Joanna Fiodorow: „Będę walczyć w światowej czołówce w Rio”
Jedyna dziewczyna z Łomży, poniekąd, gdzie rozwinęła się jej profesjonalna kariera zawodnicza, trenuje teraz ciężko w Spale. Z polskimi lekkoatletami, kulomiotami i dyskobolami przygotowuje się intensywnie do Igrzysk Olimpijskich w Rio de Janeiro. Do Brazylii poleci 5. sierpnia, jednak nie skorzysta z zaproszenia do udziału w ceremonii otwarcia, jej zdaniem, zbyt uciążliwej dla psychiki. - To nie jest czas na siedzenie przez kilka godzin na trybunie, trzeba odpoczywać i regenerować siły na eliminacje 12. sierpnia i na finał trzy dni później – mówi reprezentantka Polski w rzucie młotem Joanna Fiodorow (lat 27), z którą o życiu przed olimpiadą Rio rozmawia Mirosław R. Derewońko.
W latach 2009, 2010 i 2011 występowała w barwach Ludowego Łomżyńskiego Klubu Sportowego, zaś trenowała pod opieką Bogumiła Chlebińskiego. Po wyjeździe z Łomży reprezentuje barwy OŚ AZS Poznań, gdzie znakomitym sprinterem i reprezentantem Polski jest również łomżyniak Artur Zaczek. Jej trenerem został Czesław Cybulski, którego Asia nazywa „najlepszym na świecie”. W 2014 roku osiągnęła rekord życiowy, wyrzucając młot na odległość 74 m 39 cm podczas mitingu w Halle. Do najważniejszych osiągnięć sportowych w swoim życiu zalicza 10. miejsce na Igrzyskach Olimpijskich w Londynie (2012) i 3. miejsce na Mistrzostwach Europy w Zurichu dwa lata później z wynikiem 73 m 67 cm. - Bardzo ciężko trenuję, ładuję baterie na drugą w swej karierze olimpiadę – opowiada Joanna Fiodorow około godz. 21., kiedy jest po wieczornej odnowie biologicznej. Rano zjadła śniadanie, pierwszy trening dwugodzinny zaczęła o 11., po obiedzie miała jeszcze siłownię. - Oglądanie ceremonii otwarcia jest męczące, gdy rozglądamy się, chłonąc zmysłami, ubywa energii. Obiad...? Nie przejadam się, nie jem tłusto, lecz nie stosuję szczególnej diety, tylko zbilansowaną.
Mirosław R. Derewońko: - Jako reprezentantka Polski w rzucie młotem wspominasz tamtą Łomżę?
Joanna Fiodorow: - Po pięciu latach Łomżę nadal wspominam bardzo fajnie, bardzo miło. Zawsze mogłam liczyć na pomoc prezesa LŁKS Andrzej Korytkowskiego i ludzi w klubie. Rozwijałam się wtedy naprawdę intensywnie: w 2009 roku 4. miejsce na młodzieżowych mistrzostwach Europy w Kownie, a w 2011 zdobyłam młodzieżowe wicemistrzostwo Europy. Cały czas się doskonalę pod okiem najlepszego trenera w Polsce, a dla mnie i na świecie. Wyniki mam na równym poziomie, to jest zadowalające. Olimpiada w Rio to dla mnie wstęp do tego, aby zmobilizować się i pokazać się na 100 procent w światowej czołówce. Mam też rozmowy z psychologiem, wzmacniające pewność siebie, wiarę we własne możliwości. Staję się coraz pewniejsza, a to poczucie wzrasta na zawodach.
MRD: - Sport na najwyższym poziomie wymaga wielu wyrzeczeń, często wiąże się z kontuzjami...
Joanna Fiodorow: - Na szczęście, kontuzje mi nie dokuczają. Dobra znajomość z prezesem LŁKS Andrzejem Korytkowskim polega i na tym, że gdy spotykamy się na zawodach, umawiamy się na rozmowę przy kawie. Rozstaliśmy się w przyjaźni i tak pozostanie. Przy takich okazjach dowiaduję się także o tak przykrych sytuacjach, jak kontuzja prawego kolana Justyny Korytkowskiej. Przez 4 lata ciężko pracowała na treningach i obozach, bo chciała uzyskać dobry rezultat kwalifikacyjny na igrzyska olimpijskie w Brazylii... Czasem myślę, że coś się w życiu dzieje wbrew naszej woli. Dużo zależy od tego, w jaki sposób z przeciwnościami będziemy chcieli i umieli się zmierzyć... Siła woli jest najważniejsza, dobry charakter, silna osobowość... W talizmany, wróżby i zaklęcia nie wierzę.
MRD: - Zatem w co wierzysz...?
Joanna Fiodorow (śmieje się): - W zdrowy sen. Jak się wyśpię, to od rana mam dobry humor. A jak się nie wyśpię..., to poszukam powodu do odzyskania pozytywnej energii, czegoś, co mnie rozbawi i doda mi uśmiechu na cały dzień. Chętnie później dzielę się dobrym humorem z moim otoczeniem.
MRD: - Urodziłaś się w Augustowie 27 lat temu, gdzie ukończyłaś SP nr 2 i PG nr 4 oraz Liceum Mistrzostwa Sportowego w Białymstoku. Po studiach I stopnia w Wyższej Szkole Wychowania Fizycznego i Turystyki jesteś bliska uwieńczenia II stopnia pracą magisterską. Jaki wybrałaś temat?
Joanna Fiodorow: - Moje cykle olimpijskie, roczny plan pracy przed olimpiadą w Londynie i Rio. Pamiętników, wierszy i listów miłosnych nigdy nie pisałam. Lubię czytać książki, obejrzeć ciekawy film, wybrać się na spacer rowerem. Polecam serię o przygodach Bridget Jones, trochę do śmiechu, trochę fantazji. Fajny film, typowo sportowy, „Potęga podświadomości”, a rower - zwykła damka.
MRD: - Zastanawiam się, w jakich nastrojach będziemy po finale olimpiady w Rio, 21. sierpnia...
Joanna Fiodorow: - Zawodniczki i zawodnicy naszej polskiej reprezentacji mają niejedną szansę na stanięcie na podium... Będę na ceremonii zakończenia olimpiady, wracam do Polski 23. sierpnia... Niezależnie od tego, czy i z jakim medalem, liczę, że będę w czubie światowej czołówki. Na pewno będę walczyć, by znaleźć się w pierwszej ósemce świata. Człowiek stara się doskonalić. Zaczynając karierę, nie wiedziałam, że zdobędę tak dobre rezultaty. Poświęciłam treningom i zawodom wiele z mego życia prywatnego, rzadko spotykam się z rodzicami. Nie chcę, by ten czas poszedł na marne, dlatego wybieram się do Rio z nadzieją, że otworzy perspektywę medalu na kolejnej olimpiadzie.
Mirosław Robert Derewońko: - Życzę medalowej formy i medalu w Rio. Dziękuję za rozmowę.