Przejdź do treści Przejdź do menu
sobota, 30 listopada 2024 napisz DONOS@

Horror bez happy endu

Główne zdjęcie
Bramkarz Olimpii, Piotr Czapliński broni uderzenie Eryka Rakowskiego podczas serii rzutów karnych

Piłkarze Łomżyńskiego Klubu Sportowego 1926 nie zdobędą czwartego z rzędu Pucharu Polski na szczeblu wojewódzkim. W półfinale tych rozgrywek ulegli na własnym boisku Olimpii Zambrów w rzutach karnych 4:5. Po 120 minutach gry był remis 2:2.

W poprzednich trzech latach ełkaesiacy nie mieli sobie równych w rozgrywkach pucharowych w województwie podlaskim. Także w tym sezonie zdobycie tego trofeum było jednym z celów stawianych przed zespołem. Przez pierwsze trzy rundy łomżanie przeszli bez większych problemów. W 1/16 finału 3:1 pokonali na wyjeździe Orła Kolno, w 1/8 aż 5:1 ograli Spartę Szepietowo, a w ćwierćfinale nie dali szans rezerwom Wigier Suwałki wygrywając 2:0. W ostatnim meczu przed finałem zmierzyli się jednak z bardzo wymagającym rywalem. Mimo, że byli gospodarzem tego meczu, to faworytem była drużyna prowadzona przez Wiesława Jancewicza. I już w 8. minucie zambrowianie wyszli na prowadzenie. Na zaskakujący strzał z ponad 20 metrów zdecydował się Patryk Koncewicz, po którym piłka wylądowała tuż przy słupku bramki strzeżonej przez Pawła Lipca. Strata gola podziałała na gospodarz mobilizująco. W 10. minucie powinno być 1:1. W pole karne gości wpadł Michał Kaput i mając przed sobą tylko bramkarza Olimpii, Piotra Czaplińskiego uderzył prosto w niego. Dziesięć minut później przed szansą na wyrównanie stanęli Michał Sadowski i Rafał Maćkowski, ale w obu przypadkach ich uderzenia nie znalazły drogi do siatki. Najlepszą okazję w pierwszej części gry ŁKS miał jednak w 32. minucie. Wtedy to prostopadłe podanie z głębi pola otrzymał Maćkowski i stanął oko w oko z Czaplińskim. Niestety także i z tej konfrontacji zwycięsko wyszedł golkiper zespołu z Zambrowa. Tuż przed przerwą gorąco pod bramką gości zrobiło się po uderzeniach Michała Tarnowskiego i Rafała Grabowskiego, ale nie udało im się umieścić futbolówki w bramce rywali.
Lepiej drugą połowę rozpoczęli goście, którzy stworzyli sobie kilka dobrych akcji. Po jednej z nich, w 61. minucie wywalczyli rzut wolny 25 metrów od bramki Lipca. Po dośrodkowaniu obrońcy ŁKS-u nie upilnowali Kamila Jackiewicza, który podwyższył prowadzenie swojego zespołu. Tuż po stracie drugiego gola trener Krzysztof Ogrodziński zdecydował się na dwie zmiany. Z boiska zeszli dobrze prezentujący się tego dnia Maćkowski i Marcin Świderski, a ich miejsce zajęli Daniel Kacprzyk i Daniel Lemański. Od tego momentu zaczęło się dziać więcej w polu karnym gości. I gdy wydawało się, że gospodarzom uda się zdobyć choćby gola honorowego przed szansą na zamknięcie meczu stanęli goście. W 82. minucie w sytuacji sam na sam z Lipcem znalazł się Mateusz Ostaszewski. Niestety dla swojego zespołu uderzył tyleż mocno co niecelnie i wynik pozostał bez zmian. Ambitnie grający łomżanie nie dawali za wygraną i dosłownie minutę po tej akcji zdobyli bramkę kontaktową. Po założeniu agresywnego pressingu w środku pola odebrali rywalom piłkę. Ta trafiła do Damiana Gałązki, który będąc na 20 metrze huknął w samo okienko bramki Olimpii. Zdobyty gol wyzwolił w miejscowych dodatkowe pokłady energii. W drugiej z doliczonych trzech minut wyrównanie gospodarzom dał Reinaldo Melao, który uderzył celnie głową po dośrodkowaniu Gałązki z rzutu rożnego. Ten gol oznaczał, że kibice zgromadzeni na stadionie będą mogli przeżywać emocje przez co najmniej 30 minut.
W dogrywce tempo gry zdecydowanie spadło, co spowodowane było dużym zmęczeniem zawodników obu zespołów. Nie oznacza to jednak, że nic się nie działo na boisku. Zarówno zambrowianie jak i gospodarze stworzyli sobie po kilka dobrych okazji do zmiany wyniku. Najlepsze mieli Gałązka, który w 100. minucie po rzucie rożnym uderzył z 5 metrów, a piłkę lecącą do bramki z linii bramkowej wybił Michał Kuczałek oraz Kamil Zalewski, który tuż przed końcem dogrywki z bliska trafił w poprzeczkę łomżyńskiej bramki. Ostatecznie jednak po 120 minutach w dalszym ciągu był remis i o tym, która drużyna zagra w finale miały zadecydować rzuty karne. Te lepiej wykonywali przyjezdni, którzy na sześć prób pięć razy umieścili piłkę w bramce. Ełkaesiacy zrobili to tylko cztery razy (strzały Eryka Rakowskiego i Michała Kaputa obronił Czapiński) i przez to musieli pożegnać się z tymi rozgrywkami - To był horror bez happy endu. Dobrze, że wyciągnęliśmy z wyniku 0:2. Potem w dogrywce mieliśmy dużą szansę nawet na zwycięstwo, ale rywale wybili piłkę z bramki. A karne to już loteria. Olimpia lepiej wytrzymała tę nerwówkę i wygrała - powiedział po meczu trener Ogrodziński.
W finale, który zostanie rozegrany 6 czerwca zespół Olimpii zmierzy się z innym trzecioligowcem, Turem Bielsk Podlaski. Łomżanom pozostała natomiast walka w lidze. Już w sobotę, 12 czerwca o godz. 17.00 na własnym stadionie podejmować będą Sokoła Ostróda.

is



 
 

W celu świadczenia przez nas usług oraz ulepszania i analizy ich, posiłkujemy się usługami i narzędziami innych podmiotów. Realizują one określone przez nas cele, przy czym, w pewnych przypadkach, mogą także przy pomocy danych uzyskanych w naszych Serwisach realizować swoje własne cele i cele ich podmiotów współpracujących.

W szczególności współpracujemy z partnerami w zakresie:
  1. Analityki ruchu na naszych serwisach
  2. Analityki w celach reklamowych i dopasowania treści
  3. Personalizowania reklam
  4. Korzystania z wtyczek społecznościowych

Zgoda oznacza, że n/w podmioty mogą używać Twoich danych osobowych, w postaci udostępnionej przez Ciebie historii przeglądania stron i aplikacji internetowych w celach marketingowych dla dostosowania reklam oraz umieszczenia znaczników internetowych (cookies).

W ustawieniach swojej przeglądarki możesz ograniczyć lub wyłączyć obsługę plików Cookies.

Lista Zaufanych Partnerów

Wyrażam zgodę