Trzy punkty znowu nie dla ŁKS-u
W tym sezonie spotkania kończone remisem to specjalność drużyny ŁKS-u 1926 Łomża. Nie inaczej był w niedzielne popołudnie, kiedy to zespół Mateusza Miłoszewskiego 1:1 zremisował z Lechią Tomaszów Mazowiecki i tym samym przedłużył serię meczów z rzędu, w których dzielił się punktami do pięciu.
Łomżyńska ekipa przystąpiła do pojedynku z Lechią z dwoma zmianami w porównaniu do starcia w poprzedniej kolejce z Concordią Elbląg. Na prawą obronę wrócił w końcu dłuższy czas kontuzjowany Damian Gałązka, a w środku pola Alberta Rydzewskiego zastąpił Daniel Kacprzyk. Wydawało się, że powrót tych dwóch dobrze dysponowanych w tym sezonie zawodników do składu podziała na zespół ŁKS-u pozytywnie i w końcu zakończą serię czterech zremisowanych spotkań z rzędu. Sam początek meczu przyniósł dużą nadzieję, że tak się stanie. Już w 7. minucie na dynamiczną akcję lewą stroną zdecydował się Przemysław Olesiński, który zbiegł do linii końcowej i dośrodkował piłkę w pole karne. Tam niefortunną interwencją popisał się obrońca gości, Bartosz Widejko dotykając futbolówki ręką. Będący blisko całej sytuacji arbiter doskonale widział zagranie zawodnika Lechii i bez wahania wskazał na jedenasty metr. Pewnym egzekutorem rzutu karnego okazał się Rafał Maćkowski i ku uciesze kibiców ŁKS już na samym początku meczu prowadził 1:0. Niestety po tym golu zdecydowaną przewagę uzyskali przyjezdni, którzy za wszelką cenę chcieli jak najszybciej doprowadzić do wyrównania. I trzeba przyznać, że w pierwszej połowie mieli ku temu przynajmniej dwie znakomite okazje. Na szczęście w bramce zespołu gospodarzy stał dobrze dysponowany Oliwer Wienczatek, który w 13. i 25. minucie popisał się znakomitymi interwencjami parując piłkę po strzałach gości na poprzeczkę swojej bramki. W międzyczasie soczystym uderzeniem z dystansu popisał Paweł Magdoń, ale futbolówka minimalnie minęła prawy słupek bramki ŁKS-u. Tomaszowianie przed przerwą jeszcze kilka razy stworzyli sobie dobre okazje do zmiany wyniku po stałych fragmentach gry, ale po 45 minutach gry to gospodarze mogli cieszyć się ze skromnego prowadzenia.
Po zmianie stron napór gości nie słabł. Zawodnicy Lechii przez większość czasu byli przy piłce stwarzając sobie kolejne okazje do wyrównania. Już trzy minuty po wznowieniu gry Kamil Cyran stanął oko w oko z Wienczatkiem, ale i tym razem górą był bramkarz ŁKS-u. Ełkaesiacy natomiast ograniczyli się praktycznie tylko do defensywy korzystnego wyniku i tylko czasami próbowali wyjść z szybkim kontratakiem. Mimo momentami nawet rozpaczliwej obrony aż do 89. minuty udawało im się zachować czyste konto. Niestety tuż przed końcem spotkania przy próbie wyjścia z kontrą jeden z łomżan stracił piłkę, ta trafiła na lewą stronę do Widejki. Obrońca Lechii zrehabilitował się za sprokurowanie jedenastki posyłając idealne dośrodkowanie w pole karne ŁKS-u. Tam najwyżej wyskoczył Magdoń i strzałem głową doprowadził do wyrównania. Na to, żeby któraś z drużyn zdobyła zwycięskiego gola zabrakło już czasu i spotkanie zakończyło się wynikiem 1:1.
- W dzisiejszym spotkaniu daliśmy rywalom rozgrywać piłkę, a sami liczyliśmy na kontry, bo taka była nasza taktyka. Szkoda, że w końcówce przytrafiła się nam strata przy wyprowadzaniu szybkiego ataku. Niestety rywale nas za to skarcili i skończyło się remisem – powiedział po końcowym gwizdku trener Miłoszewski.
Po 9. kolejkach ŁKS zajmuje 9. lokatę mając w dorobku, podobnie jak cztery inne drużyny, 11 punktów. Następny mecz łomżanie zagrają w Warszawie 1 października, gdzie zmierzą się z rezerwami Legii.
is