UŚMIECH PANA BOGA
....usłyszałam w duszy: ,,Benedyktynki’’... Był to jeden z najpiękniejszych dni w moim życiu. To tak, jakby sam Pan Bóg uśmiechnął się do mnie, uśmiechem przyjaznym i serdecznym...
**********************************************
****************************
UŚMIECH PANA BOGA
Odkąd pamiętam fascynowali mnie bohaterowie i wojownicy, którzy w obronie wiary, ojczyzny i innych ludzi narażali, a często nawet i oddawali swoje życie.
Szukałam swojego prawdziwego miejsca, szczęścia i miłości. Jednak w tym wszystkim za bardzo pokładałam nadzieję we własne siły, zamiast powierzyć siebie Panu Bogu.
Moja relacja ze Stwórcą ograniczała się do niedzielnych Mszy Świętych i sporadycznego czytania Pisma Świętego. Jednak zdarzały się przełomowe momenty, np. kilka razy odprawione rekolekcje u Sióstr bezhabitowych w Łomży. Po nich wstępował we mnie inny duch: częściej spędzałam czas na modlitwie , czytaniu Pisma Świętego i religijnych książek, słuchaniu Radia Maryja. Fascynowało mnie bardzo życie tych Sióstr, ale nie na tyle, by zostać jedną z nich. Myślałam bardziej o założeniu własnej rodziny, kochającym mężu i gromadce dzieci.
Pomimo, że u Sióstr Benedyktynek przyjęłam szkaplerz i kilka razy odwiedziłam kościół klasztorny, nie przyszło mi do głowy, że zostanę właśnie benedyktynką.
Kiedy zdałam na studia pielęgniarskie myślałam, że znalazłam to, co chcę w życiu robić. Planowałam nawet, że po ukończeniu studiów wyjadę do Afryki, by tam leczyć i pomagać tym, którzy nie maja znikąd pomocy.
Jednak plany Boże były zupełnie inne niż moje. Musiałam ze studiów zrezygnować. To było dla mnie jak zimny prysznic - nie wiedziałam co dalej. Wtedy zaczęłam się po prostu modlić. Prosiłam Pana Jezusa, żeby coś z moim życiem zrobił, żeby wskazał mi drogę
Podczas Wielkosobotniego nabożeństwa usłyszałam w duszy:,, Benedyktynki’’. Ogromny ciężar spadł ze mnie, jakbym dostała drugą szansę od życia. Był to jeden z najpiękniejszych dni w moim życiu. To tak, jakby sam Pan Bóg uśmiechnął się do mnie, uśmiechem przyjaznym i serdecznym. Postawiłam wszystko na jedną kartę. Była to dla mnie niepowtarzalna szansa, której nie mogłam zmarnować.
Zanim jednak po raz pierwszy zapukałam do klasztornej furty, powiedziałam o moim postanowieniu rodzicom, którzy nie mieli nic przeciwko temu, co też mi bardzo pomogło.
Od wielu znajomych słyszałam jednak głosy przeciwne, że nie dam rady. Nic jednak nie mogło mnie już powstrzymać. Z utęsknieniem czekałam, kiedy w końcu wejdę za klasztorne mury.
O Siostrach Benedyktynkach wiedziałam tylko tyle, że są to Siostry klauzurowe, które żyją w zamknięciu. Nie przerażało mnie to jednak, nie próbowałam nawet zasięgnąć dodatkowych informacji o nich, lecz całkiem zdałam się na wolę Bożą. Po trzech spotkaniach z Matką Ksienią i Siostrami w furcie - 13 maja, w Święto Matki Bożej Fatimskiej - zostałam przyjęta do Wspólnoty. Była i jest to dla mnie ogromna radość i szczęście. Czułam jakbym wróciła do ukochanego domu po długiej nieobecności.
Nie przeszkadzało mi zupełnie, że nie będę mogła pojechać do rodziny i znajomych, że zostawiam to wszystko, co było dla mnie ważne. Pan Jezus wynagrodził mi to stokrotnie Swoją Osobą oraz wszystkimi darami i łaskami, które od Niego otrzymałam.
Z perspektywy półtorarocznego pobytu spędzonego w klasztorze benedyktyńskim nie żałuję podjętej decyzji i na pewno znowu wybrałabym tą samą drogę .
Teraz mogę być prawdziwa wojowniczką Pana Jezusa i bojować w Jego Świętym Imieniu, żeby powiększyć Jego chwałę, ,,aby we wszystkim Bóg był uwielbiony”.
S. Magdalena OSB
****************************
**********************************************