Z Widzewem na remis
W meczu zapowiadanym jako starcie rundy w Łomży miejscowy ŁKS 1926 bezbramkowo zremisował z Widzewem Łódź. Dla podopiecznych trenera Mateusza Miłoszewskiego było to piąte spotkanie z rzędu w III lidze bez porażki.
Zdecydowanym faworytem rozgrywanego na łomżyńskim stadionie miejskim pojedynku była drużyna gości. Ekipa mająca w składzie kilku zawodników mających za sobą występy w Ekstraklasie oraz I lidze typowana była przed sezonem jako główny kandydat do awansu. Trzeba jednak powiedzieć, że na tle Widzewa ełkaesiacy zaprezentowali się co najmniej dobrze nie ustępując niemal przez cały mecz bardziej utytułowanemu rywalowi.
Nieco lepiej sobotnie starcie rozpoczęli przyjezdni, którzy stworzyli sobie w pierwszych 10 minutach dwie dobre okazje. Najpierw po indywidualnej akcji obok słupka uderzył Przemysław Rodak, a chwilę później po szybko rozegranej akcji zespołowej Oliwera Wienczatka próbował zaskoczyć Daniel Mąka. Na szczęście piłkę po ładnym uderzeniu głową pewnie wyłapał golkiper ŁKS-u. W 10. minucie po raz pierwszy groźnie zrobiło się pod bramką Widzewa. Po podaniu Mariusza Baranowskiego na strzał z 18 metrów zdecydował się Michał Sadowski, ale futbolówka poszybowała nad poprzeczką. Dwie minuty później powinno być 0:1. Piłkę po rzucie wolnym dla gospodarzy w prosty sposób stracił Baranowski. Ten błąd szybko wykorzystał Mąka, który zgrał ją do Krzysztofa Możdżonka, a ten z najbliższej odległości pokonał Wienczatka. Na szczęście dla miejscowych sędzia boczny dopatrzył się w tej sytuacji pozycji spalonej. W odpowiedzi łomżanie próbowali zaskoczyć bramkarza gości, Michała Chorosia uderzeniami ze stałych fragmentów. Niestety ani w 19. ani w 22. minucie Rafałowi Maćkowskiemu nie udało się pokonać golkipera Widzewa. Najlepszą okazję w tej części gry goście stworzyli sobie pięć minut przed przerwą. Po zamieszaniu w polu karnym ŁKS-u piłka trafiła pod nogi Piotra Burskiego, ale napastnik Widzewa z 7 metrów nie był w stanie umieścić jej w bramce.
Lepiej drugą połowę rozpoczęli przyjezdni. Przez pierwszy kwadrans dominowali na boisku. W 48. minucie po ładnym rozegraniu piłki bliski pokonania Wienczatka był doświadczony Adrian Budka, ale bramkarz ŁKS-u był tego dnia niemal bezbłędny. Po 15 minutach przewagi gości, w końcu do głosu zaczęli dochodzić miejscowi. W 60. minucie to oni powinni otworzyć wynik spotkania. Po szybko rozegranej akcji na lewej stronie boiska doskonałe podanie od Daiji Kimury otrzymał Sadowski. Niestety szybki napastnik gospodarzy będąc na 11 metrze przed bramką źle trafił w piłkę i ta przeleciała obok słupka. W 69. minucie prawdziwe "wejście smoka" mógł zanotować Daniel Lemański. Napastnik ŁKS-u chwilę wcześniej wszedł na boisko za Sadowskiego i w pierwszym swoim kontakcie z piłką mógł wpisać się na listę strzelców. Po rzucie z autu wykonywanym przez Dawida Korotkiewicza Lemański dostał piłkę w narożniku pola bramkowego, bez wahania obrócił się i mocno strzelił. Bramkarz Widzewa jednak jakimś cudem zdołał sparować piłkę na rzut rożny i wynik pozostał bez zmian. Te dwie sytuacje ełkaesiaków podziałały mobilizująco na piłkarzy gości, którzy w ostatnich minutach ponownie przycisnęli i dążyli do zdobycia zwycięskiego gola. Kolejne minuty mijały jednak i nie udawało mi się sforsować dobrze grającej łomżyńskiej defensywy. Do czasu. W 91. minucie łodzianie wypracowali sobie 200-procentową okazję do strzelenia gola. Wtedy to w polu karnym ŁKS-u zrobił się istny kocioł, w którym najlepiej odnalazł się Patryk Strus. Napastnik Widzewa wyszedł sam na sam z Wienczatkiem, ale jego uderzenie golkiper z Łomży zdołał jakimś cudem odbić, a dobitka Rodaka okazała się minimalnie niecelna. Chwilę później arbiter zagwizdał w tym spotkaniu po raz ostatni i oba zespoły podzieliły się punktami.
- Uważam, że dzisiaj moi zawodnicy dobrze zrealizowali swoje zadania taktyczne poza ostatnimi czterema minutami, gdzie na własne życzenie mogliśmy przegrać ten mecz. Mieliśmy także swoje szanse w tym spotkaniu, ale bramkarz wybronił wszystko - powiedział po meczu trener Miłoszewski - Dziękuję naszym kibicom za wsparcie. Myślę, że nasza dobra postawa, zaangażowanie i walka przez 90 minut będą w stanie wynagrodzą im brak zwycięstwa w tym spotkaniu. Liczę także, że taka liczna widownia będzie meldowała soę na naszym stadionie częściej.
Po siedmiu meczach łomżanie zgromadzili na swoim koncie 9 punktów i plasują się na 8. miejscu w ligowej tabeli. Następne spotkanie o punkty rozegrają w sobotę, 17 września, kiedy to w Elblągu zmierzą się z miejscową Concordią.
is