Zabrakło... wszystkiego
Szóstej porażki w swoim ósmym meczu sezonu 2018/19 w III lidze doznali w minioną sobotę piłkarze Łomżyńskiego Klubu Sportowego 1926. Po bardzo słabej grze biało-czerwoni ulegli na własnym boisku Ursusowi Warszawa 0:2 (0:1). Niestety po tej porażce podopieczni trenera Krzysztofa Ogrodzińskiego "umocnili się" na przedostatnim miejscu.
Starcie z drużyną ze stolicy miało być dla ełkaesiaków spotkaniem, od którego zaczną marsz w górę tabeli. Nadzieję na korzystny wynik dała środowa wiktoria w Okręgowym Pucharze Polski, kiedy to rozbili w Mońkach IV-ligowy Promień aż 6:0. Do tego do Łomży przyjechał zespół teoretycznie do pokonania, bowiem Ursus po ośmiu meczach zgromadził tyle samo punktów do ŁKS. Jednak od samego początku w poczynaniach przyjezdnych widać było, że jakby bardziej zależało im na wygranej. Warszawianie byli szybsi, agresywniejsi, dokładniejsi i sprytniejsi. Ta ostatnia cecha pozwoliła im wyjść na prowadzenie już w 9. minucie. Po jednej z akcji ofensywnych tuż przed polem karnym gospodarzy sfaulowany został jeden z piłkarzy ze stolicy. Gdy biało-czerwoni ustawiali mur na zaskakujący strzał zdecydował się Mateusz Baranowski. Pomocnik Ursusa bez problemów umieścił piłkę w siatce obok zaskoczonego Krystiana Kalinowskiego. Gospodarze od razu ruszyli do sędziego gdy ten uznał bramkę, ale ich pretensje nie były uzasadnione, gdyż arbiter nie zarządził gry na gwizdek. Mimo straty gola miejscowi nie mieli pomysłu na robicie szczelne defensywy zespołu z Warszawy. W 17. minucie z dystansu próbował uderzać Eryk Rakowski, ale na posterunku był golkiper gości, Michał Olczak. Chwilę później powinno być 0:2, ale świetnej okazji po rzucie rożnym nie wykorzystał Karol Worach. Przez kolejne 20 minut niewiele ciekawego działo się na boisku. Dopiero tuż przed przerwą oba zespoły stworzyły sobie po jednej groźniej sytuacji. Najpierw kapitalną paradą popisał się Kalinowski broniąc strzał Arkadiusza Ciacha, a w odpowiedzi minimalnie pomylił się Kuba Wardzyński uderzając z linii pola karnego na bramkę gości.
Po zmianie stron obraz gry niewiele uległ zmianie. Akcje gospodarzy, poza nielicznymi wyjątkami, kończyły się zwykle przed polem karnym drużyny z Warszawy, natomiast gracze Ursusa mimo kilku naprawdę dobrych okazji długo nie byli w stanie wygrać rywalizacji z solidnie broniącym Kalinowskim. Dopiero w 90. minucie młodego golkipera ŁKS-u strzałem głową pokonał Ciach. Ten sam zawodnik chwilę później musiał opuścić boisko otrzymując drugą żółtą i w konsekwencji czerwoną kartkę. Gospodarze grali w przewadze tylko 3 minuty i nie byli w stanie wykorzystać jej choćby na zdobycie gola honorowego - Zagraliśmy beznadziejnie. Nie wiem dlaczego tak się stało, bo w dwóch ostatnich spotkaniach zaprezentowaliśmy się nieźle i myślałem, że pójdziemy za ciosem. Niestety dzisiaj brakowało wszystkiego - jakości, szybkości grania, walki, stuprocentowego zaangażowania. Będziemy analizować to spotkanie z chłopakami, na pewno padną mocne słowa i postaramy się lepiej przygotować do następnego spotkania. Musimy wziąć się w garść i zacząć punktować, bo nasza sytuacja jest bardzo słaba - powiedział tuż po meczu trener Ogrodziński.
Następny mecz łomżanie rozegrają w najbliższą środę, 26 września. Na własnym stadionie zmierzą się z rezerwami Legii Warszawa w zaległym pojedynku 7. kolejki. Początek rywalizacji o godz. 16.00.
is