- Jak młode małżeństwo przez kilkanaście lat wyposażaliśmy się i uznaliśmy, że wreszcie możemy zapraszać gości – witał w środę w południe ponad setkę dzieci i młodzieży Krzysztof Grygo, naczelnik Urzędu Celnego przy ul. Poznańskiej w Łomży. - Nasza placówka działa od 1991 r., a w tym roku obchodzimy 40-lecie Europejskiej Unii Celnej. Z okazji jubileuszu mali goście zwiedzili Urząd Celny dosłownie od stóp do głów. W gabinecie naczelnika przymierzyli jego czapkę, zajęli miejsce w fotelu i sprawdzili za pomocą kilkudziesięciu kamer, gdzie w labiryncie korytarzy i pomieszczeń jest reszta grupy.
Gwarno i wesoło było już po przekroczeniu szlabanu. Na placu zebrał się tłumek uczniów Szkoły Podstawowej w Konarzycach, wychowanków Państwowego Domu Dziecka i studentów Wyższej Szkoły Agrobiznesu w Łomży. Pełniący na co dzień służbę na przejściach granicznych pies rasy labrador Rambo po chwili wahania i obwąchiwania rozłożonych na placu pięciu czarnych teczek bezbłędnie wskazał tę, w której ukryta była torebka z białym proszkiem. „Celników” mających nosa do narkotyków jest w regionie kilkanaście.
Mariusz Dembski z wydziału zwalczania przestępczości Izby Celnej w Białymstoku obwoził dzieciaki terenówką z napędem na cztery koła o mocy 170 KM, rozwijającej prędkość w terenie do 180 km na godzinę. Prędkości wprawdzie były mniejsze, ale przeżycia niecierpliwie czekających w kolejce dzieciaków – niezapomniane.
W wozie z urządzeniem rentgenowskim można było na ekranach zobaczyć zawartość kół z powietrzem w oponach i z papierosami. Promieniowanie wewnątrz jest... mniejsze niż na zewnątrz promieniowanie kosmiczne. Ukryty w środku wychowanek PDDz Paweł Szymanowski uruchamiał nawet taśmę, którą z jednej strony podaje się torbę, a po prześwietleniu odbiera z drugiej strony. Ogromne zaskoczenie przeżyła z tego powodu studentka WSA Joanna Laskowska, której torebka nagle zniknęła w paszczy opancerzonego potwora.
- Naprawdę widzieliście, co jest w środku?! – pytała z niedowierzaniem, gdy ujrzała dowcipnisia. - Teraz jest jakby trochę lżejsza...
Uznanie zwiedzających budził wzorowy porządek, nowoczesne wyposażenie i dyscyplina 64 zatrudnionych tutaj pracowników.
- Widać, że to ludzie na poziomie – komentował Mariusz Wojtkowski z pierwszego roku towaroznawstwa WSA. - Chciałbym być celnikiem, ale waham się jeszcze nad pracą kelnera w hotelu.
Kierujący łomżyńskim urzędem od 1994 r. naczelnik Krzysztof Grygo potwierdza, że to dobry kierunek studiów w celniczym fachu, ale Mariusza i tak czekałoby jeszcze trzyletnie szkolenie specjalnościowe. Dobrze płatne, bo na starcie można zarobić aż 1800 zł (netto)!
Celnicy zaprosili gości na wielką jak hangar wagę o nośności 60 ton dla tirów. Wykazała, że młodzi ludzie ważą zaledwie 4,5 tony (+- 20 kg).
Kiedy dzieciarnia radowała się z paczek ze słodyczami, studenci w sali wykładowej Urzędu Celnego słuchali inspektorów Tadeusza Mądrego i Jarosława Romanowskiego. Można było dowiedzieć się, m.in., że gros spraw prowadzonych obecnie dotyczy zaniżania wartości celnej samochodów, sprowadzonych z USA. Celnicy są jak detektywi: odkrywają spreparowane umowy kupna-sprzedaży, wchodzą na aukcje internetowe i upominają o „pomyłce”. Zwykle to skutkuje, ale czasem interweniować musi sąd.
Mirosław R. Derewońko
Mariusz Dembski z wydziału zwalczania przestępczości Izby Celnej w Białymstoku obwoził dzieciaki terenówką z napędem na cztery koła o mocy 170 KM, rozwijającej prędkość w terenie do 180 km na godzinę. Prędkości wprawdzie były mniejsze, ale przeżycia niecierpliwie czekających w kolejce dzieciaków – niezapomniane.
W wozie z urządzeniem rentgenowskim można było na ekranach zobaczyć zawartość kół z powietrzem w oponach i z papierosami. Promieniowanie wewnątrz jest... mniejsze niż na zewnątrz promieniowanie kosmiczne. Ukryty w środku wychowanek PDDz Paweł Szymanowski uruchamiał nawet taśmę, którą z jednej strony podaje się torbę, a po prześwietleniu odbiera z drugiej strony. Ogromne zaskoczenie przeżyła z tego powodu studentka WSA Joanna Laskowska, której torebka nagle zniknęła w paszczy opancerzonego potwora.
- Naprawdę widzieliście, co jest w środku?! – pytała z niedowierzaniem, gdy ujrzała dowcipnisia. - Teraz jest jakby trochę lżejsza...
Uznanie zwiedzających budził wzorowy porządek, nowoczesne wyposażenie i dyscyplina 64 zatrudnionych tutaj pracowników.
- Widać, że to ludzie na poziomie – komentował Mariusz Wojtkowski z pierwszego roku towaroznawstwa WSA. - Chciałbym być celnikiem, ale waham się jeszcze nad pracą kelnera w hotelu.
Kierujący łomżyńskim urzędem od 1994 r. naczelnik Krzysztof Grygo potwierdza, że to dobry kierunek studiów w celniczym fachu, ale Mariusza i tak czekałoby jeszcze trzyletnie szkolenie specjalnościowe. Dobrze płatne, bo na starcie można zarobić aż 1800 zł (netto)!
Celnicy zaprosili gości na wielką jak hangar wagę o nośności 60 ton dla tirów. Wykazała, że młodzi ludzie ważą zaledwie 4,5 tony (+- 20 kg).
Kiedy dzieciarnia radowała się z paczek ze słodyczami, studenci w sali wykładowej Urzędu Celnego słuchali inspektorów Tadeusza Mądrego i Jarosława Romanowskiego. Można było dowiedzieć się, m.in., że gros spraw prowadzonych obecnie dotyczy zaniżania wartości celnej samochodów, sprowadzonych z USA. Celnicy są jak detektywi: odkrywają spreparowane umowy kupna-sprzedaży, wchodzą na aukcje internetowe i upominają o „pomyłce”. Zwykle to skutkuje, ale czasem interweniować musi sąd.
Mirosław R. Derewońko
