Ponad pół tysiąca osób pobiegło Tropem Wilczym
Paweł Grygo z dużą przewagą wśród seniorów i Amelia Klimaszewska wśród dzieci wygrali kolejną edycję Biegu Tropem Wilczym. W niedzielne popołudnie na fortach w Piątnicy symboliczny dystans 1963 metrów przebiegło ponad pół tysiąca osób. Bieg organizowany jest z okazji Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych, a jego uczestnicy oddają hołdu żołnierzom polskiego podziemia antykomunistycznego. W tym roku na koszulkach rozdawanych wszystkim biegaczom było zdjęcie rotmistrza Witolda Pileckiego. - To fajna idea, żeby pokazywać na koszulkach tych bohaterów – mówi Sebastian Chrzanowski, jeden z uczestników biegu.
W 2011 r. dzień 1 marca został ustanowiony świętem państwowym – Narodowym Dniem Pamięci „Żołnierzy Wyklętych”. Jest to święto, honorujące i upamiętniające żołnierzy polskiego podziemia antykomunistycznego i antysowieckiego działającego w latach 1944 – 1963 w obrębie przedwojennych granic RP. Dystans biegu 1963 metrów symbolicznie nawiązuje do daty śmieci ostatniego partyzanta Rzeczypospolitej Józefa Franczaka ps. „Lalek”, który zginął od kul ZOMO 21 października 1963 r., 18 lat po zakończeniu II wojny światowej.
Biegi Tropem Wilczym od 8 lat organizowane są w wielu miastach Polski. W tym roku jest ich ponad 370 miastach, w których – jak podawali organizatorzy - pobiegnie ok. 75 000 biegaczy.
W Piątnicy w dwóch biegach – najpierw dzieci, a później młodzieży i dorosłych – wzięło udział ponad 500 osób. Część z nich zapisywała się elektronicznie, a część dopiero w dni zawodów, co sprawiło długą kolejkę do rejestracji i opóźnienie startów.
- Jako organizator biegu 7 czerwca „Biegu z butelką mleka” chciałbym mieć taką kolejkę u siebie – mówił Mariusz Niziński, który imprezy biegowe organizuje od 20 lat zachęcając mieszkańców Łomży i regionu do biegania. – Ja biegam dla zdrowia, ktoś inny, aby mieć ładną sylwetkę, ale to wszystko można razem połączyć. Generalnie powinno się korzystać z form wysiłku fizycznego w najróżniejszym przekroju. Dzisiejszy bieg jest patriotyczny, jest wysiłek fizyczny, jest spotkanie przyjaciół, endorfiny, a przy tym dopisała także pogoda. Piątnica robi fajną robotę – chwali Niziński.
– Kiedyś wydawało mi się, że bieganie jest nudne, bo człowiek bieganie sam, ale jest inaczej – mówi Sebastian Chrzanowski z Łomży, który „amatorsko” biega od roku. - Dla nas nie liczy się wynik, biegamy tylko dla siebie, ale jesteśmy jedną dużą rodzina i każdy nawzajem siebie wspiera, żeby poprawiać swoje granice, a nie walczyć z innymi. Tu walczymy ze sobą - dodaje.
Rywalizacji nie dało się uniknąć, gdy liczyło się, kto jako pierwszy przebiegnie linię mety. Wśród dzieci do 12 roku życia najszybsza była Amelia Klimaszewska z Czarnocina. Do samego końca usiłował dogonić ją Kacper Żebrowski z klasy 5 szkoły w Kisielnicy, ale nawet jemu to się nie udało. Dziewczynka była wyraźnie szybsza. Na macie mówiła, że nie jest bardzo zmęczona i że nie patrzyła za siebie, a szybkie bieganie jest dla niej naturalne.
Wśród seniorów równych sobie nie miał Paweł Grygo. To „zawodowiec” z LŁKS Prefbet Śniadowo Łomża, który biega już od 28 lat. - 7 marca w lasku w Marianowie były mistrzostwa województwa jak zacząłem trenować to po miesiącu były Mistrzostwa Polski – wspomina początki biegania. - Chciałem przerwać, bo studia, rodzina, praca, ale myślę że bez biegania nie da rady – mówił biegacz, który z sukcesami startuje na wielu imprezach w Polsce i za granicą. - Tydzień temu startowałem w Mistrzostwach Polski masters, dla osób powyżej 35 roku życia. Niebawem będą Mistrzostwa Polski służb mundurowych w przełajach i koniec marca Mistrzostwa Świata w kategorii masters w półmaratonie - opowiada Paweł Grygo.
On dystans biegu Tropem Wilczym w Piątnicy pokonał w około 8 minut. Biegacz jest także trenerem. Wśród jego podopiecznych jest Sylwester Calmet, który w biegu w Piątnicy zajął trzecie miejsce. Trener chwali go, ze „jest solidnym zawodnikiem”, który „bardzo ładnie przepracował zimę”i „słucha się i nie ma własnych teorii na temat treningu”.
- Zacząłem biegać po 40. Sprawia mi to ogromną przyjemność. Biegam 3 - 4 razy w tygodniu i robię to z pasji, zamiłowania – mówi Sylwester Calmet, który pod opieka Pawła Grygo przygotowuje się do kwietniowego maratonu w Łodzi.
- Maraton to wyzwanie, to sprawdzenie organizmu, a przede wszystkim głowy. Po 30. kilometrze biegnie już głowa, bo nogi odmawiają posłuszeństwa – mówił zawodnik.
W ubiegłym roku, zaledwie po roku biegania, przebiegł maraton Orlen w Warszawie.
W niedzielnym biegu w Tropem Wilczym wystartował także jego małżonka Anna Calmet.