Maraton piłkarski Łomża Cup 2019 w słońcu i „zaduchu”
Ksawery Kopeć ma lat 10 i jest kapitanem drużyny Varsovia Warszawa. Ma wujka Mateusza, który z kapitanem reprezentacji Polski Robertem Lewandowskim (lat 31) grał w jednej drużynie Varsovii, kiedy byli chłopcami. Tacy jak oni trzej: wówczas i dziś młodzi piłkarze spotkali się na nienagannie równiutkich, gęstych i soczyście zielonych murawach stadionu miejskiego w Łomży. 18 zespołów z roczników 2009 i 2010, w tym Legia Warszawa, Drohobycz Ukraina i MŁKS Łomża, zmierzyło się z równie utalentowanymi rówieśnikami, upalnym słońcem, własną słabością i pragnieniem sukcesu. System „każdy z każdym” oznaczał pięć meczów w sobotę i cztery w niedzielę - maraton piłkarski.
Ksawery Kopeć grał z wujkiem w piłkę od 3. roku życia, po czym trafił do klubu Varsovia, gdzie w latach 1997 – 2004 Robert Lewandowski zaczynał karierę, zanim został najsłynniejszym w świecie piłkarzem z Polski oraz napastnikiem Bayernu Monachium. - Piłka nożna to atrakcja w moim życiu – mówi śmiało wychowanek trenera Mateusza Herbina, stojąc z kolegami na łomżyńskim stadionie przy ul. Zjazd. Tutaj w roku 2007 „Lewy” w barwach Znicza Pruszków zmierzył się z ŁKS Łomża, występującym przed ponad dekadą w II lidze. Ksawery doskonale wie, że futbol to nie tylko praca na treningach i wyjazdy na turnieje, jak Łomża Cup 2019 dla rocznika 2009 i 2010, ale także nauka komunikacji z kolegami, poznanie reguł gry i współpracy zespołu. Kapitan z młodszej reprezentacji Varsovii 9-letni Olaf Szczęsny też lubi „biegać, zmęczyć się” i trzymać formę, żeby nie przytyć. Ale najważniejsze, oprócz technik, są dobre relacje z kolegami, z którymi można pośmiać się i ćwiczyć.
Oczyszczalnia jak zwykle niepokonana
Na murawie przed główną trybuną stadionu stoją wielobarwne reprezentacje klubowe, na trybunach nieliczni kibice, niektórzy z bębnami i piszczałkami. W pierwszym rzędzie wyprężeni kapitanowie MŁKS Łomża. 9-letniego Bartosza Gołasia do treningów zachęcał 3 lata temu starszy brat, piłkarz Jagiellonii Białystok, natomiast 10-letniego Szymona Karolaka – namówiła starsza siostra, tancerka „Akatu”. - Chciała, żebym też miał życiową pasję, jak ona – tłumaczy Szymek, środkowy obrońca. - Podoba mi się ten sport: lubię na boisku się wybiegać, wypocić, czuć radość spotkania z kolegami.
Oficjalna inauguracja Łomża Cup 2019 była rzeczowa i krótka. Głos zabierali trzej przedstawiciele organizatorów: prezydent Łomży Mariusz Chrzanowski, prezes MŁKS Wojciech Pietruszewski i dyrektor MOSiR-u Andrzej Modzelewski. W słowach do ok. 200 uczestników turnieju akcentowali głównie dobrą zabawę, możliwość poznawania kolegów z innych drużyn i miast oraz sprawdzenia, na ile pasja chłopięca może stać się pomysłem na całe życie. Dorośli patrzyli na małych piłkarzy z nutką zazdrości, że mogą rywalizować na luksusowej murawie i mieć czyste szatnie z natryskami. Wielu gości prologu turnieju pamiętało lichą piaskowo-trawiastą nawierzchnię boiska i baraki obok. Jest śmierdzącą tajemnicą poliszynela, że akurat w weekend, gdy Łomżę odwiedzają setki gości z całej Polski, oczyszczalnia ścieków po drugiej stronie drogi przypomina o swym gnilnym istnieniu.
Zwinny napastnik dobry w roli bramkarza
Mecze w sobotę zaplanowane zostały od słonecznego południa do godz. około 20. przy sztucznym oświetleniu, zaś w niedzielę od godz. 9. 20 do ok. 14., ażeby wręczyć trofea zwycięzcom ok. 14.30. Czy wśród triumfatorów znajdą się wychowankowie Marcina Świderskiego, 22-letniego zawodnika ŁKS-u i absolwenta Instytutu WF PWSIiP w Łomży? Nie, ponieważ są z rocznika 2008 i korzystają z okazji, by rozegrać treningowo sparingi przy okazji turnieju. W systemie „każdy z każdym” dużo, zdrowo muszą się nabiegać, ponieważ mecze mają 2 połowy po 15 minut z 5 minutami przerwy. Na boiskach wyróżniają się zawodnicy Legii Warszawa, z trenerem Arkadiuszem Borowym. - Chłopcy wiedzą, że nie ma presji na wynik, ale wiedzą i to, że bez ich zaangażowania przeciwnik nie położy przed nimi zwycięstwa na boisku – mówi trener z klubu wojskowego, stawiającego na waleczność, niepoddawanie meczu do ostatniej minuty i wszechstronne wyszkolenie indywidualne. To dlatego wyróżniający się walecznością, szybkością, sprytem: Maksymilian Żwiruk i Dominik Lula mogli w jednej chwili dryblować na bramkę rywali, a po zmianach być obrońcą lub bramkarzem. „Głowa do góry” słyszeli nieraz drobni legioniści, gdyż zbieranie informacji z boiska jest nie mniej ważne, niż posłuszeństwo piłki przy nodze. Nodze również dziewczęcej, jak 10-letniej Blanki Gulubiewskiej z AP Talent w Białymstoku. Gdyby nie piękne, długie włosy, obserwujący z dystansu mecze mogliby nawet nie dostrzec, że zdolna, ambitna, wyszkolona dziewczynka gra w nogę na równi z chłopcami.
Trenerzy Artur Nadolny i Wojciech Pietruszewski z MŁKS z nadzieją śledzili gry wychowanków – a w pierwszym meczu z Vęgorią Węgorzewo przegrali golem 3 do 4 w ostatnich sekundach meczu.
Mirosław R. Derewońko