Dobra pierwsza połowa to za mało
Siódmej porażki w czternastym meczu sezonu 2017/18 III ligi doznali piłkarze Łomżyńskiego Klubu Sportowego 1926. Mimo niezłej gry i wielu okazji bramkowych zespół prowadzony przez trenera Krzysztofa Ogrodzińskiego uległ na własnym stadionie Warcie Sieradz 0:1.
Przed spotkaniem szkoleniowiec ŁKS-u podkreślał, że w ostatnich czterech meczach z Wartą, Widzewem Łódź, MKS-em Ełk i Legią II Warszawa sukcesem będzie wywalczenie 6 punktów. I to właśnie w starciach u siebie z niżej notowanymi ekipami z Sieradza i Ełku upatrywał kompletu punktów. Niestety na rozgrzewce przed sobotnim meczem urazu doznał najlepszy strzelec i kapitan ŁKS-u, Rafał Maćkowski. Sztab szkoleniowy zdecydował więc, że na pozycji nr 9 zastąpi go dość nieoczekiwanie Tomasz Brzozowski, który przez ostatnie sezony grał w środku boiska. Decyzja o wpuszczeniu na plac gry od pierwszej minuty właśnie Brzozowskiego, a nie Michała Sadowskiego czy Michała Tarnowskiego, którzy w napadzie grają nie od dziś była dla wielu dużym zaskoczeniem. Poza pierwszym kwadransem, w którym wychowanek ŁKS-u zupełnie nie radził sobie z obrońcami, występ Brzozowskiego można jednak zaliczyć do udanych. Jednak to nie on był w pierwszej, bardzo dobrze rozegranej przez gospodarzy połowie najbliższy zdobycia gola. Po dwie świetne okazje mieli pomocnicy Marek Kaliszewski i Damian Gałązka, ale za każdym razem przeszkodą nie do przejścia okazywał się golkiper Warty, Maciej Mielcarz. Mający za ponad 170 meczów w Ekstraklasie zawodnik nie tylko dobrze zachowywał się przy mocnych uderzeniach ełkaesiaków, ale także mądrze dyrygował obroną. I to właśnie dzięki jego bardzo dobrej postawie goście schodzili na przerwę bez straty bramki.
Po zmianie stron spotkanie nieco się wyrównało. Łomżanie w dalszym ciągu atakowali dążąc do otwarcia wyniku. Niestety w 58. minucie po jednej z akcji ofensywnych piłkę przejęli goście i wyprowadzili zabójczą kontrę, którą na gola zamienił Marcin Kacela. Chwilę później przyjezdni mogli wybić marzenia do dobrym wyniku rywalom z głowy, ale Mariusz Zawodziński w dogodnej sytuacji strzelił w poprzeczkę. Miejscowi do samego końca starali się odwrócić losy meczu, ale nie byli już tak kreatywni z przodu i nie stwarzali sobie dobrych okazji po akcjach zespołowych. Pod bramką Mielcarza kilka razy robiło się gorąco po rzutach wolnych i rożnych, ale tym razem szwankowała skuteczność. Ostatecznie mądrze i czasami nieco szczęśliwie grający w defensywie goście dowieźli skromne zwycięstwo do końcowego gwizdka i dzięki temu zrównali się punktami z ŁKS-em. Oba zespoły, a także MKS Ełk mają w dorobku po 15 punktów i zajmują miejsca w przedziale 13-15.
- Pokazaliśmy w pierwszej połowie, że potrafimy grać w piłkę. Zabrakło skuteczności i Warta może dziękować bramkarzowi, że do przerwy nie przegrywała 0:2. Niestety przeciwnik przyjechał tutaj się bronić i wyprowadzić jedną skuteczną kontrę. I to im się udało – skomentował Ogrodziński – Niestety cały czas mamy kompleks swojego boiska. Nie wiem czym to jest spowodowane, ale łatwiej nam się gra na wyjazdach. Teraz czeka nas trudny wyjazd do Widzewa Łódź i myślę, że chłopaki powalczą o korzystny wynik i zagrają jeszcze lepiej niż dzisiaj.
Spotkanie z Widzewem zaplanowano na sobotę 4 listopada o godz. 18.00.
is