„Traktory” rozjechały ŁKS
Bez punktów wrócili z Warszawy piłkarzy III-ligowego ŁKS-u 1926 Łomża. W minioną sobotę biało-czerwoni ulegli na wyjeździe tamtejszemu Ursusowi 0:2 (0:1).
Ełkaesiacy przystąpili do starcia w stolicy w bolesnej porażce po rzutach karnych z Warmią Grajewo w półfinale Okręgowego Pucharu Polski. Niestety trudy 120 minut gry w środę były mocno widoczne i w pierwszej połowie goście byli stroną zdecydowanie słabszą. Warunki gry na boisku dyktowali gospodarze, którzy co chwila stwarzali zagrożenie pod bramką strzeżoną przez Pawła Lipca. Jednak nasz golkiper dokonywał niemal cudów i tylko dzięki jego znakomitej postawie ŁKS stracił zaledwie jednego gola. W 22. minucie jeden z zawodników gości stracił piłkę 30 m przed własną bramką. Po szybkiej wymianie kilku podań w polu karnym golkipera ŁKS-u futbolówka trafiła Patryka Kamińskiego, który nie dał szans Lipcowi. Łomżanie najgroźniejszą sytuacje w mieli w 8. minucie, kiedy to sam na sam bramkarzem Ursusa znalazł się Michał Tarnowski. Młody pomocnik ŁKS-u źle przyjął sobie piłkę i przez to jego uderzenie było na tyle słabe, że nie mogło zaskoczyć stojącego między słupkami bramki gospodarzy Michała Olczaka.
Po zmianie stron obraz gry zdecydowanie uległ zmianie. Miejscowi nie atakowali już z takim zaangażowaniem jak przed przerwą, a przyjezdni próbowali doprowadzić do wyrównania. Duża w tym zasługa wprowadzonych na boisko Jakuba Jakimiuka i Michała Sadowskiego, którzy rozruszali nieco ofensywę biało-czerwonych. Ten ostatni miał dwie znakomite okazje do zdobycia bramki. Niestety w pierwszej piłka po jego uderzeniu trafiła w słupek, a przy drugiej, będąc już sam na sam z golkiperem Ursusa został sfaulowany przez Antoniego Góreckiego. Obrońca gospodarzy za to przewinienie obejrzał czerwoną kartkę. Niestety chwilę wcześniej warszawianie zdobyli drugiego gola. Po dośrodkowaniu z rzutu wolnego niepewnie interweniował Lipiec i Tomasz Wojcinowicz z bliska skierował piłkę głową do siatki. W ostatnich minutach ełkaesiacy nie potrafili wykorzystać przewagi jednego zawodnika i spotkanie zakończyło się wygraną miejscowych 2:0. - Pierwsza połowa ewidentnie nam nie wyszła. Gospodarze szybciej operowali piłką i lepiej się poruszali. Gdyby nie Paweł Lipiec, to mogliby prowadzić różnicą kilku goli. Po przerwie przeciwnik trochę spuścił z tonu, bo widać było, że dobra pierwsza część gry dużo ich kosztowała. A my prezentowaliśmy się lepiej. Szkoda, że po raz kolejny przegraliśmy - przyznał po meczu trener Robert Speichler.
Po kolejnej przegranej piłkarze Łomży „umocnili” się na ostatnim miejscu w tabeli trzecioligowych rozgrywek. Po 25 spotkaniach w sezonie, w tym 22 zakończonych porażką, zdołali zdobyć 7 punktów. Teraz łomżan czekają dwa bardzo trudne mecze. Już w najbliższą środę, 15 maja o godz. 17.00 podejmować będą na własnym stadionie zajmującą 4. miejsce Unię Skierniewice, a w sobotę, 18 maja zagrają na boisku lidera, Sokoła Aleksandrów Łódzki.
is