droga śmierci
Z Łomży do Wizny jest raptem około 20 km. Wydawałoby się, że to bezpieczny odcinek drogi. Nie ma ostrych zakrętów, nie ma wielkich pędzących z Litwy do Niemiec ciężarówek, a i natężenie pozostałego ruchu jest znacznie mniejsze niż na innych drogach w okolicy Łomży. Tymczasem, jak się okazuje, to właśnie ten odcinek drogi jest najniebezpieczniejszy w regionie. W tym roku w wypadkach drogowych zginęło tu już siedem osób.
Kolejny wypadek wydarzył się w drugiej połowie marca w okolicach Bożejewa. Na prostym odcinku drogi samochód osobowy marki Seat Cordoba z nieustalonych przyczyn zjechał z jezdni i z ogromną siłą uderzył w przydrożne drzewo. Na miejscu zginęła kobieta – kierowca samochodu.
Trzeci wypadek wydarzył się tu w połowie września. Zderzyły się czołowo dwa samochody: osobowy Opel Omega i bus Mercedes Vito. Na miejscu zginął kierowca busa. Do wypadku doszło, gdy kierowca busa usiłował wyprzedzić jadący przed nim samochód i zjechał na przeciwległy pas ruchu.
Szóstą ofiarą jest kierowca Volkswagena Passata, który zginął w ubiegły piątek. Wieczorem, kilkanaście minut po 18-stej, Volkswagen Passata jechał w kierunku Wizny. Gdy zbliżał się w okolice wsi Wyrzyki najprawdopodobniej na jezdnię nagle wyszedł pieszy. Gdy kierowca Passata gwałtownie skręcił, usiłując go ominąć, wówczas stracił panowanie nad samochodem i uderzył w przydrożne drzewo. Uderzenie było tak silne, że kierowca zginął na miejscu.
Jak się później okazało, pieszy, którego omijał, był pijany.
Ostatni tragiczny w skutkach wypadek na tej trasie wydarzył się w poniedziałek wieczorem w Bożejewie. Około godziny 21.00 osobowy Mercedes jechał od strony Łomży w kierunku Wizny. Wyjeżdżając z zakrętu, tuż przed pierwszymi zabudowaniami Bożejewa, samochód wpadł w poślizg, z dużą prędkością uderzył w skarpę po lewej stronie jezdni, kilkakrotnie dachował... Gdy na miejsce dotarli policjanci, kierowca Mercedesa - młody mężczyzna - leżał kilka metrów od wraku samochodu. Kierowca nie był przypięty pasami bezpieczeństwa i został wyrzucony z Mercedesa. Zginął na miejscu.
Przyczyną wypadku była nadmierna prędkość. Jak podają świadkowie, na drodze w miejscu, gdzie doszło do wypadku, mogła być gołoledź. Wieczorem padał niewielki deszcz, a termometry przy podłożu wskazywał temperaturę minus 2 st. Celsjusza.