Bolesne zderzenie ŁKS-u z Turem
Spory zawód sobie i swoim kibicom sprawili piłkarze Łomżyńskiego Klubu Sportowego 1926. W weekend niespodziewanie przegrali bowiem z przedostatnim w tabeli III ligi, niemającym już praktycznie szans na utrzymanie Turem Bielsk Podlaski 0:1.
Od początku rundy wiosennej biało-czerwoni spisują się całkiem nieźle. Z meczu na mecz ich forma wydawała się rosnąć. Dość powiedzieć, że w ostatnich trzech meczach zdobyli aż 7 punktów grając z wyżej notowanymi rywalami. Wydawało się więc, że z mającym na koncie zaledwie dwa zwycięstwa w dwudziestu rozegranych spotkaniach rywalem poradzą sobie bez kłopotów. Jednak od samego początku spotkanie nie układało się po myśli biało-czerwonych. Widać było, że gospodarze, którzy górowali nad łomżanami warunkami fizycznymi mają na ten mecz jasny plan - faulami i twardymi wejściami ograniczyć do minimum próby szybkiego rozegrania piłki przez rywali oraz czekać na błąd lub stały fragment gry. I w 21. minucie bielszczanie doczekali się obu naraz. Po wyrzucie piłki z autu źle zachowała się defensywa ŁKS-u, z czego skorzystał młody napastnik Tura, Rafał Babul umieszczając piłkę w siatce. Przyjezdni próbowali szybko odpowiedzieć, ale dwukrotnie Rafał Maćkowski źle trafił piłkę zagrywaną z bocznego sektora boiska na piąty mecz przed bramkę. Z upływem czasu ełkaesiacy byli coraz bardziej sfrustrowani i sami zaczęli stylem gry dostosowywać się do przeciwników. I niestety - licznie przybyła publiczność w Bielsku Podlaskim praktycznie nie oglądała finezyjnych zagrań, udanych dryblingów czy ciekawego rozgrywania piłki. Dużo było natomiast walki, która momentami przeradzała się w brutalność oraz rzutów wolnych i autów w okolicach środka boiska.
Po zmianie stron obraz gry z końca pierwszej połowy nie uległ zmianie. Goście zupełnie nie potrafili poradzić sobie z ostro grającymi rywalami. Nie funkcjonowały również dobrze wykonywane w poprzednich meczach stałe fragmenty gry. Gdy już ełkaesiakom udało się takowy wywalczyć w okolicach pola karnego Tura, bardzo dobrze grający w powietrzu bielszczanie wygrywali wszystkie pojedynki główkowe oddalając niebezpieczeństwo od własnej bramki. Pod koniec meczu drugą żółtą i w konsekwencji czerwoną kartkę obejrzał Damian Gałązka ostatnie 10 minut łomżanie musieli radzić sobie w osłabieniu. Rywale nie kwapili się jednak do zdobycia drugiego gola i do samego końca skupili się tylko na obronie korzystnego wyniku. Ta sztuka im się udała i po końcowym gwizdku mogli cieszyć się trzeciej wygranej w tym sezonie.
- Dla mnie to nie był mecz piłki nożnej, a walki, brutalności, prowokacji i faulowania. Nie chcę się tłumaczyć w ten sposób, ale w moim przekonaniu to nie była gra. A my niestety zamiast grać po swojemu, to dostosowaliśmy się i graliśmy stylem przeciwnika. Przestrzegałem chłopaków, żeby nie dawali się sprowokować, żeby nie wchodzili w taką "wojenkę" jaką zespół rywali stosował, a w niektórych momentach puszczały nam nerwy. Szkoda, że podjęliśmy rękawicę, ale nie w tym kierunku - nie piłkarsko tylko siłowo - mówi trener ŁKS-u, Krzysztof Ogrodziński.
Mimo porażki łomżanie utrzymali 14. miejsce w tabeli i zachowali 10-punktową przewagę nad strefą spadkową. Kolejnym rywalem biało-czerwonych będzie najsłabsza ekipa ligi, GKS Wikielec, który do tej pory zgromadził zaledwie 7 punktów w 21 meczach - Myślę, że zespół z Wikielca będzie próbował grać podobnie do Tura, ale teraz będziemy grali u siebie. Boisko w Bielsku było fatalne i nie nadawało się do gry po ziemi. My natomiast mamy świetnie przygotowany plac i będziemy mogli grać to co lubimy - podkreśla Ogrodziński. Spotkanie odbędzie się na stadionie miejskim w Łomży w sobotę, 14 kwietnia o godz. 17.00.
is