Dwójka znowu bez punktu
Dziewiątej porażki w swoim dwunastym meczu sezonu 2017/18 I ligi doznały piłkarki ręczne GUKS-u Dwójka Łomża. Zespół prowadzony przez Janusza Świętonia uległ we własnej hali MKS-owi Urbis Gniezno 27:32 (13:21).
Łomżanki przystępowały do tego spotkania zaledwie trzy dni po wyczerpującym starciu z SMS-em I ZPRP Płock. Można więc było obawiać się, że gospodynie będą miały problemy z kondycją. Jednak na boisku nie było tego widać. Podobnie jak w środowym meczu, także i ten rozpoczął się od bardzo szybkiej gry z obu stron. I co ważne, kibice mogli oglądać dobrze prezentujące się łomżanki, które grały z doświadczonym zespołem z Gniezna jak równy z równym. Niestety, taki stan rzeczy utrzymał się tylko przez dziesięć minut. Wtedy przyjezdne bardzo poprawiły defensywę, przez co zawodniczki Dwójki miały ogromne problemy z wypracowywaniem czystych pozycji rzutowych. Dosłownie w 180 sekund z wyniku po 4 zrobiło się 9 do 4 dla gości. Widać było, że gospodynie w pewnym momencie straciły pomysł na rozegranie piłki w ataku, a ich ofensywa ograniczała się do rzutów z drugiej linii. Na szczęście tego dnia znakomicie dysponowana była młoda Michalina Gryczewska, która po początkowych kłopotach, zdołała się odblokować i raz po raz posyłała bomby w kierunku bramki MKS-u. W sumie w całym meczu utalentowana juniorka zdobyła aż 11 bramek. Jednak dobra postawa "Miśki" to było za mało na bardzo dobrze grający zespół z Gniezna, który po pierwszej połowie prowadził 21 do 13.
Drugą część meczu Dwójka rozpoczęła z jedną istotną zmianą. Do bramki weszła bohaterka spotkania z SMS-em, Urszula Bałdowska, która całą pierwszą połowę przesiedziała na ławce. I od razu jej obecność na parkiecie zmobilizowała koleżanki z pola do lepszej gry. W 38. minucie gospodynie zbliżyły się do rywalek na cztery trafienia i wydawało się, że wynik jest jeszcze sprawą otwartą. Lekko poddenerwowany takim obrotem sprawy szkoleniowiec MKS-u, Robert Popek zdołał w końcu pobudzić swoje podopieczne do walki i obraz gry uległ zmianie. Przyjezdne zaczęły lepiej bronić, a zawodniczki ofensywne w końcu znajdowały sposób na pokonywanie bramkarki GUKS-u. W ciągu piętnastu minut udało im się odbudować przewagę wypracowaną w pierwszej połowie i było praktycznie po meczu. W samej końcówce gospodynie zdołały jeszcze nieco zmniejszyć dystans do rywalek, ale to gnieźnianki po końcowej syrenie mogły cieszyć się ze zwycięstwa 32:27.
- Mniej więcej od 10. minuty dziewczyny zaczęły źle grać, bezkarnie oddawały piłki rutynowanym przeciwniczkom, które to wykorzystywały i zrobiły przewagę. A jak udało się poprawić wynik, to potem wychodziła u nich jakaś mentalność szybkiego odrabiania i stąd rodziły się straty. Ale ja nie mogę na nich większej presji wywierać, bo to są młode dziewczyny i mogą się pozałamywać. A one muszę się przede wszystkim uczyć – powiedział po spotkaniu szkoleniowiec Dwójki.
Porażka z MKS-em nie zmieniła sytuacji łomżanek w tabeli grupy A I ligi. W dalszym ciągu mając w dorobku 9 punktów zajmują one 9., przedostatnie miejsce tracąc do do ósmego MTS-u Kwidzyn cztery oczka. Kolejnym rywalem GUKS-u będzie plasująca się na 6. pozycji (19 punktów) ekipa Jutrzenki Płock. To spotkanie odbędzie się 3 lub 4 marca w hali rywalek.
is