Słaby występ ŁKS-u
W ostatnim spotkaniu w rundzie jesiennej na własnym stadionie piłkarze Łomżyńskiego Klubu Sportowego 1926 ulegli MKS-owi Ełk 0:1. Zwycięską bramkę dla gości zdobył strzałem z dystansu Patryk Gondek.
Łomżanie przystąpili do sobotniego starcia opromienieni niespodziewaną wygraną w poprzedniej kolejce z liderem rozgrywek, Widzewem Łódź. Niestety trener Krzysztof Ogrodziński nie mógł skorzystać z obu strzelców bramek z tego spotkania, Marcina Świderskiego i Michała Misiak. Szczególnie w pierwszej połowie widać było ich brak. Gospodarze nie byli w stanie rozegrać dokładnie piłki, a sytuacje pod bramką rywali stworzyli sobie zaledwie trzy razy i tylko po stałych fragmentach gry. Dużo konkretniejsi byli ełczanie, którzy zdominowali środek pola i potrafili kilka razy dobrze zagrać na jeden czy dwa kontakty. Ich determinacja i zaangażowanie zostało nagrodzone w 16. minucie. Wtedy to po rzucie wolnym piłka trafiła do ustawionego w narożniku pola karnego Patryka Gondka. Pomocnik MKS-u bez zastanowienia oddał strzał, który z wydatną pomocą mocno wiejącego wiatru okazał się być zbyt trudny do obrony dla Pawła Lipca. Niedługo potem przyjezdni po raz drugi zdołali umieścić futbolówkę w siatce, ale tym razem w momencie uderzenia zawodnik z Ełku był na pozycji spalonej.
Po zmianie stron i reprymendzie sztabu szkoleniowego ełkaesiacy wyglądali w ofensywie nieco lepiej. Niestety to "nieco" wystarczyło jedynie na kilka niezłych akcji ofensywnych, które jednak nie zakończyły się bramką wyrównującą. Gospodarzom nie pomogła nawet niefrasobliwość jednego z obrońców MKS-u, który w 75. minucie mając już na koncie żółtą kartkę brutalnie sfaulował jednego z biało-czerwonych i musiał przed czasem opuścić boisko. Mimo gry w osłabieniu goście skutecznie wybijali z uderzenia rywali, a tuż przed końcem meczu mieli znakomitą okazję do podwyższenia wyniku. Tym razem jednak świetnie zachował się Lipiec broniąc w sytuacji sam na sam. Kilka minut po tej sytuacji sędzia odgwizdał koniec spotkania i ełczanie mogli cieszyć się z jakże cennego zwycięstwa, które pozwoliły im zrównać się punktami z ŁKS-em.
- Bardzo obawiałem się tego spotkania, zdecydowanie bardziej niż tego z Widzewem. Wiedziałem, że po takiej wygranej jak w Łodzi ciężko będzie podejść w pełni skoncentrowanym do starcia z MKS-em. A tylko takie nastawienie dawało nam szansę na korzystny wynik - tłumaczy trener Ogrodziński - Niestety zagraliśmy najsłabszą pierwszą połowę w całej rundzie. Zasłużenie straciliśmy bramkę i po przerwie, mimo nieco lepszej gry, nie zdołaliśmy odrobić strat.
Meczem z MKS-em łomżanie zakończyli występy przed własną publicznością w rundzie jesiennej. W dziewięciu pojedynkach aż sześć razy schodzili z boiska pokonani wygrywając dwa i remisując jedno spotkanie - Nie wiem ciągle skąd u nas tak słaba postawa w meczach u siebie. Być może to presja wyniku, może za bardzo chcemy, być może wina leży po mojej stronie, że źle dobieram taktykę. Ciężko mi to stwierdzić bez głębszej analizy - tłumaczy szkoleniowiec ŁKS-u - Na wyjazdach gra się nam łatwiej. W drodze na mecze dużo rozmawiamy, wspólnie razem przebywamy, jest luźna atmosfera i to wszystko powoduje, że te wyniki są dużo lepsze na boiskach rywali - dodaje.
O poprawę i tak dobrego bilansu spotkań na wyjeździe (3 zwycięstwa i remisy oraz 2 porażki) łomżanie powalczą w niedzielę, 19 listopada w Ząbkach, gdzie zmierzą się z rezerwami Legii Warszawa.
is