ŁKS nad przepaścią
Łomżyński Klub Sportowy Łomża nie ma pieniędzy, ani pomysłu jak je zdobyć... Na już potrzebne jest 200 tys zł, aby uregulować długi wobec Zakładu Ubezpieczeń Społecznych i Urzędu Skarbowego. Zobowiązania klubu są o wiele wyższe, ale ile one wynoszą nie wie nawet zarząd ŁKS-u. Może to być 700 tys zł, a może być i dużo więcej... We wtorek wieczorem miało zebrać się Walne Zgromadzenie Członków ŁKS-u, czyli najwyższa władza w klubie, ale okazało się, że zarząd klubu nie wypełnił wszystkich wymogów formalnych i było tylko spotkanie członków i sympatyków ŁKS-u. Zresztą uwag pod adresem obecnego zarządu klubu było bardzo dużo, ale solidnie dostało się także byłemu kuratorowi i władzom miasta.
- Tylko zespół imponująco wyglądał. Koszt miesięczny wynagrodzeń piłkarzy sięgał 78 tys zł netto – podkreślał Gołaszewski.
Prezes klubu mówił także, że od tamtej pory Gąsiorek w klubie się już nigdy więcej nie pokazał, przysyłając jedynie żądanie zwrotu depozytu w wysokości 26 tys zł.
- W tej sytuacji zarząd starał się aby zespół ŁKS-u dotrwał do końca rozgrywek – tłumaczył się Gołaszewski.
I prawie się udało. Zespół faktycznie dotrwał do końca, ale z II ligi, po fatalnych występach w kilku ostatnich meczach spadł... O tym jednak nikt wczoraj nie rozmawiał, bo dla klubu przyszły jeszcze gorsze czasy...
- Już szykowaliśmy nowy zespół, gdy wszystko zostało zatrzymane – mówił Gołaszewski, bo ktoś prowadzi zaplanowane działania aby klub zniszczyć. Najpierw umowę najmu wypowiedział podległy miastu MPGKiM, później przyszły żądania natychmiastowej spłaty długu z US i ZUS, a na dodatek prezydent robi trudności z wypłatą obiecanych klubowi pieniędzy, a następnie lawinowo zaczęły napływać pozwy i wezwania do zapłaty – wyliczał Gołaszewski sugerując, że za tym wszystkim stoi ktoś ratusza.
- Nie mogąc liczyć na wsparcie miasta i prezydenta zarząd klubu złożył z dniem dzisiejszym dymisje - skończył wystąpienie Gołaszewski.
- Miasto nie jest winne – ripostował obecny na spotkaniu wiceprezydent Marcin Sroczyński. - Aby przekazać klubowi pieniądze musi być komplet dokumentów, a tych klub nie może złożyć, bo nie ma zaświadczeń z ZUS – dodawał.
Wiceprezydent mówił, że zarząd klubu nie wywiązuje się z ustaleń z miastem, że na ostatni konkurs podczas którego były dzielone pieniądze nie złożył nawet wniosku, i że głównym winnym jest były kurator który „wszystkich nas oszukał”.
W toku burzliwej dyskusji do „grona winnych” sytuacji w ŁKS-ie prezes klubu dorzucił jeszcze szeregowych już były pracowników klubu, którzy jak twierdził „za nic nie odpowiadali”, a wiceprezydent który jest jednocześnie szefem klubowej komisji rewizyjnej powtarzał, że „dokumentacja klubu jest prowadzona nierzetelnie”.
Okazało się jednak także, że wiele zastrzeżeń można mieć także do obecnego zarząd klubu, który nie składa obowiązkowych sprawozdań w ZUS i US, że o długach nie rozmawiał nawet z byłą księgową, a o rzekomych nieprawidłowościach z pracownikami klubu... których zwolniono. W ich obronie stawał Maciej Zajkowski. Nalegał on także aby prezes Gołaszewski jak najszybciej zwołał „okrągły stół” przy którym spotkaliby się prezesi klubu z ostatnich kilku lat, główni sponsorzy, prezydenci i porozmawiali o tym jak w klubie było i uzgodnili plan na przyszłość.
Wśród pomysłów ratowania klubu był także ten dotyczący „wyżebrania” 200 tys zł – na spłatę zobowiązań wobec ZUS i US – od Rady Miasta... a także zawiązania układu sądowego z wierzycielami, a nawet ogłoszenia upadłości wobec niemożności spłaty potężnych długów...
Spotkanie skończyło się zaś tym, że zarząd klubu, który na początku poddał się do dymisji, dymisje zawiesił do Walnego Zebrania Członków Klubu, które ma odbyć się w połowie lipca.