ŁKS w podwójnej koronie
Nie było mocnych w tym sezonie na ŁKS 1926 Łomża. Drużyna prowadzona przez trenerów Mirosława Dymka i Piotra Zinkiewicza, po wygraniu IV ligi, w środowe popołudnie sięgnęła po drugie trofeum - Okręgowy Puchar Polski. W decydującym meczu łomżanie pewnie pokonali Włókniarza Białystok 4:0.
Zdecydowanym faworytem ostatniego meczu tego sezonu w województwie podlaskim byli gracze ŁKS-u. Jednak ostatnie spotkania z Włókniarzem pokazały, że ta drużyna "nie leży" łomżanom. W rozgrywkach ligowych nasi piłkarze dwukrotnie pokonali białostoczan, ale były to zwycięstwa minimalne (1:0 i 2:1). Dodatkowego smaczku dodawał fakt, że dokładanie 45 lat temu obie drużyny spotkały się w finale rozgrywek pucharowych na szczeblu wojewódzkim i wtedy lepszy był ŁKS (zwyciężył 3:2, a dwie bramki zdobył obecny wiceprezes klubu, Jerzy Kierażyński), ale spotkanie było bardzo wyrównane i emocjonujące.
Takich samych emocji jak prawie pół wieku temu spodziewali się licznie zebrani kibice na łomżyńskim stadionie. Od pierwszych minut do zdecydowanego naporu ruszyli gospodarze. Niestety seriami wykonywane rzutu rożne nie przynosiły efektu w postaci bramek. Na pewno wynikało to z dużej tremy, która paraliżowała zawodników w decydujących momentach. Tak było i w 28. minucie, kiedy to po indywidualnej szarży w polu karnym faulowany był Mateusz Laskowski. Sędzie bez wahania wskazał na jedenasty metr, jednak Robert Cychol strzelił zbyt lekko i piłkę na słupek zdołał sparować golkiper Włókniarza Maciej Bartoszek. Obroniony rzut karny dodał wiary młodemu bramkarzowi gości, który w 34. minucie dwukrotnie ratował swój zespół w, zdawałoby się, beznadziejnych sytuacjach. Wtedy to najpierw Albert Rydzewski, a chwilę potem Patryk Szymański mieli wyborne okazje na zmianę rezultatu, ale Bartoszek nie dał się pokonać. Sześć minut później nie miał już nic do powiedzenia. Łomżanie znakomicie rozegrali piłkę na prawym skrzydle. Łukasz Adamski dograł do Szymańskiego, a ten w pełnym biegu wyłożył piłkę na piąty metr przed bramką Laskowskiemu. Najlepszy strzelec ŁKS-u w tym sezonie, mimo trudnej pozycji, wyprzedził bramkarza i dał prowadzenie swojemu zespołowi. Tuż przed zakończeniem I połowy miała miejsce kopia sytuacji, po której padł gol. W idealnej pozycji znalazł się Szymański, ale tym razem musiał uznać wyższość golkipera z Białegostoku.
Druga odsłona rozpoczęła się znakomicie dla gospodarzy. Już w 48. minucie, ponownie po akcji prawą stroną, wynik na 2:0 podwyższył Tomasz Bernatowicz. Ta bramka praktycznie przesądziła już o tym, kto zostanie zwycięzcą tego spotkania tym bardziej, że gra białostoczan tylko w obronie wyglądała nie najgorzej. Ofensywa w tym meczu praktycznie nie istniała (gracze Włókniarza przez 90 minut oddali zaledwie trzy strzały na bramkę Przemysława Masłowskiego, wszystkie niecelne). A łomżanie, już nieco rozluźnieni coraz łatwiej stwarzali sobie kolejne okazje do podwyższenia wyniku. W 62. minucie trzeciego gola dla ŁKS-u zdobył ponownie Laskowski, a sześć minut później wynik ustalił strzałem z rzutu wolnego Łukasz Adamski. W ostatnim kwadransie łomżanie mogli zdobyć jeszcze kolejne gole, ale wprowadzonym w II połowie Michowi Poduchowi i Michałowi Hryszko zabrakło odrobiny szczęścia w sytuacjach pod bramką Bartoszka.
- Początek spotkania był bardzo nerwowy w wykonaniu obu drużyn. Rozpoczęliśmy agresywnie i stworzyliśmy sobie dużo okazji po stałych fragmentach gry, ale piłka nie chciała wpaść do bramki. Z każdą kolejną minutą, kiedy nie mogliśmy zdobyć bramki, obawiałem się, że te niewykorzystane sytuacje źle wpłyną na chłopaków. W 40. minucie w bardzo prosty sposób doszliśmy jednak do sytuacji i zdobyliśmy pierwszego gola, co niewątpliwie uspokoiło nasz grę. Druga bramka już całkowicie nas uspokoiła i pozwoliła w 100% kontrolować mecz. Tak jak zakładaliśmy, długo utrzymywaliśmy się przy piłce. Dobrym przykładem jest akcja przy trzeciej bramce, kiedy to spokojną
wymianą piłki uśpiliśmy przeciwnika, potem przyśpieszenie akcji przez Michała Hryszko i Mateusz Laskowski pokonał bramkarza gości - podsumował spotkanie trener Dymek.
- Teraz na pewno należą się zawodnikom urlopy. Trzeba odpocząć od piłki i od siebie. Trzeba o pewnych rzeczach zapomnieć i nabrać sił, żeby już niedługo walczyć w III lidze. W najbliższych dniach usiądziemy z prezesem i porozmawiamy o przyszłości trenerów i zawodników - dodał szkoleniowiec.
Jednak przerwa nie będzie zbyt długa. Dzięki zwycięstwu nad Włókniarzem łomżanie mają zapewniony awans do rundy przedwstępnej rozgrywek Pucharu Polski na szczeblu centralnym. A ta odbędzie się już 20 lipca. - Chcemy w tym Pucharze jak najdalej zajść, bo jest to ogromna sprawa jeśli chodzi o marketing drużyny, klubu i miasta - podkreślił prezes klubu, Jarosław Kulesza. Wiadomo już, że do Łomży przyjedzie drużyna grająca w miniony sezonie w II lidze.
is