Łomżyniacy zwyciężają na motoparalotni nad Dworkiem Dębówko
- Piotrek Kozikowski okazał się świetnym nawigatorem, miał bardzo dobrą orientację w terenie i na wysokości 50 metrów, i na 300 metrach nad ziemią – chwali kolegę z duetu pilot Adam Pupek (lat 30), który kierował maszyną na Motoparalotniowym Pucharze Polski w Dworku Dębowo niedaleko Bartoszyc. - Mieliśmy trzy konkurencje: odnalezienie 11 punktów z mapy w terenie w określonym przez siebie czasie, jak najdłuższy lot i powrót w drugą stronę z czterema i pół litrem paliwa w baku oraz lądowanie na celność, ze strącaniem nogami pięciu plastikowych pachołków. Pierwsza edycja Pucharu Polski to dopiero początek: kolejne odbędą się w Częstochowie i Radomiu, finał w Łomży.
Inżynier budownictwa, konstruktor technolog Adam Pupek jest motoparalotniarzem od czterech lat. W ubiegłym roku również na Pucharze Polski udanie startował z Piotrem Kozikowskim w Toruniu i to był ich jedyny trening, aby powtórzyć sukces w okolicach Bartoszyc, gdzie nadal stacjonuje duża jednostka Wojska Polskiego. Żołnierze pomogli w organizacji zawodów pucharowych z udziałem 14 uczestników, w tym czterech duetów. Drugie miejsce zajęli dwaj rybniczanie z województwa śląskiego, natomiast trzecie załoga z Warszawy. W sobotę i niedzielę pogoda sprzyjała podniebnym wyczynom nad Bartoszycami i sąsiednimi polami w powietrzu: wiatr na dole okazał się wprawdzie silniejszy, lecz na górze nie przeszkadzał w prowadzeniu motoparalotni – czyli paralotni z silnikiem (motolotnie to jakby małe samolociki, ze sztywnym skrzydłem, gdy w paralotniach składa się je jak spadochron do worka). - Otrzymaliśmy mapy z zaznaczonymi 11 punktami, które trzeba było odnaleźć z kompasem, bez urządzeń elektronicznych – opowiada pilot zwycięskiej drużyny. - A do tego musieliśmy określić, ile czasu nam zajmie zlokalizowanie ich w terenie. Podaliśmy godzinę.
W tym czasie pokonali około 50 – 60 km. Nadlatywali nad punkty z dokładnością od 2 do 5 sekund i wykorzystywali wiedzę o różnicy kierunku prądów powietrznych i wiatru: wiał na dole w drugą stronę, niż na górze. Pogoda była sprzymierzeńcem: ciepły dzień, 17 stopni Celsjusza, słonecznie, nie padał deszczu i wiał nieduży wiatr. Kiedy zależało im na nabraniu prędkości, schodzili niżej, a kiedy ważna była dokładność w namierzeniu punktu, wyżej, ażeby wytracić szybkość. Konkurencja druga polegała na locie w linii prostej w tę i z powrotem, aby pokonać jak najdłuższy odcinek z 4, 5 litrem paliwa – udało się przelecieć aż 24 km, przy wadze zawodników łącznej ok. 145 kilogramów.
Pod koniec maja w Częstochowie łomżyniacy sprawdzą, czy „trening” w Bartoszycach przyniósł tak dobre efekty, jak w Toruniu. Trzecia ćwiartka Motoparalotniowego Pucharu Polski ma odbyć się w czerwcu w Radomiu, zaś finał we wrześniu na mistrzostwach Tygodnika „Kontakty” w Łomży.
Mirosław R. Derewońko