Nieudany debiut Ogrodzińskiego
Na rundzie wstępnej zakończyli swój udział w fazie centralnej rozgrywek Pucharu Polski piłkarze Łomżyńskiego Klubu Sportowego 1926. W minioną sobotę zespół prowadzony przez nowego szkoleniowca, Krzysztofa Ogrodzińskiego uległ na własnym stadionie I-ligowej Bytovii Bytów 2:4.
- Nie mamy nic do stracenia w starciu z drużyną z Bytowa. Musimy wierzyć w swoje umiejętności, realizować założenia taktyczne i liczyć na trochę szczęścia. Ja wierzę w swój zespół, w siebie i myślę, że będzie dobrze - mówił przed spotkaniem trener ŁKS-u. I trzeba przyznać, że przez pierwszą godzinę gry wszystko układało się po myśli gospodarzy. Wiadomo było, że to dużo wyżej notowani przyjezdni będą dyktować warunki na boisku. Młody zespół biało-czerwonych znakomicie realizował jednak przedmeczowe założenia taktyczne i umiejętnie się bronił. Dodatkowo w 21. minucie na fenomenalny rajd niemal przez całe boisko zdecydował się jeden z najlepszych zawodników ŁKS-u w poprzedniej rundzie, Marek Kaliszewski. Doświadczony pomocnik przebiegł z piłkę kilkadziesiąt metrów mijając kolejnych rywali i będąc już przed bramką Bytovii wyłożył ją niepilnowanemu Michałowi Sadowskiemu, który z zimną krwią otworzył wynik spotkania. Goście od razu rzucili się do odrabiania strat, ale dobrze grająca defensywa miejscowych do końca pierwszej połowy nie pozwoliła rywalom na doprowadzenie do wyrównania.
Po zmianie stron wydawało się, że bytowianie od pierwszych minut zepchną rywali do głębokiej obrony. Trener Ogrodziński zaskoczył jednak wszystkich nakazując swoim zawodnikom wyjście wyżej. W 51. minucie drugi poważny błąd popełniła w tym spotkaniu defensywa gości. Jeden z obrońców przyjezdnych źle wybił piłkę przed własnym polem karnym. Tę przejął Damian Gałązka, krótko podał do Kaliszewskiego, a były gracz m.in. Pogoni Siedlce czy Radomiaka Radom pewnym strzałem podwyższył na 2:0. W tym momencie łomżyńscy kibice mogli uwierzyć, że przygoda ich ukochanej drużyny z Pucharem Polski w tym sezonie potrwa dłużej niż jeden mecz. Niestety dokładnie sześć minut później fatalnie we własnym polu karnym zachował się Daniel Kacprzyk, który sfaulował szarżującego napastnika gości. Sędzia bez wahania podyktował rzut karny, który na bramkę zamienił doświadczony Janusz Surdykowski. W 63. minucie był już remis. Po rzucie rożnym golkipera gospodarzy, Pawła Lipca po raz drugi w tym spotkaniu pokonał Surdykowski. Od tego momentu gra toczyła się praktycznie przez cały czas na połowie ŁKS-u. Młody zespół gospodarzy wkładał bardzo dużo sił w obronę, między słupkami dwoił się i troił Lipiec, ale w 85. minucie nie zdołał zapobiec utracie gola. Po rzucie z autu na lewym skrzydle urwał się wprowadzony w II połowie Michał Jakubowski, dośrodkował na jedenasty metr, a tam dużym spokojem wykazał się Bartosz Biel wyprowadzając swój zespół na prowadzenie. Wydawało się, że mający dużą przewagę przyjezdni spokojnie dowiozą korzystny wynik do końcowego gwizdka, ale chwilę po golu Biela poziom emocji ponownie wzrósł. A wszystko za sprawą obrony Bytovii z bramkarzem Mateuszem Oszmańcem na czele. Defensorzy z Bytowa w tej sytuacji nie popisali się pozwalając rozpędzonemu Przemysławowi Olesińskiemu znaleźć się sam na sam ze swoim golkiperem. W momencie doświadczony gracz ŁKS-u zdecydował się na przelobowanie wychodzącego przed pole karne Oszmańca ten ratując swój zespół przez utratą bramki dotknął piłki ręką poza "szesnastką". Dobrze prowadzący te zawody sędzia Konrad Gąsiorowski z Białej Podlaskiej od razu pokazał bramkarzowi Bytovii czerwoną kartkę i podyktował rzut wolny. W związku z tym, że goście mieli już wykorzystany limit zmian, między słupkami musiał stanąć jeden z zawodników z pola, obrońca Wojciech Wilczyński. Mimo przewagi jednego zawodnika łomżanie nie zdołali doprowadzić do wyrównania, a co gorsza sami stracili kolejnego gola. Już w doliczonym czasie gry drugi poważny błąd w tym spotkaniu popełnił Kacprzyk, który w wydawałoby się niegroźnej sytuacji wyłożył piłkę przed własną bramką Bielowi, a pomocnik Bytovii skorzystał z tego prezentu i ustalił wynik meczu na 4:2.
- Pierwsze 55 minut było udane w naszym wykonaniu. Potem jednak przytrafił się błąd, po którym gra się posypała. Ale taka jest piłka - powiedział po meczu trener Ogrodziński - Uważam, że moi zawodnicy bardzo się w tym meczu postarali, dali z siebie wszystko i nieźle to wyglądało zważywszy na to, że dopiero tydzień trenujemy. Widać, że jak będą w pełni dyspozycji, będą mieli dużo sił to mogą rywalizować jak równy z równym nawet z drużyną z pierwszej ligi.
Teraz przed ŁKS-em jeszcze trzy tygodnie przygotowań. Pierwsze spotkanie o trzecioligowe punkty zaplanowano bowiem 5 sierpnia o godz. 16.00. Wtedy to bowiem biało-czerwoni podejmować będą spadkowicza z II ligi, Olimpię Zambrów.
is