Inwalida uwięziony na własnym podwórku
– Miało być lepiej, a skończyło się tym, że syn na wózku nie jest w stanie wyjechać z podwórka na ulicę – żali się Hanna Blusiewicz. – Nie dość tego: tam, gdzie ma być furtka, podnieśli jeszcze wyżej, bo wcześniej aż tak wysoko nie było! Kiedy matka walczy z obojętnością urzędników, wiceprezydent Garlicki uspokaja, że „to zastosowanie minimalnych spadków poprzecznych na chodniku co ułatwi komunikację osobie niepełnosprawnej na wózku inwalidzkim jak również wyjazd z posesji”.
Krzysztof Blusiewicz miał 17 lat, kiedy w tragicznym wypadku samochodowym zginęli jego ciężarna siostra z mężem, a on skończył na wózku inwalidzkim z całkowitym paraliżem nóg i niedowładem rąk. Nie poddał się jednak: wciąż walczy o powrót do zdrowia, udziela się w różnych społecznych inicjatywach, tańczy w zespole Tacy Sami Regionalnego Ośrodka Kultury w Łomży. Teraz jego życie, po remoncie ulicy Plac Zielony, będzie jednak znacznie trudniejsze – nowy, zbyt wysoki chodnik uniemożliwia swobodny wyjazd z posesji rodzinnego domu.
Remont ulicy Plac Zielony rozpoczął się w kwietniu, obejmując, między innymi, przebudowę nawierzchni, zjazdów i chodników. Jednak, wyczekiwana przez mieszkańców inwestycja, okazała się dla Hanny i Krzysztofa Blusiewiczów dużym problemem, bardzo utrudniającym normalne funkcjonowanie. Z powodu różnicy poziomów między powierzchnią podwórka a chodnikiem 13. lipca Hanna Blusiewicz złożyła podanie do prezydenta Łomży Mariusza Chrzanowskiego, prosząc o obniżenie całego wjazdu do posesji i dodając, że wcześniej zgłaszała ten problem zastępcy prezydenta, Andrzejowi Garlickiemu.
– Kiedy zorientowałam się, że będzie to tak wyglądać od razu napisałam podanie o obniżenie całego wjazdu – mówi Hanna Blusiewicz. – Na początku wszyscy mówili: będzie dobrze, będzie dobrze, aż okazało się, że wcale tak nie jest... – dodaje Krzysztof Blusiewicz.
Odpowiedzi z ratusza, podpisanej przez zastępcę prezydenta miasta Andrzeja Garlickiego, doczekali się szybko, bo już 21. lipca. Przeczytali w niej, że „inwestycja została zaprojektowana zgodnie z obowiązującymi przepisami i warunkami technicznymi”, a „przed przebudową chodnik zlokalizowany był na podobnych (a więc nie na takich samych – red.) rzędnych wysokościowych”.
Efekt remontu to „zastosowanie minimalnych spadków poprzecznych na chodniku co ułatwi komunikację osobie niepełnosprawnej na wózku inwalidzkim jak również wyjazd z posesji”.
I na koniec najważniejsze: „dostosowanie wysokościowe nie może być wykonane przez Miasto Łomża. Prace na prywatnym terenie powinien wykonać właściciel na własny koszt”.
– Nie wiemy, jakie byłyby to koszty – mówi Hanna Blusiewicz. – Ale materiały czy robocizna to dla mnie dodatkowe obciążenie, a każdy, kto ma w rodzinie osobę niepełnosprawną wie, jakie to koszty. Dlatego będę walczyć i będę się odwoływać – dzwoniłam już do Biura Pełnomocnika Rządu ds. Osób Niepełnosprawnych i rozmawiałam tam z przesympatyczną panią, która poprosiła o wysłanie wszystkich dokumentów mailem, żeby mogła nadać sprawie dalszy bieg i napisać do prezydenta Łomży.
Okazało się więc, że osoba niepełnosprawna, i tak już bardzo doświadczona przez los, nie ma większych szans w starciu z bezduszną, biurokratyczną machiną. Dlatego w dokumentacji wszystko się zgadza, a Krzysztof Blusiewicz ma w życiu jeszcze bardziej pod górkę – nie tylko w przenośni.
– Ratusz odpowiedział szybko na pismo mamy, bo wrzuciłem na Facebooku zdjęcia tego wjazdu, co spotkało się z bardzo dużym odzewem– podsumowuje Krzysztof Blusiewicz. – A ja w tej sytuacji zastanawiam się tylko, czy aby na pewno Łomża jest przyjazna dla osób niepełnosprawnych?
Wojciech Chamryk