Szybko zapewnić sobie utrzymanie i zdobyć Puchar - to nasze cele
Już w najbliższą niedzielę o godz. 14.00 na stadionie miejskim w Łomży drużyna Łomżyńskiego Klubu Sportowego 1926 zagra pierwszy mecz o ligowe punkty w tym roku. Przed potyczką z Sokołem Ostróda o zakończonych przygotowaniach, nowej kadrze i planach na przyszłość rozmawialiśmy z trenerem, Mateuszem Miłoszewskim.
4lomza.pl: Przygotowania do rundy wiosennej dobiegły końca. Jakby je Pan podsumował?
Mateusz Miłoszewski: Cały okres przygotowawczy przepracowaliśmy bez zakłóceń. Odbyły się wszystkie zaplanowane treningi, cały drużyna bardzo solidnie pracowała ten okres i tu muszę ją za to pochwalić. W zespole praktycznie nie było kontuzji, a patrząc w jakich warunkach atmosferycznych czasami przyszło nam trenować, to duże szczęście. Jedynie pecha miał Daniel Kacprzyk, który skręcił nogę.
Oprócz treningów zagraliście aż 9 meczów kontrolnych.
M.M. To co sobie przed tymi meczami zakładaliśmy, zostało zrealizowane. Każdy sparing był tak zorganizowany, a przeciwnik tak dobrany, żeby przećwiczyć pewne elementy. Ze słabszymi rywalami ćwiczyliśmy rozgrywanie akcji, a z tymi mocniejszymi skupialiśmy się na grze obronnej i kontratakach. Chcieliśmy też, żeby w tych spotkaniach wszyscy zawodnicy pograli. Dodatkowo do udziału w niektórych meczach zaprosiliśmy zawodników z zespołu juniora młodszego. Stąd też zdarzały się nam mecze wygrane wysoko, ale też „zaskakujące” porażki. Ale nie wyniki są dla mnie najważniejsze. Mieliśmy każdy mecz nagrany, każdy też dokładnie analizowaliśmy i myślę, że to przyniesie pozytywne efekty w rundzie wiosennej.
Na początku wyniki sparingów były lepsze, ale w ostatnich spotkaniach więcej był porażek. Nie martwi to Pana?
M.M. Zupełnie mnie to nie martwi. Nie szliśmy w tych meczach na wynik. Trzeba przede wszystkim spojrzeć, jakim składem te ostatnie mecze graliśmy. I tak na przykład z II-ligową Olimpią Zambrów jak w pierwszych 45 minutach graliśmy pierwszym składem to było 0:0 i to my prowadziliśmy grę. Tak samo było w pierwszej połowie meczu z Polonią Warszawa, gdzie mieliśmy rzut karny i jeszcze kilka okazji, a gola straciliśmy po przerwie po indywidualnym błędzie, kiedy na boisku byli już inni zawodnicy. A trzeba podkreślić, że zarówno Olimpia jak i Polonia niemal cały mecz grały jedną jedenastką.
Z niżej notowanym od nas MKS-em Przasnysz (przegrana 1:2 – przyp. red.) nominalnie pierwszy skład wpuściłem na ostatnie z Przasnyszem ten nominalnie pierwszy skład wpuściłem na ostatnie 30 min i też ten okres wygraliśmy 1:0 i mieliśmy dogodne sytuacje. A przez pierwszą godzinę daliśmy pograć wtedy rezerwowym i młodszym zawodnikom z zespołu juniora młodszego. Widać było, że chłopcy nie są zgrani i błędy mogły się pojawić.
Tak jak w każdej przerwie między rundami z drużyny odchodzą zawodnicy. Wydaje się, że największą stratą jest odejście Rafała Maćkowskiego.
M.M. Na pewno strata Rafał jest dla nas bolesna. To zawodnik, który strzelił aż 14 bramek, wywalczył dwa rzuty karne i miał 5 asyst, więc miał udział w połowie goli zdobytych przez nasz zespół. Jednak ja szukam pozytywów i cieszę się, że w Łomży są warunki do tego, żeby się wypromować i skutecznie walczyć o miejsce w zespołach z wyższych lig. Z tego co mi wiadomo, to Rafał dobrze przepracował w Siedlcach okres przygotowawczy i owocem tego było wyjście w pierwszym składzie na inauguracyjny mecz ligowy z Zawiszą Bydgoszcz. Uważam, że jego przykład powinien być pozytywnym impulsem dla młodych zawodników ŁKS, że do Łomży też przyjeżdżają skauci innych drużyn, którzy szukają utalentowanych i pracowitych piłkarzy.
Rafała już z nami nie ma, ale postaramy się go zastąpić. Dołączył do nas doświadczony Truszkowski, w końcu cały okres przygotowawczy przepracował Zaniewski. Na swoją nominalną pozycję, czyli do ataku przesunęliśmy Przemka Olesińskiego. W sparingach strzelali też Sadowski, Gałązka, więc prawdopodobnie zdobywanie bramek rozłoży się na większą ilość zawodników. Najważniejsze, żeby zespół wygrywał.
Dużą stratą jest też odejście Bartka Makowskiego. Niestety jego losy w Łomży były bardzo zawiłe i postanowił, że poszuka sobie klubu w innej części Polski.
W zespole pojawiło się też kilku nowych zawodników. Jakby Pan ich scharakteryzował?
M.M. Najbardziej doświadczonym zawodnikiem, który do nas dołączył jest Marcin Truszkowski. W naszym mieście chyba nikomu, kto się piłką interesuje nie trzeba go przedstawiać. Jak cały zespół on też przepracował solidnie okres przygotowawczy, bez urazów i w lidze to co ma dać zespołowi to na pewno da. Liczę na to, że w tych trudnych momentach, które na pewno będą, on pociągnie zespół.
Do obrony doszedł Paweł Wasiulewski. Z tego względu, że nie udało się ściągnąć nam doświadczonego stopera, to wzięliśmy tego chłopaka. Nie jest on już bardzo młody, ale jeszcze można nad nim popracować i w niedalekiej przyszłości temu zespołowi może coś dać. Poszerzył kadrę, ale na pewno przeskok z ligi okręgowej z Pisza jest wyraźny i jeszcze trochę nauki taktycznej przed nim. Ale muszę podkreślić, że jest chętny do pracy, ma dobre warunki fizyczne, dobrze gra głową. Na razie spokojnie będziemy go wprowadzać, bo musi nadrobić braki taktyczne.
Mamy też w składzie dwóch nowych młodzieżowców. Tomek Kubala z rocznika 1996 będzie młodzieżowcem też w przyszłym sezonie i został ściągnięty, żeby zwiększyć rywalizację na bokach obrony i pomocy. Ciekawy chłopak, który bardzo dobrze się prezentował w sparingach. Jego dużym atutem jest fakt, że jest lewonożny.
Drugim z młodych jest Karol Styś. Jest bocznym pomocnikiem, który przyszedł do ŁKS-u, żeby wzmocnić rywalizację na skrzydłach po odejściu Rafała Maćkowskiego.
Czy po tym okresie przygotowawczym widzi Pan kogoś, kto pozytywnie Pana zaskoczył i można go określić mianem „wygranego” tych przygotowań?
M.M. Myślę, że nie ma jednej takiej osoby. Należy wyróżnić wszystkich chłopców, bo naprawdę bardzo ciężko trenowali w tym okresie przygotowawczym. Cieszę się, że trzon zespołu pozostał, staraliśmy się tylko doszlifować pewne elementy i uważam, że naszą siłą na wiosnę będzie gra zespołowa.
Wydaje się, że macie mocną i szeroką kadrę. Nie obawia się Pan, że szczególnie Ci młodsi zawodnicy nie będą mieli zbyt wielu okazji do gry?
M.M. Nasza kadra wcale nie jest taka duża. W prawie każdym sparingu testowaliśmy 1-2 zawodników z regionu i wydawało się, że mamy praktycznie dwie jedenastki. Teraz te „dobieranki” się skończyły i musimy bazować na zawodnikach zakontraktowanych. Mamy teraz 16 zawodników z pola, bo Daniel Kacprzyk na razie przez kontuzję nie brany pod uwagę. Z tego względu - w porozumieniu z trenerem Marcinem Mroczkowskim - będziemy chcieli dobrać ze 2-3 graczy z drużyny juniorów, żeby z nami trenowali i poszerzyli kadrę treningową.
Jaki stawiacie sobie cel na nadchodzącą rundę? Chcecie powalczyć o coś więcej niż tylko utrzymanie?
M.M. Trzeba realnie na sytuację w lidze popatrzeć. Inne zespoły z czołówki też się wzmacniały, strata do lidera to dalej 10 punktów przy założeniu wygrania zaległego meczu z MKS Korsze, wiec to i tak na 15 meczów bardzo dużo. Dodatkowo trudno myśleć, że Olimpia Elbląg nagle zacznie przegrywać. Skupmy się na tym, żeby spokojnie zdobywać punkty i w miarę szybko zapewnić sobie utrzymanie. Postaramy się na pewno powalczyć z tym drużynami, które są bezpośrednio powalczyć o pierwszą trójkę-czwórkę, ale celem nr 1 jest utrzymanie. Drugą rzeczą, którą chcemy osiągnąć jest wygranie Okręgowego Pucharu Polski, żeby w wakacje znowu móc grać na szczeblu centralnym.
Dziękuję za rozmowę.